Image Slider

Dieta niskotłuszczowa

30.11.2011
by Ashley-Cooper Cartoons


Zachciało się Bebe deseru, a dokładniej (uwaga będzie kryptoreklama) ryżowego cudaka Müllera. W yam yamowym supermarkecie do wyboru opcje były dwie: toffi i toffi low fat. W Bebe odezwała się stara odchudzaczka: low fat! low fat! - agituje. Ale się przecie nie odchudzam - myśli Bebe sprawnym ruchem przekręcając obydwa kubeczki na tabelkę z wykazem składników. Odchudzaczce, aż szczęka opadła z wrażenia. Toffi low fat miało więcej kalorii niż toffi solo!!! Brak tłuszczu nadrobiono bowiem cukrem. Mimo, że zazwzczaj kaloria jest wyznacznikiem smaku, tym razem Bebe nie poszła tym śladem.

Rząd Wysp Brr trąbi o epidemii otyłości. "Jedz jogurt zamiast lodów! Wybieraj produkty niskotłuszczowe!". Yam yamy masowo szturmują siłownie i półki z dietetycznymi produktami. A koncerny żywnościowe obrastają słoninką, żerując na marzeniach o Świętym Graalu Wagowym i wiecznym szczęściu w Krainie Idealnej Sylwetki. I co się dziwić, że naród wyspowy, mimo boomu na diety, nadal tyje!

Deep Purple na krześle

28.11.2011
Weekendowy Teatr Variété przedstawia koncert Deep Purple w Wielkim Mieście, czyli ledwo Bebe odespała zlot Katarzynek u Zoyki, a już biegła na kolejny pociąg.

Osiemnaście lat temu, to samo miejsce, ta sama piosenka, ta sama moc. Tylko siwych włosów trochę mniej.

Nie tak Bebe wyobrażała sobie koncert legendarnej grupy rockowej i zdaje się nie była w tym rozczarowaniu osamotniona. "Ale jesteście świetnie zorganizowani!" - krzyczy ze sceny Ian Gillan do siedzącej w równych rzędach widowni - "Te rzędy są okropnie równe! Musimy coś z tym zrobić!"

Chłopaki na scenie w dymie i czerwonych reflektorach naparzają w gitary, keyboardy, perkusje i struny głosowe. Czterdziestoosobowa orkiestra rżnie równo razem z nimi. A na tubylcach nie robi to najmniejszego wrażenia. Siedzą przyklejeni do równych pod linijkę rzędów krzeseł, klaszcząc niemrawo przy największych gitarowych solówkach. Niektórzy zapatrzeni w ekrany aparatów i kamer, zdają się być tu tylko ciałem. Pomyśleć, że ci ludzie (chłopaki na scenie i widownia) to ten sam rocznik. Ruch nastąpił dopiero przy piosence finałowej. Rzędy środkowe powstały, kilku odważnych poguje pod sceną, a pani na lewych trybunach wywija czupryną. Dym na wodzie poruszy każdego Yam Yama.

Po koncercie tubylcy szturmują puby, a Bebe wymyka się za kulisy. Tam inny świat: skrzynki, kufry, plecaki, rurki, deski, rampy. Techniczni w hełmach i odblaskowych kamizelkach w pełni gotowości do złożenia sceny. Gitarzysta Deep Purple chodzi w kółko z sennym pięcioletnim blondynkiem na ramieniu. Dyrygent orkiestry szuka w czarnej torbie szalika. Bebeluszkowa ex-współlokatorka, grająca w orkiestrze pierwsze skrzypce, niesie herbatę w plastikowych kubkach. Brazylijczyk kontrabasista konsumuje sałatkę z buraków, a saksofonista z piwnym brzuszkiem pakuje do plecaka zdobyczny bochenek chleba, który ostał się po przed-koncertowym cateringu.

"Sprofanowano koncert legendarnej grupy rockowej - krzesłem! Zwykłym składanym krzesłem, z siedzeniem-klapką jak w kinie. Jak to możliwe?" - stwierdza Bebe z niesmakiem. Brazylijczyk kiwa zgodnie głową i dodaje: "Na Wyspach każdy koncert tak wygląda. Szkoda."

Za chwilę wołają muzyków do autobusów, a Bebe zostaje oddelegowana na dworzec kolejowy, na którym Yam Yamy prezentują koncertowe zdobycze w postaci koszulek nabożnie oglądanych w pełnej skupienia ciszy.

