Image Slider

Drużyna Pierścienia, czyli tam i z powrotem

30.05.2012

Drużyna Triumfalna


Góra Przeznaczenia wygrywała dotąd 3:0. 1302 metry nad poziomem morza. Baza na trzechsetnym metrze. Czternaście kilometrów w jedną stronę. Półmaraton i jedna trzecia. Tym razem się uda.

Cztery hobbity w sercu Czarnego Lasu. Chmurka sama niesie jedenaście kilogramów Małego F. Nie odda nikomu, My precioussssss..... Im bliżej szczytu, tym Małe F cięższe. Chmurka-supermatka na super szlaku  nie robi przerw. - Jesteście głupi - rzuca Chmurka z czołówki peletonu. - Po przerwie jest gorzej ruszyć. 

Ostatnie trzy kilometry przed szczytem Bebe przezywa metaforę doktoranckiej drogi. Na początku jest miło. Wieje wiatr, szumią drzewa, świeci słońce. Im dalej w las, tym ścieżka węższa. W końcu widać już tylko cienką nitkę tuż przed nosem. Każdy zakręt mami końcem, którego pragnie się jak wody. Za każdą górką, kolejna. Potoki zalewają oczy, sił jak na lekarstwo. I po co mi to było? Po co?  Bebe roni nawet łzy. Jest ostatnia na ścieżce. Wiewiór w kostiumie enta zamyśla się wpatrzony w czubki sosen. Bebe, przecież jesteś najniższa, masz najkrótsze nogi. No nie rycz już! Oni spędzili ostatnie dwa miesiące w Kanionach Kolorado. Daj spokój, idź. Krok za krokiem. Wdech za wydechem. Piekło w mięśniach. Jeszcze dwieście metrów. Jeszcze sto metrów.

Na szczycie Chińczycy hurtowo produkują zdjęcia. Paniusia w szpilkach poprawia włosy na wietrze. Rowerzyści wodzą palcem po mapie lasu. Małe F je piasek. Święty z Chmurką śpią. Na horyzoncie Ren wije się srebrną nitką, a Czarny Las rozpływa się w błękicie. Bułka z serem i piwo z puszki smakują lepiej niż na nizinach.

Nie, nie zjedziemy na dół kolejką linową. Przejdziemy przecież każdy centymetr tej drogi. 

- Pain - Wiewiór na sztywnych nogach.
- Ból - stopy Bebe palą żywym ogniem.
- Schmerz - Święty kuleje lekko na lewo.
- Dirndle? - po czym jednoroczne Małe F na plecach Chmurki włącza jednostajne meeee w roszczeniu na dostawy kalorii. 

Chmurka z Małym F zostają na szlaku ze słoiczkiem eko marchewki z eko wołowiną. Wiewiór, Święty i Bebe toczą się dalej w dół. Brak mleka i piwa w lodówce jest wystarczającą motywacją. Ostatnie kilometry niemal biegiem, byle zdążyć przed zamknięciem sklepów. Gdzieś między sałatą a stoiskiem z kiełbasą kręci im się w głowie. Z wrażenia. Też.



Uwaga debiut!

25.05.2012


Gdyby zapytać Wiewióra jaka jest Bebe, powiedziałby bez namysłu, że uparta jak osioł i niezwykle socjalna. W przeciwieństwie bowiem do Wiewióra, Bebe lubi wszelkie kooperacje, konstelacje, wymiany, burze mózgów, współprace, współdziałania. Bebe lubi RA-ZEM! I dlatego właśnie z takim entuzjazmem przyłączyła się do akcji "Blogerzy Książki Piszą" organizowanej przez Krainę Czytania i Książki Zbójeckie. Z entuzjazmem, klawiaturą i aparatem fotograficznym.

Po długich, głównie zimowych, miesiącach mrówczej pracy nastąpił ten dzień! Premiera E-booka "Szkice z życia". A w nim, pośród innych autorów, Bebe-Słowotwórca z opowiadaniem pt.: "Boję się Ciebie, Potomku". Zdobna obwoluta wiadomego autorstwa.

Antologię ściągnąć można tutaj: KLIK KLIK (żeby ściągnąć, trzeba się na stronie wydawnictwa zarejestrować. Procedura nadzwyczaj krótka!). Tworzymy też wyjątek od reguły, że nie ma w świecie nic za darmo, zatem e-book za jedyne dziękuję. Bierzcie i czytajcie! A co łaska,  rozsyłajcie wici w świat! Polecajcie w mailach, na blogach i facebookach!

