Image Slider

U Hanyzki

30.07.2011


Bebe jest pod takim wrażeniem Hanyzki i Matki, że aż trudno to ubrać w słowa.
Na brakosłów może wpływać również gruzińskie wino wypite w altanie pod aniołem i "kukumber low" u Sowy. Poza tym padało namiętnie, bo pogoda stwierdziła, że Bebe może dostać szoku termicznego bez wyspowych deszczy. Nie było zatem koni, bryczek, jacuzzi i jachtów. Sandały tkwią nadal w podróżnej torbie. Ale to nic, bo i tak było bosko! Nawet jeśli bezowy egzotyczny Dakłas sfermentował i Bebe musiał wystarczyć sam widok.



Hanyzka Bebeluszkowi coraz bardziej syjamska. Nawet na szoping udały się do sklepów sportowych, celem nabycia identycznych gatek do biegania. Matka jak zwykle długonoga i jakby węższa w swej osiej talii. Tylko czemu zasypia w okolicach przedpółnocnych? Czy Bebe ma to wziąć do siebie, czy jednak zrzucić winę na matczyna rzeczywistość pracującej na pełnym etacie bizneswoman z dwojgiem dzieci? Bebe liczy na Matki rychłą poprawę, a najlepiej rewizytę.

Tymczasem Bebe zbiera ogórki na polskiej wsi, biega sprintem w ucieczce przed tubylczymi psami, nie lubi bimbru i regeneruje siły na dalszy odcinek podróży po kraju: stolyca. howk!

życie na gorąco

26.07.2011
Dziś w programie trzecim polskiego radia pogodynka ubolewała nad listopadową aurą w kraju. Podobno pada i jest chłodno. Zaledwie 21 stopni. Radio Yam-Yamowe ogłasiło dziś pełnię lata. Pierwszy słoneczny dzień od 2 tygodni. Fala upałów. 21 stopni. Na wszelki wypadek Bebe zapakowała sandały i deszczak.

Tymczasem Bebe utuczyła wiekopomne dzieło naukowe kolejnym rozdziałem. Spakowała się właśnie i jak zwykle po nocy żegna się przedwyjazdowo. Ostatni tydzień w Yam-Yamowie minął jak z bicza strzelił. W międzyczasie Bebe:
- czosnkiem i mlekiem opanowała napad gorączki, co przypałętał się bez sensu na całe cztery dni.
- zjadła własnoręcznie upieczony chleb (sprawdzony przepis dla leniwych: blog moje wypieki).
- odkryła, że szynka sopocka składa się nie tylko z mięsa, ale i z innych magicznych składników np. cukru.
- nauczyła Wiewióra, że amerykańskie masło orzechowe to jednak nie jest najlepszy wybór (orzechy plus cukier pod trzema nazwami!).
-  podczas zakupu nowych cichobiegów, dowiedziała się że jest doświadczonym biegaczem, skutkiem czego obrosła w piórka.
- odbyła udany dziewiczy 80 minutowy lot w profesjonalnym nabytku biegowym. bieganie jest fajnie!
- dowiedziała się, że jak posłuchać Bebe, to ta raczej woli jeść maliny z jogurtem i świeżym mango niż pączki z nadzieniem toffi.
- po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie dokończyła ciasta do kawy, bo już nie miała ochoty.

- dowiedziała się, że w Bangladeszu gotuje się i spożywa liście ogórka i dyni. Czy ktoś próbował?


A teraz dopija piętnastą melisę i cieszy się, że jutro o tej porze będzie popijać gruzińskie wino w jakuzzi u Hanyzki podgryzając 30 kg ogórków ukiszonych na jej cześć.

Do całuśnych kompulsów z Wiewiórem jeszcze 13 spań!

poszła bebe do lekarza, a lekarz....

20.07.2011
....a lekarz się spóźnił! Kazali Bebeluszkowi kwitnąć dobre pół godziny na krzesłach obitych sztuczną zieloną tapicerką. Przesiadywanie w tym odcieniu zielonego, raczej nie koi nerwów, ale przyczyniło się do rozszerzenia Bebeluszkowej wiedzy o nieletnich modelkach z Yam-Yamowa, sekretach królewskich ślubów, ofercie nieruchomości w regionie oraz papierowych torebkach jako nieodzownego wyposażenia osób cierpiących na ataki paniki.

Ciekawe, co powiedzieliby moi profesorowie, gdybym po kolejnej korekcie wyjęła z papierową torebkę z kieszeni. Czy to jest w ogóle pozytywna terapia? Trochę kojarzy się z  dziećmi rosyjskiego metra inhalującymi butapren...

Nagły okrzyk wyrwał ją z zamyślenia:
- Bebeluszek! - Czarny jak węgiel lekarz spojrzał w pusta przestrzeń poczekalni i zatrzymał wzrok na czerwonym płaszczu Bebe.

Ale mnie przestraszył!  Jesssuuuu! To ten sam lekarz, co myślał, że siniaki od biegania to grzybica.....ratunku!!!!

Tu czytelnikowi należą się wyjaśnienia. W Krainie Yam-Yam nie ma lekarzy rodzinnych przydzielonych każdemu pacjentowi. Jest za to przychodnia z całą grupą lekarzy. W razie potrzeby pacjent rejestrowany jest na kolejną wizytę do lekarza, który jest właśnie dostępny. Dopiero z czasem Bebe zorientowała się, że ci najlepsi lekarze, zabukowani są nawet do trzech tygodni do przodu. A inni są ZAWSZE dostępni. W Yam-Yamowie chorobę trzeba sobie zaplanować. A z poważniejszymi dolegliwościami modlić się na rychłą lukę w grafiku tych najbardziej obleganych specjalistów.