Bebe wsiada do pociagu i zasypia z jedną myślą: Być jak Deep Purple.....Być jak Deep Purple....

°°°
Po takim weekendzie potrzebny jest urlop.

Katarzynki

27.11.2011
Śledzik Katarzynkowy


Zoyka to dziwna osoba. Tarza się po podłogach, sofach i dywanach. Rży przy tym jak źrebak, co się najadł koniczyny. Zwłaszcza po rozpakowaniu królewskiego prezentu, bardzo dukanowego i w słoiku. Bebe, jako okrutny Król Śledzi, ofiarowała Zoyce kilku niesubordynowanych poddanych w zalewie octowej.

Pociąg ogórek spóźnił się popisowo. Żeby się współtowarzyszom niedoli nie nudziło, Bebe urządziła przedstawienie na trzy pęki różnokolorowych róż, celofan, bibule i nożyczki. W scenie finałowej, zapakowała spektakularny bukiet w czerwoną torbę i opadła na fotel celem regeneracji. Hindus z przenośną telewizją zmienił z ulgą kanał na wiadomości irackie.

Godzinę później Bebe mroziła pęciny przed stacją kolejową na Zoykowej wsi. Sobowtórki Zoyki parkowały przed wejściem, odbierały pracujących mężów, dzieci szkolne i ciotki w odwiedzinach. Bebe nawet do jednej pomachała, co jednak nie wywołało oczekiwanego odzewu. Sama Zoyka dotoczyła się dziesięć minut później swą wyluzowaną bryką ze skrzynią biegów sprawną inaczej. Włosy blond, seksi kostiumik, sztuczne futro, i obcasy - były. Grubości i depresji - nie zanotowano.


Fakt faktem, że Pierre Dukan zbałamucił Zoykę doszczętnie. Sama nawet przy imieninach wcina białko z białkiem, gościom każe nadrabiać węglowodanowe niedobory. Zoyka dziwna jest, więc wszystko działo się na dodatek w odwrotnej kolejności. Najpierw na ławę wjechała kawa, potem ciastka, chipsy, drinki, a na koniec sałatka i kiełbasa. Gdzieś między ciasteczkiem za Zoykę a czekoladka za Zoykę, nadciągnęła odsiecz w postaci Jojo z ognistym włosem. Jojo mieszka w sąsiedzkiej wsi, zna Zoykę nie od dziś i  jest jedyną osobą, jaką Bebe zna, która może, a nawet powinna, nosić podkoszulki ze świecącą nitką. Takie Jojo można przyjmować z otwartymi ramionami.

Picie z Zoyka to ciężka praca, bo do procentów Zoyka ma lekka rękę. Zamiast soku z odrobina wódki serwuje wódkę ze wspomnieniem soku. Sama gospodyni w oficjalnym gronie popija jedynie bezprocentowe bąbelki w wersji light. Nieoficjalnie zaś znikała częstokroć w samotnych czeluściach kuchni, z których wracała zawsze weselsza. Ciekawe.

Po takim wstępie, cała trójka wybrała się do klubu pod tęczowym autobusem na tańce-wygibańce w towarzystwie pań i panów prostych i zakręconych. Z jedną Panem-Panią Zoyka chciała nawiązać fotograficzna przyjaźń, która nie trwała jednak długo, bo Zoyka sięgała jej do pępka. Pan-Pani miała fajowe chude nogi na mega obcasach i super perukę na pazia. Drobiła przy tym, jak sama Tina Turner i w ogóle fajowa była, dla Zoyki nawet uklękła. O trzeciej rano procenty zaatakowały Jojo. Teleportowano ją zatem do łóżka, a Bebe z Zoyką do kuchni. Pytlowały do białego rana, pijąc wodę na umór (Zoyka) i wyjadając ser z koreczków (Bebe). Przy okazji Zoyka wymalowała Bebeluszkowi pół własnego żywota, które dowodzi, że Zoyka to zdecydowanie Mietek z Najtwardszych.

Rano było mgliste, przerwane jajecznicą i hektolitrami wody. Tuż przed wyjazdem Bebe, w Zoyce obudziła się Matka Polka, która zapakowała w dwa plastikowe worki furę ciastek, bardzo nie dietetycznych. Na wypadek, gdyby śnięta Bebe w ciągu półtorej godziny w pociągu zamieniła się Ciasteczkowego Potwora.

