Image Slider

Zakręcona

30.11.2015
....czyli ten dzień musiał kiedyś nastąpić:
Z bębna Grudka wróżyła



Są!

27.11.2015
To słowo mruczę sobie pod nosem od wczoraj. Dotykam przy tym maniakalnie połyskliwego papieru i wącham, wącham. Beberazki we nowym wcieleniu: Pocztówko-widoków! Chwalę się, bo tak się z nich cieszę. Tu pierwsze trzy motywy, które przytargał mi listonosz:




Zadebiutują w Mikołajki na Kiermaszu Świątecznym w Wielkim Mieście*.
Trema jest, ekscytacja jest, cudnie jest!

A kto wie, kto wie, może się nie sprzedadzą i trzeba mi będzie szukać lokalu w internetach, szyld malować, instrukcję do kasy fiskalnej czytać, o jenyjenykurdebele... kto wie, kto wie...

*gdyby ktoś chciał przejść przypadkiem tu koordynaty:
Carolinenkirche, Obermenzing, Niedziela (6.12) między 11:00 a 17:00.



Tour de Teutonia

25.11.2015
Wiewiór całą jesień spędza w delegacjach i nadgodzinach. Korzystając zatem z przywilejów słomianej wdowy, wyjęłam Grudkę z domowej rutyny i naraziłam na sytuację zwaną "podróżą". Z czego niejednokrotnie musiałam tłumaczyć się społeczeństwu, a najczęściej w gamie "ale jak? jak? jak?" Zatem.


Ku zdziwieniu, a czasem przerażeniu lub oburzeniu tubylców, nadal nie posiadamy samochodu.
Nadal jednak posiadamy dziecko. Równanie to w Bawarii najczęściej nie wychodzi na zero.
W pielgrzymkę po znajomych Teutonii ruszyłyśmy więc pociągami. Ale jak? Ale jak? I do tego sama? Z przesiadkami?

Sama.
Grudka w nosidło.
Spacerówka - origami w kostkę i w rękę.
Dobytek w plecak i jedziemy.

[Hildesheim i okolice]
Przystanek pierwszy: Hipisi w Stumilowym Lesie.
To jak powrót do domu. Tu poznaliśmy się z Wiewiórem. Tu zamieszkaliśmy po raz pierwszy razem. Tu kiedyś powiemy sobie "tak!" (a to już odrębna historia, w której tiulowe palce maczała Paulina Z widokiem na...)

Spędzamy tu tydzień. Głównie w pozycji horyzontalnej (ja) i kwarantannie (Potomka).  Pierwsze Grudkowe przeziębienie. W duecie wykaszlujemy sobie płuca, puszczamy bąble nosem, nagrzewamy wzajemnie rozgorączkowane policzki.


W międzyczasie Grudka odbywa pierwszą sesję zdjęciową tylko trochę nadgryzając dekoracje, zaznaje pierwszej w życiu kiełbasy z taką aprobatą, że niewątpliwe jest to córka swego ojca oraz odkrywa swój fetysz:



[Berlin]
Odżywamy karmione szarlotką i pieczenią z warzyw.
M. oddaje nam swoje łóżko. Chlejemy herbatę rumiankową. Wspominamy kajakowe wojaże.

Nadia Linek, człowiek z bajki, karmi nas bakaliami i epitetami:
- Bebe! Nie sądziłam, że jesteś taka strzelista!
Z ludźmi z bajki robi się fajne rzeczy, zwłaszcza gdy posiadają własny warsztat sitodruku. Dała mi nawet dotknąć! Na konkrety umówiłyśmy się na 2016. Będę producentem odzieżowym albo manufakturzystą plakatowym albo chałturnikiem pocztówkowym - w każdym razie BĘDĘ. Perspektywa nader ciesząca.

Na chwilę tonę w sklepie z tkaninami. Ale uchodzę z życiem i 3kg ścinków oraz całą wioską Wikingów:

Muszę wrócić po drugą część plemienia.