Tym samym nastąpił wiekopomny, pierwszy, zatem niepowtarzalny, debiut wydawniczy. To pierwszy Bebeluszkowy E-book i może nie ostatni. Korcą jednak formy bardziej obrazkowe tudzież lub/i dłuższe.

Udostępniać proszę! Tymczasem kielichy w górę a Bebe w góry!

p.s. Debiut wydawniczy na papierze, już niebawem (Klik Klik). Nie omieszkamy poinformować Was o szczegółach. Howk!

p.s.s. Szykują się na blogu zmiany. W związku z tym mogą nastąpić przerwy w transmisji. Nowe szaty w Dzień Dziecka. A co!

Poważny problem

22.05.2012

- Mam poważny problem - oznajmiła Bebe Wiewiórowi. - Chcę czekolady. Ale nie sądzę, że tej czekolady potrzebuję . Może powinnam być twarda i nie kupować czekolady. W końcu to tylko zachcianka. Z drugiej strony, może lepiej nie walczyć. Po prostu kupić, zjeść i już. No nie wiem sama. Co o tym myślisz?
- I w twoim wszechświecie to się nazywa poważny problem?

Zielony

21.05.2012

Bebeluszek umajony


W życiu początkującego naukowca ważne jest wsparcie najbliższych. Zwłaszcza późnym popołudniem, gdy bilans pracy wykonanej z oczekiwaną* wychodzi na minus.

- Nie stresuj się - radzi Wiewiór. - Lepiej pomyśl o czyś zielonym. O żabach, trawie. Jaka jest Twoja ulubiona zieleń?
- Zieleń majowa.
- A która to?
- Ta żółto-zielona.
- Acha, a gdzie ją najczęściej widzisz?
- W Photoshopie!
- W Photoshopie?! - powtórzył Wiewiór-Sarkastro. - Znasz jej koordynaty? Ludzkie oko może rozróżnić czterdzieści odcieni zielonego. Tak, zieleń trawy jest piękna. Kolor żaby w letnim jeziorze niezapomniana. Pąki liści wiosną cudowne. Ale najwspanialsza z nich wszystkich jest zieleń H69 S97 B78!

*ze statystyk wynika, że u każdego doktoranta percepcja nakładu pracy własnej wygląda raczej blado, bez względu na to, czy tydzień pracy ma godzin dwadzieścia czy osiemdziesiąt.

Rumieńce

15.05.2012

Cukierkowy pastel, czasem im się słodkim ulepkiem przeje. Zemdli, zblednie, i na nowo nabierze rumieńców.


Bebe: Nie odzywam się, bo jestem zła. I przykro mi też bardzo. To nie moja wina, po prostu wczoraj ktoś był dla mnie bardzo niemiły i robił to specjalnie. Stał i się gapił, jak zmywałam naczynia. Nie chcę być kurą domową! Była niemal północ, a on się gapił. Zamiast pójść do sypialni i poskładać pranie. Oczywiście, że mu nie powiedziałam o tym praniu, przecież sam powinien wiedzieć. A na dodatek specjalnie zataił, że w salonie nie ma brudnych naczyń. Że niby nie widział. Ba! Że widział, ale myślał, że pozmywa je sam później! Jakie później?! Przecież była północ! A rano mieliśmy jechać w góry. Przecież wiem, że rano jest tak nieprzytomny, że o zmywaniu zapomnij. 

W nocy chrapał, że spać nie mogłam. Specjalnie to robił. A rano, rano dalej był taki niemiły. W ogóle się nie odzywał, tak jakbym mu krzywdę zrobiła. Najpierw nie pomógł mi wybrać butów. A skąd mam wiedzieć czy lepiej sportowe, czy te ze skórki? A jak będzie padać? Herbatę zrobił tylko sobie, specjalnie. Na koniec jeszcze potkną się na prostej ścieżce i udawał, że skręcił kostkę. Rozumiem, że potrzebuje uwagi, ale może mi o tym powiedzieć. Nie gryzę przecież.

Wiewiór: W przerwie w oglądaniu filmu zaczęła nagle zmywać. Wiedziałem, że coś jest nie tak, tylko co? Gdy jest taka zła, to nie wiem co robić. Przeczekajmy, rano będzie lepiej. Nie było. Tak już nawet jakoś "źle" wstawała. Może w górach jej przejdzie. Tylko cholera wzięłaby tą kostkę!