Ciasteczka leżakują teraz na kuchennym stole, przypominając Bebe, że fajna ta Zoyka, choć dziwna.

p.s. Zdjęć Bebe nie posiada. Bebeluszkowy aparat ukradł keczupowy listonosz. Może Zoyka coś niebawem uwirtualni.

Zoykowe fanaberie

25.11.2011
Dziś wieczór Bebe będzie oglądać Zoykowy krater po biopsji, który umieścili na jej piersi jak medal. W związku z przyjazdem Zoyka zadaje zoykowate pytania: Jesteś wszystkożerna? A wszystkopijna? Głębsza analiza wykazuje, że Bebe je zdecydowanie wszystko, oczywiście w ramach przyzwoitości. Od zawsze nie lubiła salcesonu i galaretki w czekoladzie i to się akurat do dziś nie zmieniło.

Jeśli chodzi o picie to jest pytanie z typu trudniejszych. Bebe chętnie poi się wodą z cytryną, zieloną herbatą bez cytryny, sokiem każdym oprócz maracujowego, malibu z chudym mlekiem, fidelem z ogórkiem i wytrawnym winem (im czerwieńsze tym lepsze). Nie lubi coli, wódki na czysto, kompotu i słodkich ulep udających wino. Po mleku pełnotłustym bywa jej niedobrze. Po bąbelkach jest śmieszna. Kawę Bebe pija sporadycznie, głównie na wychodnym i z pianką. Czyli chyba nie jest wszystkopijna?

Zoyka na początku zarzekała się, że tańczyć nie pójdzie, bo jest gruba i z depresją. W zamian zaoferowała wystawną kolację (!!!). Bebe zlożyła veto. Nie będzie raczyć się z Zoyką przy suto zastawionym urodzinowym stole tylko po to, żeby następnego poranka wysłuchiwać wagowych lamentów i pogłębiających się symptomów depresji. Bebe nakazała sukienki, szpilki i tańce. Początkowo Zoyka oponowała, ale słabo. Na tyle słabo, że nawet sukienkę nabyła drogą kupna.Teraz tylko innych gości trzeba przekonać, że im się chce i że mogą. Nie będzie to trudne, bo wymówki mają naprawdę kiepskie:
a. brak sukienki,
b. zazdrosny Mężczyzna zabraniający udziału w imprezie w różowym pubie.
Kiecka zawsze się znajdzie, a Mężczyzna jest na pozycji straconej. Nie dość, że wiek mamy XXI a nie XIX, to Mężczyzna rezyduje poza wyspą. Co z oczu, to z serca.

Co Bebe Zoyce kupiła w ramach prezentu, nie może tutaj zdradzić. Zoyka należy bowiem do bebeluszkowych podglądaczy. Jedno jest pewne: podarunek jest iście królewski. A co!

Pachnie świętami

22.11.2011
"Idą Święta! Kup Viagrę po nowej, niższej cenie!" - powiadomiła Bebeluszka skrzynka e-mailowa. Jeszcze miesiąc temu, ta sama Viagra była dobra na jesienną chandrę i odstraszanie duchów sypialni nie tylko w Halloween.

°°°

Jak święta to i zima, czego oznaką w Krainie Yam Yam jest obecność szarej permanentnej chmury. Niebo wygląda jak pomalowane na grubo nijaką matową nieprzepuszczalną emulsją. Na wschodzie wcale nie jaśniej niż na innych krańcach świata. Ani jeden promień nie przebija się przez tę powłokę. Po krainie krążą legendy, że dezorientowało to dawniej statki hiszpańskie w natarciu na wyspowe brzegi. Czyżby wynalazek królowej? Z szarej chmury siąpi, dżdży, kropi, leje, zacina, pada, mży. Ale na pewno nie prószy. I jeszcze długo nie poprószy, a może nawet i wcale. Jeśli jednak stanie się cud białego puchu Kraina Yam Yam stanie oniemiała z zaskoczenia, jak niemal co roku.

