dwa wiaderka z kompostem przelewały się już od 3 dni. bebeluszek chciał być dobrym współlokatorem. wziął jedno z wiaderek i ruszył z nim do kontenera. okoliczności przyrody piękne. ptaki jak zwykle. jak wariaty. strumyczek szemrze. maliny po drodze różowieją. w takiej sytuacji nawet wynoszenie śmieci staje się czynnością sielską. bebeluszek otworzył kontener uwalniając przy tym klub kwadransowych muszek. podniósł wiaderko. i w tym momencie.....coś pyknęło, coś gruchnęło....przez bebelowe nogi przetoczył się jakby impuls elektryczny.... bebeluszek zdążył już tylko przechylić wiaderko. siebie już nie dał rady przechylić. powrót do pionu graniczył niemal z cudem. nerwoból czy inny czort. fakt jest faktem bebe nie może się schylić. podnieść książki z podłogi nie może. włożyć talerza do zmywarki nie może. nie mówiąc już o sportach ekstremalnych jak wiązanie sznurówek. normalny człowiek atakowałby te czynności z przysiadu, o ile schylanie nie jest dostępne. bebeluszek jednak przy przysiadzie przywoływany jest do pionu bólem kolanka. współlokatorzy szepczą coś o czarownicach i zaklęciach. mówią, że bebe jest ferhekst. a może sam bebeluszek jest czarownicą. zdania co do tego są nadal podzielone. bebe podejrzewa haanyza. bo u niej ostatnio widziano łupanie kręgosłupa. fakt faktem: plan restrukturyzacyjny diabli wzięli.bebeluszek jest babcią. i pyta siebie, co mnie jeszcze nie boli????? czynności sportowe (oprócz lajtowej wersji pilatesu dla rozluźnienia zaczarowanego kłębosłupa) zostają na czas nieokreślony zawieszone. hołk?
20 godzin temu
Post Comment
Prześlij komentarz