Profesorowie zaopatrzeni w nową porcję mojego geniuszu naukowego; Wiewiór na planecie Fjurerszajn tylko od czasu do czasu melduje się z nowinkami: A wiesz jak długo będzie hamował pojazd poruszający się z prędkością 130 km na godzinę? Lodówka pusta. Herbaty z żurawiną brak.Czyli czas zacząć weekend po siedmiodniowym tygodniu pracy, który czarną dziurą zionie w mej pamięci.
Im mniej piszę, tym mniej pamiętam.
Im mniej piszę....żart losu.
Piszę od trzech lat. Codziennie. Kilka godzin dziennie.
Rutyna godna Murakamiego.
Na dodatek głównie nie po polsku.
Co z boku wydaje mi się tak niesamowite, jak dziwne.
Jadąc taksówką z Torunia do Bydgoszczy na egzamin z wyspowego*, nie uwierzyłabym, że nie skończę studiów w kraju pochodzenia, ani nie napiszę ani jednej końcowej pracy w ojczystym języku. Że przez pewne dziewięć miesięcy dorosłego życia nie wypowiem ani jednego słowa po polsku. Że przyjadę do rodziny i będę myliła słowniki. Że będę budzić się rano w ramionach kogoś, kto nie przeczytał Herberta, Brzechwy i Tokarczuk. Że nie tylko pisać, ale przede wszystkim myśleć będę w trzech wokabularzach na raz.
Ciekawe, czy słowotwórstwo w obcym języku wpływa pozytywnie na kształtowanie rodzinnego? Są na sali lingwiści?
Im mniej piszę, tutaj, tym mniej pamiętam.
Czas przestać hamować i wrzucić w końcu drugi bieg.
A co na to Wiewiór?
Samochód może zatrzymać się na przystanku autobusowym na ile minut? Trzy!
* Jak przez mgłę pamiętam. Cyrograf wydawano raz do roku, kosztował pół pensji obojga rodziców. Płakałam tego ranka czytając na przystanku, że autobusy odwołano. Postój taksówek był po drugiej stronie ulicy.
Im mniej piszę, tym mniej pamiętam.
Im mniej piszę....żart losu.
Piszę od trzech lat. Codziennie. Kilka godzin dziennie.
Rutyna godna Murakamiego.
Na dodatek głównie nie po polsku.
Co z boku wydaje mi się tak niesamowite, jak dziwne.
Jadąc taksówką z Torunia do Bydgoszczy na egzamin z wyspowego*, nie uwierzyłabym, że nie skończę studiów w kraju pochodzenia, ani nie napiszę ani jednej końcowej pracy w ojczystym języku. Że przez pewne dziewięć miesięcy dorosłego życia nie wypowiem ani jednego słowa po polsku. Że przyjadę do rodziny i będę myliła słowniki. Że będę budzić się rano w ramionach kogoś, kto nie przeczytał Herberta, Brzechwy i Tokarczuk. Że nie tylko pisać, ale przede wszystkim myśleć będę w trzech wokabularzach na raz.
Ciekawe, czy słowotwórstwo w obcym języku wpływa pozytywnie na kształtowanie rodzinnego? Są na sali lingwiści?
Im mniej piszę, tutaj, tym mniej pamiętam.
Czas przestać hamować i wrzucić w końcu drugi bieg.
A co na to Wiewiór?
Samochód może zatrzymać się na przystanku autobusowym na ile minut? Trzy!
* Jak przez mgłę pamiętam. Cyrograf wydawano raz do roku, kosztował pół pensji obojga rodziców. Płakałam tego ranka czytając na przystanku, że autobusy odwołano. Postój taksówek był po drugiej stronie ulicy.
Ja też piszę i piszę - gdybym to kilometrowo obliczyła, być może uzbierałoby się kilka razy dookoła świata :) A ja wiem ile będzie hamował pojazd - ja wiem!!!! Ba nawet mogę wiewiórowi inną serię pytań zadać z wiadomych przyczyn :P
OdpowiedzUsuńBellove też z gangu! Możecie się z Wiewiórem umawiać na powtórkowe randki ;)
OdpowiedzUsuńCiastko wszędzie smakuje tak samo, nieważne jak się nazywa. Lingwstom zazdroszczę. Równiez Tobie, bo od innych języków stronię, niestety. Ty, co kilka razy zaglądałaś do mnie - Pozdrawiam i całuję i po polku głupoty wypisuję.