°°°
Z Tatusiem Bebeluszka  na czacie rozmowy (bo Tatuś Bebeluszka jest bardzo postępowy. Rozmawia na czacie, posiada też wirtualne Szorty Cichych Ruchów i poluje hobbistycznie na wampiry):

Bebe: Macie jakieś życzenia do Mikołaja?
Tatuś Bebeluszka: W tym roku mamy tylko niematerialne życzenia. Po wiadrze zdrowia i po drugim Waszych uśmiechów. To nam w zupełności wystarczy.
- Kurcze, Mikołajowi wiadra właśnie wyszły. Wiewiór w zamian proponuje śrubokręt.
- Super prezent. Wiewiór to jest gość.
- No on się zna na prezentach! Tylko nie wiem czy Mama też chciałby śrubokręt....?
- Rozumiem, że wpadniecie do nas na święta.
- Może w przyszłym roku.
-To już może z Wnusiem?
- Musielibyśmy się bardzo postarać.
- To do roboty!
- Yyyyy....przez Skypa będzie ciężko zmajstrować.
- To fakt, zapomniałem.


°°°
Tego samego dnia z Bułką starszą, zwaną też siostrą, jak zwykle na czacie (właściwie to nadal nie wiadomo dlaczego Bebe z Rodzinem komunikuje się poprzez klawiaturę):

Bułka starsza: Dla Wiewióra kupimy kostkę rubikę, proszę o konsultację, jaka by mu pasowała?
Bebe: Najlepsza pewnie byłaby 7x7 albo 6x6. 5x5 dostał od nas raz na święta i już tyle razy układał, że kolory się zdarły i malował je sobie na nowo lakierami do paznokci.
- No to trzeba iść na całość i niech będzie 7x7.
- Chyba muszę sobie znaleźć zajęcie na święta. Taka kostka to niezła konkurencja. Jak dostał kostkę 5x5 to przez sześć godzin powrotnej podróży pociągiem nie odezwał się do mnie ani słowem! Taki był zaabsorbowany. A jak już ułożył, wręczył mi i mówi: "Pomieszaj, ułożę na nowo!" Niedoczekanie!
- To nie chcesz? Bo jeśli mamy Ci zepsuć święta, to dasz mu na inną okazję
- Chcę! Taka kostka to najlepszy prezent dla Wiewióra. Spoko, najwyżej nadgonię bebeluszkowe słowotwórstwo.
- A co do paczki z Polski, to jakieś spożywcze sprawy? Krakowska sucha?
- Kiełbasa jak najbardziej!
- Śliwki w czekoladzie? Torcik wedlowski? Delicje? Coś polskiego słodkiego?
- Nie, nic z tego nie lubię. Nie no, kiełbasa. Ze słodkich rzeczy to chyba jedynie kisiel.
- Kisiel, jaki smak?
- Czerwony! Nie lubię smaku zielonego ani żółtego, pomarańczowy ujdzie.
- Czyli chyba będzie truskawka i wiśnia.
- Wiśnia jest najlepsza.
- Porzeczkowy?
- A taki robią????
- Nie wiem, wymyślam.
- To dopiero technika poszła do przodu.
- Chemicznie wszystko się da zrobić.
- A! Jak masz to poproszę jednego suchego grzyba. Do bigosu.

Wiewiór i Bebe - cz.IV: Fotoplastikon wspomnień

20.11.2011
Czasem wspomnienia są jak seanse w fotoplastikonie. Scena, cięcie, scena, cięcie. Pojedyncze obrazki  łączą się w logiczną całość, ale brak jej ciągłości. Z Kopenhagi Bebe pamięta właśnie takie obrazki. Ciepłe, radosne chwile zamrożone na krótką wieczność. Życie smakowało wtedy młodością.

Gdzieś nad morzem w drodze do Kopenhagi. Sierpień, piąta rano.

Piątka szaleńców przed samochodem na granicy krzyczy do kamery "cheese". Mewy serfujące między burtą promu a szarymi bałwanami. Słońce wschodzące z morskiej kipieli. Włosy Bebe wirujące na wietrze. Juliusz na skale rozkłada ramiona, patrząc w otwarte morze. Bose stopy Wiewióra na mokrym piasku. Chleb z serem i wino na śniadanie na plaży. Kręte uliczki Kopenhagi i zanieczyszczone kanały. Najdroższe piwo świata. 8 euro. Młody mężczyzna w białej koszuli na ławce, w ręce dzierży pędzel, a nad nim stojak z tysiącem wieszaków - pół białych, pół jeszcze niepomalowanych. Wronka trzy czwarte zatrzymana wpół słowa z palcem wskazującym do góry. Kudłaty na antycznym krześle, a przed nim Wiewiór na klęczkach sprowadzający konstrukcję drewnianego mebla. Wesołe miasteczko. Korek na ścieżce dla rowerzystów. Biały most do złudzenia przypominający San Francisco.Wronka ze śmiechem wychyla głowę za szybę samochodu. Pięć kebabów na obiadokolację. Bebe z półprzymkniętymi oczyma łapie ostatnie promienie słońca. Przystanek nad rzeką. Wronka uśmiecha się do obiektywu, a w tle długie włosy Wiewióra odwróconego do niej plecami. Wronka z Kudłatym na kredowych klifach. Dłonie Wiewióra splecione na bebeluszkowej nodze i jego głowa kołysząca się we śnie na oparciu tylnego siedzenia samochodu.

