w dawnych jak nieprawda czasach, bebeluszek dostał paczkę z zagranicy. a w niej między falbankami z reserved, tomami jeżycjady i marynarkami z gebera, najprawdziwsze jeansy. rozmiar 36/38. Bebeluszek spodnicowy spodni takowych nie posiadał od prawieku. tym bardziej zatem, porwał pantalony i popędził do lustra. z lekkim niedowierzaniem...zmieścił się. i nawet guzik zapiął. nie dość tego nic nie cisnęło. nic się nie wylewało. to były czasy bebeluszkowo-rurkowe. bardzo pyszne. bardzo zaprzeszłe.
nieco później, w czasach mniej dawnych, bebeluszek sięgnął z nieukrywaną nadzieją po te same jeansy. przegrywając z bikini przetarg na miejsce w plecaku, zimowały całe lato na yam-yamowej półce. stanął bebeluszek przed lustrem. z zapartym tchem, na bezdechu, przecisnął rurki przez uda. i tam się przeprawa skończyła. guzik i dziurka oddalone od siebie o lata kosmiczne dziesięciu centymetrów.....
w czasach o 3 kilo chudszych, początkiem jesieni oznaczonych, planeta guzikowa zaczęła powoli orbitować w okolicach trzy centymetrowej trajektorii.
a od tego czasu.....jak powszechnie wiadomo, waga jak to ciele przed malowanymi wrotami....kpi sobie z bebeluszka, nogę na nogę zakłada i ani myśli się choćby o milimetr posunąć...zmiany zachodzą jedynie w poziomie bebeluszkowej motywacji.....opadającej wprost proporcjonalnie do upływających jednostajnie i bardzo naukowo dni.....wiewiór bohatersko wyciągnął drabinę. kazał wyjść bebeluszkowi z doliny na stronę świetlistą i dokonać niemożliwego. przymierzyć jeansy. bebe się wściekła. po co on mi to robi? przecież się NIC nie zmieniło! tylko i wyłącznie na dowód wiewiórowi, jak bardzo się myli oczywiście, bebe wyszła na chwilę z dołka, by zniknąć w czeluściach szafy. wydobywa spodnie i staje plecami do lustra. wciąga z triumfem.....wciąga coraz wyżej....łydki...kolana...uda....biodra...?????......galaktykę miedzyguzikową przemierzyła już z prędkością światła. guzik ze stoickim spokojem dokuje w dziurce. a bebe opada w oszołomieniu na krzesło. wiewiór bananowy. a jeansy bez(sz)czelnie wchodzą! choć waga nie spada. choć nic się nie zmieniło. choć cisnął jeszcze. ale wchodzą.
test spodniowy zdany! teraz kolej pani szklane oczko.
Ha, gratuluję! Dokładnie wiem jakie to uczucie. Moje najmniejsze spodnie (rozmiar 27) dostałam 5 (pięć!) lat temu. Dopiero ostanio się w nie zmieściłam. Teraz jestem zła, bo wyglądałam super, a ostatnie cztery dni znowu się objadałam i brzunio-brzusio urósł. Didek jest słaby... :-P
OdpowiedzUsuń