Jest w tym jeden szkopuł: Ja, córka krawcowej, nie potrafię szyć.
Na nowe hobby też nie mam czasu. Ale przychylne mi społeczeństwo zapewnia, że podołam. Zwłaszcza maszynie. Wrodzona naiwność każe mi wierzyć, że być może.

Potomki pierwsza wystawa.
Wniosek: Sztuka, której nie da się zjeść - nie jest warta uwagi.


Epilog paryski kończy wizytę w hauptsztacie minorową gamą.
To co daleko dotyka nas zaskakująco i bezpośrednio.
Znajoma znajomej.
Świat pogrąża się w panice.

Goggel goggel goggel - reasumuje Grudka i  skutecznie zagłusza radio, którego i tak nikt nie chce słuchać.

[Hannover]
Ciocia skrzypaczka, wujek gitarzysta.
Wegańska kuchnia*. Łóżko na antresoli.
Chrupki kukurydziane o smaku marchewki.

Pralka! Oto należyta motywacja, żeby stanąć na dwóch kończynach i tak trwać, trwać, trwać, trwać.......

*Uczę się. Dmuchałam bowiem w laktomat, przekroczyłam wszelkie dopuszczalne normy i jestem na odwyku. Jako trendsetterka wytyczam nowe szlaki: Weganie jedzący mięso. Mięganie?

[W drodze powrotnej]
Współpasażerka zadaje pytanie dekady:
 - Mamo, czy bycie martwym jest ważne?


P.s. Pamiętacie o Robótce, prawda?

❆❆❆ Ho! Ho! Ho! ❆❆❆ Robótka 2015 ❆❆❆

11.11.2015

Woźna robótkowa wypastowała podłogi. Odkurzyła sztandar i przeplotła mu kilka nowych wątków. Kaczka-Kierowniczka wyszlifowała całe rzędy liter, żeby Was znowu przekonać, że jednak warto.

Zatem:
Kurtyna w górę!
Klik w sztandar!
Długopisy w dłoń! 
Jedziemy z Robótką 2015!

http://jestrobotka.blogspot.de/
PISZMY! Bo oni czekają, jak nikt inny na świecie.


A jeśli ktoś z Was nie wie o co chodzi, niechaj pyta a chyżo i śmiało.

Kamyczki węgielne

5.11.2015
W czeluściach szkicownika odnalazłam takie oto nieoszlifowane diamenty myśli, kamień węgielny postów, których nikt już nie dokończy.

[11.01.2014]
Od Kaczki na drogę między innymi: zimno "Projekt matka".

Między Suttgartem a Ulm zaszłam z zimno w ciążę. Jak przy robieniu dziecka Łukowiak pragnęła kontroli, władzy nad planem, nad wyrobieniem normy pt.:"Potomek", tak my od tej kontroli stronimy. Może chce się czego się nie ma. Myślimy, że z wpadką byłoby nam do twarzy.
Stoimy na przeciwnej do zimno szalce.
Na horyzoncie ostatnia kreska pigułek z chemii. A potem urządzamy sobie planowaną spontaniczność, czyli nie planujemy zupełnie nic. Niech się dzieje, co chce, mieszać się nie będziemy. Starać się też niespecjalnie, wybacz nam Potomku. Wóz albo przewóz z Potomkiem lub bez na lub pod. Nasza sztuczna spontaniczność. Otwórzmy okna na przestrzał, wypłyńmy karawelą na morza nieznane i nie próbujmy czytać drogi z gwiazd. Najlepiej zapomnijmy o tym i żyjmy jak dotychczas. Tyle, że przy otwartym oknie. W przeciągu. Mam nadzieję się nie zaziębić.

Zobaczymy czy będzie wpadka czy wpadka w robieniu?  W każdym razie jakaś wpadka murowana.

Poza tym: my nie ROBIMY DZIECKA.


[10.02.2015]
Mój brzuch już nigdy nie będzie taki sam. I dobrze.
Nabrał nowych znaczeń, promieniuje ciepłem.
Początkiem i końcem. Trudno go za to nie lubić.
Chwilo trwaj!