Do Stumilowego Lasu dojechali o północy. Kudłaty, lewo żywy ze zmęczenia, odwiózł Wiewióra do akademików. Niespodzianka - przywitał ich Tomasz siląc się na uśmiech - Jestem tu od wczoraj. Jutro muszę wracać. Gdzieście wszyscy byli??? Serca grupowo stanęły z wrażenia. Tomasz wpakował zdumionego Juliusza do swojego samochodu i tyle ich widzieli.

Bebe zawahała się przez chwile, czy może pójść z Wiewiórem, ale z braku reakcji ze strony rzeczonego, pozwoliła się zawieźć do hipisowskiego pałacu. A tam w ogrodzie Komputerowi Ludzie raczyli się winem w dużych ilościach i sałatką z tofu. Żeby zagłuszyć rozczarowanie, Bebe przyłączyła się do opowieści o Star Treku, polskiej kiełbasie i programowaniu małych ludzików w internecie. Pytania o tym, co po Obcym zbyła zdawkowym wzruszeniem ramion.

Wiewiór został na parkingu sam i do dziś nie wie, jak to się właściwie stało.


Rogale

19.11.2011
Rogal Marciński z cukierni "U Nanuśki", czyli prosto z Hiszpanii.

Czerwona kartka z wezwaniem na pocztę paczkową leżała na półce przy schodach już od środy. Poczta paczkowa jest zdecydowanie nie po bebeluszkowej drodze, czyli po drugiej stronie miasta. Zwłaszcza, że ciało pedagogiczne w swej spontanicznej dobroci dało Bebeluszkowi przyzwolenie na pierwsze w życiu godzinne przedstawienie naukowe przed studencką gawiedzią. Przejęta, by się z kagankiem oświaty nie potknąć, Bebe o czerwonej kartce zapomniała. 

Jestem oazą spokoju. Jestem oazą spokoju - Bebe instaluje swój komputer przy lektorskim pulpicie - Po cholerę trzęsą mi się uda???? Przecież jestem oazą spokoju! Bebe włącza prezentację i czyta na głos tytuł, zastanawiając się przy tym, dlaczego właśnie teraz zaschło jej w ustach. Wdech, wydech. Patrzy w studenckie twarze w rządkach przed sobą. Twarze znudzone, zmęczone, zainteresowane, nieobecne, pilne, uważne. Twarze bynajmniej nie wyspowe! Tubylców można policzyć na palcach jednej reki. Reszta to Niemcy, Chińczycy, Rosjanie, Kenijczycy, Irańczycy i Banglijczycy. Nie do pomyślenia w Polsce! Co czyni yam yamski uniwersytet tak popularnym wśród zagranicznych studentów? Czyżby żaden tubylec nie.... - dalsze rozważania przerwała złośliwość rzeczy martwych, czyli brak obrazu w przykładowym filmie. §$%&/#!!! - Bebe uśmiecha się przepraszająco i trzęsącymi się rękoma restartuje prezentacje. Po wykładzie fala pytań - Studenci to nie publiczność konferencyjna, na te pytania jest odpowiedź. Po wykładzie, zamiast jabłka, na lektorskim pulpicie Bebe lista adresów mailowych zainteresowanych projektem osób. Powtórka z rozrywki pedagogicznej w lutym. Jestem oazą spokoju. Jestem oazą spokoju.

Do wczoraj dołączyła do czerwonej kartki jeszcze jedna, co oznaczało, że to pilne.  
Na poczcie paczki trzy: dwie duże, szare i jedna mała, ale bardzo kolorowa. Bebe zaczęła rozpakowywanie od tej ostatniej.

Nanuśka w dalekiej Hiszpanii, kultywując świecką poznańską tradycję, dokonała wypieku rogali (niemal) Marcińskich, bo bez certyfikatu. Niefortunnie pochwaliła się owym czynem w wirtualnej rzeczywistości, która zemściła się na niej w postaci głodnego nowych wrażeń kulinarnych Bebeluszka. Nanuśka pożałowała samotnego stworzenia na deszczowej wyspie. Zapakowała dwa rogale w folijkę i pomarańczowe jak słońce serwetki (bo Nanuśka, jak Bebe, nie profanuje żywności błękitem). To wszystko zamknęła w różowym pudełku wykładanym tanią miłością w serduszka i posłała do góry. 

Kolorowy papier z naklejką "Pilne" i napisem "Cukiernia u Nanuśki", wylądował w niecierpliwych strzępach na podłodze. Jak miło, że komuś się chciało chcieć! Jak miło, że Nanuśce się chciało! W środku dwa rogale marcińsko-hiszpańskie domowej produkcji z zaklęciem: "Żeby ci poszło w cycki". Bebe zjadła i czeka na efekty. 



Mały niebieski talerz

15.11.2011
Od zeszłego czwartku Bebe czeka, aż naczynia same się zmyją. Każdego ranka sprawdza podmiot badawczy, który wykazuje niestety niepożądane tendencje rozrostowe. Mogłaby poczekać jeszcze dzień dłużej, żeby był okrągły tydzień, ale śniadanie w obliczu błękitnego talerzyka przekracza progi wszelkiej tolerancji. Czarny kwadratowy z białymi w kolorowe kropki urządzają pool party w zlewie. Niebieski, ostatni z czystych, zdecydowanie nie zachęca do konsumpcji razowca z pomidorami.

W pierwszym dniu zadomawiania się w Krainie Yam Yam, Bebe musiała podjąć ważną decyzję: majtkowy niebieski czy rozmemłany beż? Tubylczy supermarket oferował tylko dwie opcje taniej porcelany Made in China. Bebe w beżu zawsze wyglądała blado, padło zatem na błękit. Dopiero później Bebe dowiedziała się, że:


"A jaką rolę odgrywa w tym wszystkim mały niebieski talerz? To proste. Porcja nałożona na mały talerz wydaje się znacznie większa od dokładnie takiej samej leżącej na dużym talerzu. W ten sposób oszukujemy nasz mózg, który po porcji jedzenia na małym talerzu jest bardziej syty. Umysł można oszukać też kolorem. Uczucie sytości pojawi się szybciej na niebieskim talerzu, bo niebieski hamuje nasz apetyt." (deri, fakt.pl,22.07.2011)

Niebieski jest małym, śniadaniowym talerzykiem. Jedzenie nałożone na niebieski nie wykazuje właściwości magicznych i nie pomnaża się w oczach: deska z dżemem pozostaje deską z dżemem. Sztuk jeden. Deska z dżemem zjedzona z niebieskiego nie syci bardziej niż z białego w kropki. Deska z dżemem generalnie nie syci. Niebieski nie powstrzyma też Bebeluszka od spożycia owej deski z dżemem, a w przypadku głodu nawet i pięciu, i zasmażki. Nie takie numery z bebeluszkowym narządem dowodzącym. Ale, jedzenie na niebieskim do przyjemnych przeżyć estetycznych nie należy, co powoduje skrócenie średniego czasu konsumpcji o połowę (niebieski to po prostu kiepskie tło). Ciekawe co na to amerykańscy naukowcy? Czy wyjątek potwierdza regułę?

°°°

Żelki Jelly Babies | http://nicksayswhat.co.uk

Na dokładkę mądrości Wiewiórowe, czyli randki na Skypie wieczorową porą:

Wiewiór: Znasz Jelly Babies?
Bebe: Te żelki w kształcie dzieci?
Wiewiór: Tak. Przeprowadzili badania na temat: w jaki sposób ludzie jedzą Jelly Babies.
Bebe (w myślach): Ja odgryzłabym najpierw głowę.
Wiewiór: Mężczyźni zjadają Jelly Babies w całości, a kobiety (zwłaszcza wielodzietne matki) odgryzają im najpierw głowy!
Bebe (w myślach): Uff..to .znaczy, będę dobrą matką!

