Zgodnie z zapowiedzią, dzisiaj pierwsza historia z sekretnego życia Bebelucha.
***
Każde dziecko chce mieć zwierzątko. Do przytulania, nadmiernego głaskania, spożywania nielubianych a zdrowych części obiadu. Kompana niesamowitych przygód, powiernika najskrytszych tajemnic, o których nikt na całym świecie nie ma zielonego pojęcia. Tylko ty i twój kumpel-zwierzak. Będąc młodą istotą o stażu życiowym lat trzech, Bebe też miała kumpla, a wyglądał on tak:
Na imię jej było Jadzia, po babci Jadwidze. Tej co piekła najlepszego marchwiaka na świecie. Bebe wygrzebała Jadzię w gliniastej ziemi na świeżo skopanej grządce po kartoflach. Jadzia zamieszkała z całą rodziną w słoiku z pokrywką pełną dziurek. Żeby miały czym oddychać. I to wyglądało tak:
Bebe karmiła Jadzie ziemią i chroniła liściem łopianu, żeby się nie ugotowały w pełnym słońcu. Bebe kochała Jadzie nad życie, miłością intensywną i dumną. Następnego poranka Bebe pokazała Jadzie Tatusiowi Bebeluszka, który pochwalił Bebe za dobrą robotę. Jadzie podobno były tłuste i się nadawały. Bebe nie wiedziała do czego, ale przecież oddała Jadzie w dobre ręce. Tatuś zapakował wędkę i wrócił wieczorem z tęczowym okoniem o pięknym wyłupiastym oku. Tylko Jadzie już nigdy nie wróciły do domu.
***
Każde dziecko chce mieć zwierzątko. Do przytulania, nadmiernego głaskania, spożywania nielubianych a zdrowych części obiadu. Kompana niesamowitych przygód, powiernika najskrytszych tajemnic, o których nikt na całym świecie nie ma zielonego pojęcia. Tylko ty i twój kumpel-zwierzak. Będąc młodą istotą o stażu życiowym lat trzech, Bebe też miała kumpla, a wyglądał on tak:
Na imię jej było Jadzia, po babci Jadwidze. Tej co piekła najlepszego marchwiaka na świecie. Bebe wygrzebała Jadzię w gliniastej ziemi na świeżo skopanej grządce po kartoflach. Jadzia zamieszkała z całą rodziną w słoiku z pokrywką pełną dziurek. Żeby miały czym oddychać. I to wyglądało tak:
Bebe karmiła Jadzie ziemią i chroniła liściem łopianu, żeby się nie ugotowały w pełnym słońcu. Bebe kochała Jadzie nad życie, miłością intensywną i dumną. Następnego poranka Bebe pokazała Jadzie Tatusiowi Bebeluszka, który pochwalił Bebe za dobrą robotę. Jadzie podobno były tłuste i się nadawały. Bebe nie wiedziała do czego, ale przecież oddała Jadzie w dobre ręce. Tatuś zapakował wędkę i wrócił wieczorem z tęczowym okoniem o pięknym wyłupiastym oku. Tylko Jadzie już nigdy nie wróciły do domu.
Oooo, co za historia! Nigdy bym nie przypuszczała, że łańcuszek blogowy może się przerodzić w tak wspaniały cykl!!:)
OdpowiedzUsuńSpontan! :) Cieszę się, że się podoba.
UsuńW obliczu takiego uczucia nie wypada, no nie wypada, ale rechocze i kwicze :-)
OdpowiedzUsuńWypada Kaczko, śmierć była bowiem dumna, bohaterska! Gdyby Jadzie były spokrewnione z prezydentem, to pewnie pochowanoby je na Wawelu :)
UsuńJesteś urocza, Bebe :))
OdpowiedzUsuńWzajemnie :)
UsuńA ja robiłam z nich żywą biżuterię:)wieszałam na uchu, okręcałam dookoła palca - biedne Jadzie, ze mną łatwo im nie było.
OdpowiedzUsuńJezu!!! im dalej sie cofam w twoich opowiadaniach tym bardziej jestem przerazona! Ten twoj tata wszystko ukatrupia! Jadzie, slimaczki! Az strach sie bac do Ciebie pojechac;-)))
OdpowiedzUsuń