OdpowiedzUsuńteż jestem pisząca...
OdpowiedzUsuńa słowotwórstwo w obcych językach powoduje, że tworzymy fajne słowa w rodzinnym ;)
Sama ze sobą myślę wyłącznie po polsku, ale dużo osób mówi, że często myśli w obcym. Zazdroszczę, bo to na pewno lepiej dla obcego.
OdpowiedzUsuńZa mało piszę, aby móc się wypowiedzieć na temat zadany w pytaniu, ale teoretycznie myślę, że na kształtowanie ojczystego języka, dobrze wpływa używanie jego do celów literackich :)
Samochod? Nie wiem...nie wiem ale moge dowiedziec sie ile to zajmie statkowi powietrznemu. Co w kwestii przystankow moze byc calkiem interesujace...
OdpowiedzUsuńKochana, z pewnoscia marszczy sie od tego kora mozgowa, co podobno dobrze rokuje, a z wierzchu i tak jej nie widac, wiec niech sie marszczy.
Kiedy jestem na Wyspie mysle po wyspowemu, w domu po domowemu. Snie w rodzimym. Kiedy jestem zmeczona zdarza mi sie przeplatanka jezykowa.
Dalas mi do myslenia.
OdpowiedzUsuńUczylam sie jezyka, bo chcialam czytac w oryginale.
Do glowy by mi nie przyszlo, gdy zdawalam podobne, jesli nie te same egzaminy, ze bede w nim zyc. Mysle nim, mowie, czesto snie, ale mam swiadomosc jezykowej amatorszczyzny i przeswiecajacego samouctwa.
A czasem zaskakuje sama siebie, gdy bez zastanowienia zaserwuje jakas karkolomna fraze zarezerwowana wylacznie dla tubylcow, albo zdam sobie sprawe, ze znam piecset synonimow slowa 'dufus' :-)
Dziala tez w druga strone. Niestety.
Czasem zacukam sie na czyms wstydliwie prostym.
Pisac natomiast nie jest mi latwo w zadnym. Nawet we wlasnym.
To mowilam ja, kaczka.
Skąd ja to znam! A najgorsze momenty są wtedy, gdy jakieś słowo znam w innych, a w swoim (polskim) języku nie pamiętam i zasiadam do Gugla tłumacza, żeby sprawdzić...
OdpowiedzUsuńRenata
Ha, z czarnej dziury niepamieci wylonily mi sie dwa jezyki, ktorych formalna (dokument z pieczatka) znajomosc posiadam...Niestety, nieuzywane przez cwierc wieku, zakurzyly sie i zanikaja.
OdpowiedzUsuńNabylam w tzw. miedzyczasie, 2 inne jezyki : ze " szkoly przetrwania" :-) ,ktorymi na codzien sie posluguje. Glebokiej, gramatycznej wiedzy na ich temat nie posiadam. Bywa to powodem licznych moich frustracji ( w slowie pisanym), ale niech mnie ktos przegadac sprobuje ...
Przez ostatnich dwadziesia pare lat nie zapomnialam jednak ojczystego jezyka. Choc kontakty z Polakami baaardzo rzadkie byly. Wkurza mnie jednak to, ze mieszaja mi sie gramatyczne szyki w zdaniach, a o przecinkach to juz nie wspomne.
Dopisek.
OdpowiedzUsuńSlowotworstwo pomiedzy jezykowe w naszym malym domostwie kwitnie, ale progi rzadko opuszcza. Nie dzielimy sie.