Byle do poniedziałku.

13.11.2011
Para zakochanych trzyma się za ręce nad talerzami spaghetti. Przy stoliku obok gruby pan w koszuli w drobna niebieską kratkę wstaje z trudem, by wznieść toast. Blada twarz starszej kobiety uśmiecha się do niego z naprzeciwka i puszcza oko do siedzącej obok eleganckiej czterdziestolatki z blond lokami. Balon z numerem 21 uwięziony nad czarnymi głowami trzy młodych Chinek chybocze się lekko na różowej wstążce. Mały chłopiec uciekł siedzącym w rogu sali rodzicom, wspina się na palce, z baru sałatkowego ściąga koszyk łyżek na podłogę. Cała sala odwraca się w jego stronę.

Ludzie się śmieją, ale Bebe nie słyszy ich głosów. Odwraca się od szyby, poprawia czapkę i włączyła empetrójkę. Od piątkowego popołudnia nie zamieniła z nikim słowa.

Punkt siedemnasta pustoszeją uczelniane korytarze, studenci jadą po wałówkę do rodzinnych domów, profesorowie znikają w pociągach do Wielkiego Miasta. W tygodniu pracy cisza biurowa jest na wagę złota, ale w piątkowy wieczór robi się nagle niewygodna, jak źle dopasowany stanik. By nie słuchać ciszy, Bebe się czymś zajmie. Pocieszy smsem przyjaciółkę w depresji, zaprojektuje koszulkę siostrze, uciszy studenckie obawy mailami, pogratuluje nowej pracy znajomemu z Facebooka, poda przepis na karpatkę młodej matce na forum, a na czacie wysłucha rozterek przyszłej rozwódki.

Po drodze do domu wstąpi do supermarketu. Przy odrobinie szczęścia pani przy kasie zapyta ją, jak minął dzień.

Kaloryfer

10.11.2011
Ani wina ani lodów nie było, bo Bebe nie miała ochoty. Poza tym to takie zwyczajne, a okazja ponadto. Bebe zaszalała na całego. Włączyła ogrzewanie! Nawet termofor zwerbowała, żeby jej stopy grzał w znowu zimnej i samotnej kołdrze. Wiatr w skrzydłach sztormowy. Pomysły na nowe słowotwórstwo nie dają zasnąć, potrzeba dopracowania istniejących maszynopisów rośnie. Tylko dlaczego właśnie teraz każą pisać wiekopomne dzieło naukowe? I czy lutowanie sensorów do płytek prototypowych nie może poczekać do wiosny?? Praca naprawdę potrafi przeszkadzać w tworzeniu rzeczy ważnych.

A jak już jesteśmy przy ogrzewaniu. Bebe znowu czuje się gruba, choć wie dobrze, że grubość to nie uczucie. Wszystkiemu winna jest koleżanka w doktoranckiej niedoli, która rozebrała się do naga przed komisją egzaminacyjną grając Ewę z jabłkiem. To się nazywa sztuka, zwłaszcza jak się uprawia performance naukowy badający interpretacje intelektualne widza w kontakcie z aktorem. Koleżanka ma nieprzyzwoicie fantastyczny kaloryfer brzuszny (prawdopodobnie norma u tancerek - przyp. autorki), co unaoczniło siedzącej pół metra dalej Bebe własne braki. O ile takowe  mięśnie środka też posiada, to przykrywa je pierzyna wałka. Debatę o interpretacjach działań koleżanki z kaloryferem Bebe dzielnie przemilczała w akompaniamencie męskiej części widowni.

----

Jeszcze raz dziękujemy za wsparcie i liczne gratulacje przesyłane drogą portali społecznościowych i nie tylko. Milo, aż do łez wzruszenia. Co będzie dalej, nie wiadomo. Organizator konkursu milczy jak zaklęty. Zatem czekamy. Tymczasem z niedowierzaniem spoglądamy na licznik odwiedzin Bebeluszkowa, który zanotował w ostatnich dwóch dniach ponad 3 tysiące turystów. A przecież Bebe nawet nie wie jaka będzie jutro pogoda ani kim była niejaka H.Mostowiak!

Tym serdeczniej witamy nowych czytelników pełnoetatowych, przypadkowych, tych dorywczych i tych od czasu do czasu. Zapraszamy do lektury bloga od początku, czyli jego końca oraz na bieżąco!

