Na starej Chińskiej mapie, na wodach jeszcze niezbadanych, widnieje ostrzegawczy znak: "Tu żyją smoki". Żeby przestraszyć potencjalnego śmiałka, kartograf wymalował tuszem dwugłowego potwora z rozdziawioną paszczą. Nieznane. Bebe wypływa właśnie na swe prywatne czarne wody. Choć czekała na ten dzień od dwóch i pół roku, to zamiast bryzy euforii, Bebe tonie w strachu. Najpiękniejsza część jej ciała, organ głównodowodzący, automatycznie wypełnia tajemniczą pustkę niepoznanego dwugłowymi niebezpieczeństwami.
Czy nie odwołają mi lotu? Czy Wiewiór to nadal ten sam? Czy oswoimy ponownie wspólną kołdrę? Czy wiekopomne dzieło naukowe polubi nowe miejsce narodzin? Czy podołam? Podołam? Podołam?
Pakowanie życia w paczki. Koniec, który jest początkiem, i nieodzowna w tym wszystkim kiczowata melancholia. Bebe doczytuje ostatnie rozdziały, zamyka z hukiem lub zupełnie po cichu, pakuje to wszytko w kartony i zamawia kuriera. Dostawa od drzwi do drzwi. Jeszcze dwadzieścia spań. Potem trzydzieści kilo na plecy i machamy Wyspom Brr białą chusteczką bez łzy w oku. Nie, to nie koniec. Wiekopomne dzieło naukowe przecież nadal w toku. Ale będzie jak w historyjce o dzieciach z Australii w elementarzu. Mieszkają setki kilometrów od siebie i porozumiewają się za pomocą te-le-ko-mu-ni-ka-cji. "Telekomunikacji" - trudne słowo, Bebe wykupiła tanie loty w obie strony.
To będzie już piąte życie. Piąte miasto, piąty dom. Ciekawe ile jeszcze zostało? I gdzie będzie ten ostatni?
Czy nie odwołają mi lotu? Czy Wiewiór to nadal ten sam? Czy oswoimy ponownie wspólną kołdrę? Czy wiekopomne dzieło naukowe polubi nowe miejsce narodzin? Czy podołam? Podołam? Podołam?
Po drugiej stronie lustra |
Pakowanie życia w paczki. Koniec, który jest początkiem, i nieodzowna w tym wszystkim kiczowata melancholia. Bebe doczytuje ostatnie rozdziały, zamyka z hukiem lub zupełnie po cichu, pakuje to wszytko w kartony i zamawia kuriera. Dostawa od drzwi do drzwi. Jeszcze dwadzieścia spań. Potem trzydzieści kilo na plecy i machamy Wyspom Brr białą chusteczką bez łzy w oku. Nie, to nie koniec. Wiekopomne dzieło naukowe przecież nadal w toku. Ale będzie jak w historyjce o dzieciach z Australii w elementarzu. Mieszkają setki kilometrów od siebie i porozumiewają się za pomocą te-le-ko-mu-ni-ka-cji. "Telekomunikacji" - trudne słowo, Bebe wykupiła tanie loty w obie strony.
To będzie już piąte życie. Piąte miasto, piąty dom. Ciekawe ile jeszcze zostało? I gdzie będzie ten ostatni?
Podołasz, podołasz, podołasz. A i dom się odnajdzie, to tylko kwestia czasu...
OdpowiedzUsuńNastawiam zatem budzik :)
UsuńPięć, to moja szczęśliwa liczba, może Twoja Bebe też. Szczęścia i odwagi by piateczkę oswoić:)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że nie mamy tylko jednego życia, wiedziałam...
Myślisz, że siedem, jak koty?
UsuńTam dom Twój, gdzie... Wiewiór Twój?
OdpowiedzUsuńDa rade, Bebe! :D
:D hahaha! Co racja, to racja.
UsuńBebeluszku, szerokiej drogi i sprzyajajacych wiatrow!
OdpowiedzUsuńGladkich lotow, przyjemnego ukorzeniania sie w Nowym!
OdpowiedzUsuńkoty mają tylko siedem?...to na pewno zaraz potem stają sie człowiekami:)
OdpowiedzUsuńŻyć jest bez liku, ale to kwestia wiary nie dyskusji:)
No właśnie nie byłam pewna...czy siedem żyć, czy życzeń? a może dziewięć? Rademenes mi się mami.
UsuńBędzie dobrze. Ciecierskowo trzyma kciuki :)
OdpowiedzUsuńpiąty! mój Poznań jest czwartym :) wcale nie zakładam, że ostatnim, choć korzenie jakby większe :)
OdpowiedzUsuńpodołasz, z uśmiechem i błyskiem w oku. spokojna o to jestem :)
Olga, z Jeżycami w sąsiedztwie żal się nie zakorzeniać :)
UsuńWiesz jak będzie dobrze? Wspaniale będzie. Zobaczysz. U mnie dom nr 8, nie licząc tych zagranicznych, bo byłby 10. albo i 11. Pakowanie życia w paczki - niech będzie, byle wiatr był we włosach. Powodzenia, bebeluszku!
OdpowiedzUsuńĆwiczę się w nieprzywiązywaniu się do dóbr materialnych. Paczki coraz mniejsze :) wiatr zaczyna hulać po pustoszejących kątach. A ja hulam z hula hopem.
Usuńbebeluszku! Przeciez juz od dawna wiesz, ze twoj ostatni dom to przy Wiewiorze. A czy to ma znaczenie w jakim miescie? chyba nie...
OdpowiedzUsuń