Na szczęście Bebe nie poszła tym razem z choroby, ale z potrzeby. Skończyły się jej pigułki anty-potomkowej mocy, a te przepisywane są tutaj przez lekarza ogólnego. Bebe zna Yam-Yamowe niewiasty, które nigdy jeszcze nie spotkały ginekologa. Fakt ten doprowadził już nie raz Bebeluszkowe brwi do wyżyn skalpu, ale to już temat na inna historie.

Weszła Bebe zatem do gabinetu lekarskiego, usiadła na kolejnym zielonym krześle i czeka. Lekarz stęka, masując sobie plecy, i zawiązuje się następująca rozmowa:
- Przepraszam za spóźnienie. Plecy mnie bolą, wie Pani? Bylem na siłowni i mi coś strzeliło. Jak mogę Pani pomoc?
- Potrzebuję nową receptę.
- Tak. Hmm.....Pani jest na Yasmin. Czy Pani jest z Polski?
- Tak.
- Kobiety z Polski lubią Yasmin.

A co to ma do rzeczy z moja narodowością?! Poprzednie pigułki to był chaos insulinowy i depresja, trzeba je było zmienić. To tyle. Dlaczego nie czytasz danych na mojej karcie?

Bebe spojrzała z niedowierzaniem, które powiększyło się jeszcze bardziej, gdy padło pytanie:
- Czy jest Pani świadoma, że tabletki nie uchronią pani od chorób przenoszonych droga płciową? A może chciałaby Pani zastosować inną metodę?


Nie! NIE! NIE chciałabym zastosować innej metody! Krzyczy w duchu Bebe , w wyobrażeniach uderzając głową lekarza o ścianę. Ile razy mam wam tłumaczyć, że nie potrzebuję pigułek jako antykoncepcji. Potrzebuję ich na radzenie sobie z jajnikami w kropki.Zresztą co ja będę tłumaczyć?! To ty masz wiedzieć lepiej! Masz wykaz moich danych przed sobą, więc czytaj je ze zrozumieniem! 

Bebe uśmiecha się grzecznie i dziękuje lekarzowi za tą opcję. Tym razem nie skorzysta. Po pytaniach wstępnych następuje seria rutynowych badań. Najpierw konował kazał Bebeluszkowi wspiąć się na wagę i odczytać wynik, bo sam nie mógł się pochylić.
- Utyła Pani! - stwierdził z naganą - Czy to było celowe?

Bebe pozostawiła to pytanie bez komentarza.

Pomiar temperatury omal się nie odbył, bo lekarz nie mógł znaleźć czystej końcówki termometru pośród papierów, pustych pudelek i opakowań ibuprofenu. Następnie kazał Bebeluszkowi samodzielnie umieścić się w aparaturze do pomiaru ciśnienia krwi, a na koniec wręczył Bebeluszkowi stetoskop i mówi:
- Niech mi pani założy.
- Ale gdzie?! - pyta Bebe skonfundowana - Do uszu?
- Tak, poproszę.
Głośno stękając, nie usłyszał żadnych zmian w płucach Bebe. Wręczył jej zieloną receptę i życzył udanego dnia.

chlebem i solą

18.07.2011
Welcome! Jak mówi londyńska Babcia, z którą w zamierzchłych czasach młodości Bebe studiowała sztuki mniej lub bardziej piękne w Mieście Pierników. Babcia jest babcią, bo już po dwóch (z przewidzianych czterech) godzinach kwitnięcia przy sztaludze siadała na kubikach z ciężkim stęknięciem masując obolałe plecy. A wieczorem w domu, kładła się z Bebe na tapczanie z nogami do góry i przysięgała, jak co tydzień, że się zapisze na basen. Zatem welcome! Bebe wita was własnoręcznie upieczonym chlebem z pełnego przemiału i mąk różnistych (żyto, pszenica i cieciorka). Soli w nim całe dwie i jedna ósma łyżki:



Wojaże były bujne w wydarzenia, przemyślenia, ciekawych ludzi, pyszne potrawy, inspiracje, zieloną trawę, morski piasek, wiatr we włosach, naukowe wynurzenia i pracę od świtu do zmroku. Czy uda się zachować to wszystko od niepamięci, czas a właściwie wiekopomne dzieło naukowe pokaże. To ostatnie rozpycha się w Bebeluszkowym życiu łokciami. Bebe karmi je solidnie, bo przecież przez żołądek do naukowego serca. A dzieło rośnie jak na drożdżach, głaszcze się po coraz tłustszym brzuchu i domaga się coraz dłuższych kontemplacji siebie. Bebe znosi to z pokorą, tylko czasem pochlipując nocami w poduszkę.

Już długo jednak, bo bilet do kraju już wykupiony. Jeszcze tylko 8 spań.
Bebe zatem spina naukowe mięśnie na mózgu, by móc bez wyrzutow sumienia porzucic wiekopomne dzieło naukowe na całe dwa tygodnie. Jest w tym jakieś radosne oczekiwanie, trochę jak przed świętami. Hanyzka chłodzi węgierskie wino. Bebeluszkowi rodziciele kiszą już ogórki.. Bułka Starsza z Młodszą aż piszczą z niedoczekania. Bebe zaczyna śnić o chrupiącej kalarepce i soczystych marchewkach.

Auto Post Signature

Auto Post  Signature