----

Blog w nagrodę dostał nową szatę graficzną. Szykuje się też premiera fejsbookowa oraz nowe działy na blogu, jak odsłonięty już "O autorce" . Zmiany nastąpią nagle a niespodziewanie, czyli niebawem.

Hero of the blog

7.11.2011



Bebeluszek (nie)codzienny  
literackim blogiem roku 2011 
w głosowaniu internautów.


Zaniemówić z wrażenia w takich okolicznościach nie wypada, więc Bebe skacze na jednej nodze z radości, aż pracownia drży. I zastanawia się: Najpierw lody czy wino? Coś wietrznie się zrobiło, w skrzydłach zwłaszcza.
 
Dziękujemy wszystkim fanom, miłośnikom, przyjaciołom, a przede wszystkim czytelnikom! To dzięki Wam i tylko Wam! Jesteśmy wzruszone, bardzo szczęśliwe i może nawet trochę odważniejsze.

Ukochania stukrotne!



p.s. Dla zainteresowanych oficjalne ogłoszenie wyników oraz pozostali zacni laureaci (o tak! grono bardzo fajnych bloggerów, polecam zerknięcie na ich strony) tutaj:
http://www.granice.pl/kultura,Znamy-Literackie-Blogi-Roku!,4133

Sztuczne ognie

4.11.2011


Cicho, zimno i dramatycznie. Tak miało być po wyjeździe Wiewióra, który jeszcze dziś na lotnisku nucił w bebeluszkowe ucho You are the hero of the blog na melodię "We are the champions" the Queen. Ateista, a taki w Bebe wierzący.

Zamiast ciszy jest rock'n'roll na żywo. W wigilię Święta Ognisk Anioły Piekieł otworzyły progi swego pubu dla bez-harlejowych tubylców. Pachnie siarką, a szyby drżą nie tylko od głębokich basów. Jak z armaty wystrzelane, czerwone i zielone świetlne kule, rozpadają się tysiącem gwiazd nad bebeluszkową wieżą.

Niebo rozpalali do czerwoności hinduscy sąsiedzi, już od tygodnia celebrujący Diwali, festiwal światła i dobrobytu. Jutro powinności ogniomistrza przejmą Yam-Yamy. W głównym parku zapłonie ogromne ognisko ku pamięci Guya Fawkesa - w kraju przodków Wiewióra bohatera narodowego, w Yam-Yamowie zdrajcy. Jak Bukę w Muminkach, ciepło i światło ze starych płonących palet zwieńczonych symboliczna kukłą przyciągnie pół Yam-Yamowa w kaloszach. Puszczą karuzelę w tan i będą lać piwo w strugach deszczu. Bebe doświadczyła tubylczego rytuału trzy lata temu, który stracił czar zwieńczony klasyczną grypą. Z braku podstawowego ekwipunku w postaci gumowców, Bebe będzie podziwiać tegoroczne fajerwerki z wysokości domowych pieleszy.

Dramatu też brak. Czas Zimnej Kołdry jest tym razem bardzo określony, a tym samym znośny. Bilet do Czarnego Lasu leży na bebeluszkowym biurku, jak gwarancja pocałunku z sześciotygodniowym odroczeniem.

Teraz tylko odliczać spania, zabijać czas pracą i czekać na fajerwerki: te prawdziwe, noworoczne.

Z ostatniej chwili...

3.11.2011
Siedzi Bebe na podłodze w piżamie, pije witaminę C na bolący migdał, ale gula w gardle od czegoś zupełnie innego:

"Już kilka dni temu zakończyło się głosowanie w plebiscycie "Literacki Blog Roku" – www.literackiblogroku.pl. Wiemy, że o tytuł ten - oraz o dodatkowe wyróżnienia - powalczą ostatecznie:

W kategorii blogów literackich:


Ogłoszenie wyników konkursu i plebiscytu nastąpi podczas 15 Targów Książki w Krakowie – zapraszamy w niedzielę. 6 listopada w godzinach 12:00-13:00 do sali seminaryjnej nr 1."

Ciśnienie niemal jak przed rozdaniem Oscarów. Bebe pociera kolankami i czeka na weekend.
Tymczasem głębokie ukłony lecą w stronę sympatyków, przyjaciół i oddawaczy głosów. Wielkie dzięki!

Auto Post Signature

Auto Post  Signature