Kto, oprocz nas moze zrozumiec ze Eeyore = jajo smazone?
pisz, pisz
OdpowiedzUsuńtutaj
dla pamięci i dla nas
O tak - jestem Gangsta :D
OdpowiedzUsuńPisanie uzależnia, jak jedzenie orzeszków ziemnych:))Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo niesamowite: w tym samym celu pokonywałam ongiś - takowoż identyczną drogę w kujawsko-pomorskim!!! Nie wiem, czy to przypadek, czy też fatum tam jakieś króluje - suma sumarum: z racji autobusu, który nie nadjechał - na egzamin wieźli mnie na sygnale rodzice koleżanki, która w tym samym czasie jechała już tam pociągiem :) PS Lingwistą niestety nie zostałam i na tym podobieństwo historii się kończy, więc o pozytywnym wpływie obcego języka na ojczysty - trudno mi się wypowiadać. Wiem jedno - z racji siostry, która od lat jest już "zagraniczna" - widzę, że z braku dostępu do słów polskich - sama wytwarza nowe słowa :) Z racji iż odbiegają one czasem od ogólnie przyjętych norm językowych, trudno orzec, czy jest to wpływ pozytywny - ...na wyobraźnię na pewno :) Pozdrawiam serdecznie!!!
OdpowiedzUsuń@Gabriudou: Z ciastkami prawda. Choć nie ma pyszniejszych delicji niż w Polsce i Digestives niż w Anglii ;)
OdpowiedzUsuń@Kinia: Czy też masz wrażenie, że przez brak kontaktu, za kilka lat będziesz mówić archaicznym polskim? Ja bardzo.
@Memody: Śnię po niemiecku ;) Wiewiór melduje, że budzę się krzycząc "Warum!?Warum!?Warum!?"
@Czarny(w)Pieprz: Statek powietrzny = zepellin?
@ Kaczka: Amatorszczyzna i mnie przyświeca. I ta gniotąca świadomość, że NIGDY nie będę w stanie napisać tekstu z pewnością nativa. Różnice między the i a nadal mi magią.
@ renifer: :D Gorzej jak googla nie ma pod ręką. A ty stoisz na polskiej poczcie i próbujesz wytłumaczyć pokrętnie o co ci naprawdę chodzi.
@Chillax: poliglotko! Język ze słuchu to najsolidniejsza podstawa a "szkoła przetrwania" najlepszą motywatorką ;) Ciekawi mnie, które w zapomnieniu, a które aktywne?
@Megimoher: ciągle się uczę, że najważniejsze to robić swoje. :* dzięki, że jesteś.
@Paczucha: :) bingo!
@LaParapet:!!!! jedność historii bywa zadziwiająca! Tak mnie podróż zestresowała, że już na sam egzamin weszłam zupełnie bez nerwów;)
Och Bebe, jak ciebie się czyta:) Mnie też przeszłość stanęła przed oczyma.
OdpowiedzUsuńa ja sama nie wiem, jak u mnie z pisaniem, ale im mniej piszę, tym bardziej skręca, w środku jakieś kiszki :) i nie lubię pisać piórem, długopisem, cienkopisem, ołówkiem. stukot klawiatury lubię, ot co!
OdpowiedzUsuńco do wielojęzykowych snów i myśli - zazdroszczę :) kiedyś mi się śniło, że rozmawiam w języku angielskim i obudziłam się wyczerpana! :)
no nic. pisz Bebe, pisz, ściski!
Świetny blog:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie!
Obserwujemy?;))
Zawsze miło wracać do rodzimej literatury, by dzięki nowym nabytkom językowym, ujrzeć znane w zupełnie innym świetle :)
OdpowiedzUsuńDlatego zapraszamy na spektakl multimedialny i premierę książki słynnego poety Stanisława Grochowiaka „Żyjątko, Biedajstwo i Ci inni”. Warto skorzystać z zaproszenia, bo przedstawienie zagramy tylko raz, 8 grudnia o godz 14:00. WSTĘP WOLNY! Na przybyłych czeka niespodzianka! To niepowtarzalna okazja dla młodych ciałem, ale i duchem, po prostu dla każdego, kto kocha literaturę. Szczegóły pod adresem: http://www.facebook.com/events/374729459286831/
@Avo: też zwiedzałaś taksówką Kujawsko-pomorskie?
OdpowiedzUsuń@ pauliiniia: Witaj,siadaj! Herbatki? Idę zajrzeć na twoją strone lustra.
@iCzytam: Przerwa na reklamę? ekhem?
@Olga: Stukot klawiatury, stukot pociągu, stukot deszczu o szybę. Lubimy stukoty i sto kotów też ;)
OdpowiedzUsuń