[18.02]
Obetnij jej paznokcie. W żadnym wypadku nie obcinaj jej paznokci.
Nie jedz bigosu. Jedz wszystko.
Nie śpij z nią i nie daj jej spać na sobie. Śpij tak, jak wam wygodnie.
Karm ją na żądanie. Nie karm jej dłużej niż 20 minut.
Śpij kiedy ona śpi.
Włóż jej czapeczkę.

Oraz moje ulubione:
Nie noś tyle, bo się przyzwyczai i będziesz miała za swoje.

Grudka ma 2,5 tygodnia.
A mogłybyśmy już wydać dwunastotomową encyklopedię złotych rad dla świeżo upieczonych matek. Pół metra Grudki zdaje się upoważniać społeczeństwo do włażenia z butami w naszą codzienność. Choć my nikomu nie mówimy kiedy i jak ma dokonać manicure i w jakiej temperaturze najlepiej będzie mu się spało.

[15.03]
Grudka, która nie sypia w nocy (co zdarza się jednak rzadziej niż się spodziewałam), miejmy nadzieję uczy się, że mogę polegać na moich rodzicach zawsze, nawet w środku nocy


[13.10]
Poszłam na chwilę zrobić herbatę. Wracam. A tu zamiast niemowlęcia, człowiek z zębem i dwie czwarte, stojący chętniej niż leżący, w powozie zajmujący siedzenie dla "większych dzieci" a nie hamak dla "niemowląt", rozsmakowany w bananach (to jeszcze z wieku prenatalnego mu zostało) i szpinaku, wypełniający szczelnie ubrania w rozmiarach, które wciąż wydają mi się za duże.

Aż strach wychodzić do kuchni.

Choć jednak... nadal wstający do bufetu co 2 godziny, zwłaszcza nocą, zapominającym, że grawitacja istnieje, zwłaszcza gdy człowiek bawi się w najlepsze, mieszczący się w niemowlęcym foteliku samochodowym, władający łapką na muchy jak mieczem, z czerwonym rumieńcem na policzku tuż po przebudzeniu, fascynacją każdą plastikową torebką, złorzeczącym na wszelkie próby położenia go na brzuchu, uciekającym przed pieluchą, przez sen słodko ciumkającym o moich melonach.

Belfast - 99 ścian pokoju... a w mojej głowie wojna

1.11.2015
Wiewiór opowiadał mi o konflikcie irlandzkim wiele razy.
Coś o katolikach, coś o protestantach, i że to polityczne, a nie wyznaniowe.

Ten temat rysuje na ustach Wiewióra kreskę, która im dalej w temat, zacieśnia się emocjami [1].

[Uwaga! Nieodpłatne, acz celowe lokowanie autora!]

"Belfast, 99 ścian pokoju", Aleksandra Łojek, Wydawnictwo Czarne 2015


Aleksandra Łojek* ujęła w słowa, polskie słowa, to czego nie potrafiłam zrozumieć.
Przeczesała mi czerep. Od dwóch tygodni tkwię w stuporze. Rozumiem więcej.
Nie jestem pewna czy to dobrze.
Niemniej Dziękuję.

Lektura zdecydowanie obowiązkowa.
Dla Wiewiórów, ich rodzin, przyjaciół, sympatyków.
Dla bywalców stałych i mniej na Wyspach Zielonych.
Dla miłośników raportów o stanie świata.
Zwłaszcza tego TU i TERAZ. W Europie. Za płotem.

[1] W Teutonii podczas meldowania się w urzędzie, pytają o wyznanie. Wiewiór z automatu mówi, że "żadne" i nerwowo zaciska dłonie w pięści. To pytanie, w jego kraju, jest jak zaproszenie do bójki. Bójki, którą można przypłacić życiem. O wyznanie się nie pyta. Zresztą nie trzeba, bo to słychać już w akcencie.

Auto Post Signature

Auto Post  Signature