Seks w niewielkim mieście

11.05.2012
Bebe nadrabia zaległości z klasyki kina. Rano, w południe, wieczorem – Seks. 

Dzień zaczyna się od obgryzania czerwonego jabłka między zdaniem a zdaniem. Bebe odkłada je na talerzyk i artystycznie zamyśla się w przestrzeń. Biały podkoszulek produkcji azjatyckiej robi za zwiewną bawełnę od Prady.

Po południu Wiewiór podjeżdża podmiejską limuzyną, bilety ostemplowane tarczą przed kanarami. W centrum pałacowa wyspa z przyległymi parkami. A w jego cieniu skromne miasto. W cieniu cienia rynek z piramidą i pustymi budkami. Przysmaki z keczupem curry pocą się w słońcu, zdradzone przez tubylców dla waniliowych z truskawką. Siadają pod parasolką z dala od papierosowej wędzarni. Wokół kryształy udają wykwint. Ciemnoskóry kelner nie raczy spojrzeć na Bebe nawet z góry. T Bebe, jak to w Seksie, żywi się jednak cieczą. Mrożona herbata z owocami leśnymi, po których zostało tylko wspomnienie koloru. Plaster pomarańczy więdnie nabity na sztorc wysokiej szklanki. Pan po lewej klepie po tyłku panią po prawej. Toaleta na żeton, który uprawnia do pięćdziesięciocentowej zniżki na ciasto. Samotny staruszek zatapia widelczyk w torcie czarnoleskim. Chłopczyk próbuje wciągnąć lody nosem przez neonową rurkę. Sielanka wielkomiejska.

Seksu nie byłoby bez zakupów obuwniczych. Manolo B. dla wykwintnych inaczej. Przepraszam, czy mogłaby Pani przynieść nam buty do pary? Które? Wszystkie! A te zielone? Podobają ci się? Podobają! To bierzemy! Zrobili im utarg miesiąca, kasjer szczerzy się z wdzięcznością. Nawet im gratisowej szczotki do nubuku nie poskąpili. 

A wieczorem na kanapie Wiewiór włącza jazz w wykonaniu własnym. Przypomina to Cole’a Portera. Nie śpiewaj nazistowskich piosenek, powiedzieli mi kiedyś w pracy. Okazuje się, że Marlena Dietrich też to śpiewała. Po angielsku, z okropnie niemieckim akcentem. Ju du zat somzink tu mi zat… Marleny słuchali przecież w Rzeszy. A ja śpiewam ci wersję irlandzką. Bose pantofelki na laminacie. Zamiast seksu tantrycznego partyjka tantrix i eleganckie piwo, bo ze szklanki. Cięcie, napisy końcowe.

Jutro w programie „Przystanek Alaska”.

Półki

7.05.2012
Każda wizyta w kuchni kończy się peanem: Niech będzie pochwalony przenajgenialniejszy Wiewiór i owoc pracy jego, ale jestem dumny z tych półek! 


 W poddaszowym wigwamie miejsca nawet kot nie wypłakał ab właścicielowi mieszkania, z zawodu inżynierowi, talentu do projektowania wnętrz opatrzność raczej poskąpiła.
- Nienawidzę tej szafki - wyznaje Wiewiór w obliczu nadkuchennego mebla. - Za głęboka jest, w głupim miejscu jest, bezużyteczna jest.
- To może zbudujemy sobie inne? Takie proste z desek. O tutaj jedna długa, a nad nią druga, krótsza.
- Hmm...hmmm...
- Kupię dwa słoiki, na herbatę Wiewióra i herbatę Bebe. Postawimy je sobie o tutaj, obok przypraw włoskich. I będzie wszystko widać. I nawet imbryk w liście się zmieści i korniszony i obieraczka do pomarańczy.
- Hmmm...Hmmm...
- Idziemy do budowlanego, kupimy deski. W Ikei te drewniane wsporniki. Ładnie będzie, zobaczysz.

Trzy metry drewna, dwanaście gwoździ i pół puszki lakieru później, Bebe słyszy z kuchni okrzyki:
- Ale jestem dumny z tych półek! To był genialny pomysł! Patrz, ile miejsca się zrobiło, i światła!
- Wiem, wiem. To był mój pomysł! - przypomina.
- Ale ja go wykonałem! I to jak! No dumny jestem z tych półek, wiesz.

Auto Post Signature

Auto Post  Signature