Historia II: Rarytas

24.03.2012
Kolejna część Opowieści Dziwnej Treści. A skoro już jesteśmy przy zwierzakach-kumplach...

***

W letnie poranki w rodzinnej wiosce mgły unosiły się o wschodzie słońca nad zielonymi pagórkami. Na plantacjach truskawkowych zapełniały się pierwsze kobiałki bez szypułek, a okoliczne łąki wypełniały się gumowcami. Schylone postaci w deszczakach, z plastikowymi wiaderkami przeczesywały bujne trawy. Plantatorzy witali ich serdecznym okrzykiem, a czasem i garścią uwalanych ziemią owoców. Mała komunia we wspólnym celu: zniszczyć wroga. A wyglądał on tak:



Ślimaki skupowano na kilogramy, na eksport dla dalekich francuskich restauracji. Wszyscy się dziwili, że gdzieś za granicą ktoś chce tyle płacić za zwykłego szkodnika. Podobno to kulinarne delikatesy. Skoro rarytas buja się po sadzie tabunami, Bebe postanowiła zbadać jego wyjątkowość na własnym podniebieniu. Niebieska książka w podrozdziale "Mięczaki" instruowała następująco: karmić przez tydzień mąką, myć prysznicem co 24h, wykąpać w occie, ugotować żywcem, wyjąć ze skorupek, oczyścić z wnętrzności, gotować 3h w winie, celebrować pokropione cytryną.

Wieczorne ablucje więźniów

Bebe podeszła do sprawy metodycznie. Główna zasada: nie zaprzyjaźnić się. Szło jej całkiem nieźle, aż do pierwszego prysznica. Winniczki wychyliły czułki i zdawały się cieszyć sztucznym deszczem. Im dalej w rytuały prysznicowe, tym więcej rarytasów stawało się ochrzczonymi członkami rodziny. Tatuś Bebeluszka przejął posadę kata. Po trzech godzinach gotowania ślimaczych truchełek wielkości naparstka w winnej zupie, panierowaniu i symbolicznej celebracji w cytrusach, rarytas okazał się raczej rozczarowującym gumowym kawałkiem kurczaka na jeden ząb. Bisów nie było.
6 komentarzy on "Historia II: Rarytas"
  1. och. na 'czułkach' się wzruszyłam. na 'kacie' pożałowałam, że zdążyłam polubić bohaterów. chlip, chlip.

    OdpowiedzUsuń
  2. ej, dokładnie to samo! oczekiwałam pozostawienia mnie w czułym rozckliwieniu, a trochę mnie mdli. Be-be Bebe! idę po miętę!

    btw - lubię. :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Musieliby mi zapłacić, żeby zjadła ślimaka... Heh, do odważnych świat należy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe czy teraz jadasz czasem ślimaki :-P
    polecam z masłem czosnkowym hehe :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama nie hodowałam ale jadłam, przypominały mi pieczarki...:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hania09:41

    mordercy!!!!! biednym slimaczkom napierw zafundowaliscie niebo w postaci prysznica, a potem pieklo w postaci gotowania w winnym roztworze! Mordercy! bedziecie sie smazyc w piekle!;-)

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature