Gdybym projektowała wystawę Lookarny... |
Ahoj Przyjaciele!
W Galerii pod Chmurką Lookarny jest jak w księdze bajek. Nie wiesz, co się kryje na następnej stronie. Może pocieszysz płaczącego wilka, odwiedzisz miasto na grzbiecie wieloryba, albo obudzisz śpiącego rycerza. Lookarna to mój lek na horror vacui. Po cichu marzę (zazdroszcząc Krakusom), że pewnego dnia przyjadę na Kazimierz, kupię jabłka ze wsi, dwie kawy w papierowych kubkach i między straganami odnajdę stragan z obrazkami. Że się spotkamy. Pogadamy. Może tak:
Lookarna to nietypowe imię. Skąd się wzięło, co oznacza?
Kiedyś to olejami malowałam. Małe
olejne szkice. Miasta, martwe natury z wazami greckimi w tle. Farby olejne piękny
zapach mają! Moja mama, co nadal na podłódzkiej wsi mieszka, zawsze mi
powtarzała, że dla niej to te farby lasem, żywicą pachną. Na podłódzkiej wsi
babcia dom miała, w którym się wychowywałam do czasu pójścia do szkoły. Tam
strych był. Taki idealny, na dwie części podzielony: lewą i prawą. Porządek.
Stare buty. Słoiki na przetwory z łososiową gumką i fikuśną sprężyną. I ciemnia
wujka. I stare numery „Filmu” przeglądane w półmroku. Roman Wilhelmi puszczał
do mnie oko. Mogłabym przysiąc… Było też okienko, przy którym siadywałam. Zgięta w pół
mogłam bezkarnie przyglądać się kurzowi osiadającemu na łydkach koleżanek
grających w „gumę”. To tam stałam się tym, kim jestem, a potem, w dorosłym
życiu nazwałam się Lookarną (lukarna, to takie małe okienko w połaci dachowej).
Mówisz oleje, ale twoje pracy to głównie rysunki.
Kiedy syn miał przyjść świat,
zarzuciłam wazy greckie i oniryczne mieściny. Dla zdrowotności, żeby dziecko zapachu
lasu nie wdychało. Kawę też przestałam pijać. I w ogóle, zapomniałam na chwilę,
że kreatywna bywam. I nagle, jak kamieniem w łeb. Kupiłam szkicownik. Mały.
15x15. Łatwiej dokończyć projekt na małej przestrzeni. Łatwiej od nowa uczyć
się rysować i ćwiczyć cierpliwość. Ołówki przywiozłam z rodzinnego domu.
Pamiętają czasy liceum. Pachną jak wtedy. Pamiętam, mama zabrała mnie do sklepu
dla plastyków w mieście Łodzi, na ulicy Zielonej. I pamiętam jak rozbolała mnie
głowa z przejęcia!
Wtedy, na kolanie, z wyselekcjonowanych
bazgrołów synka, powstała pasiasta świnia, która chciała być taka, jak
wszystkie. „Zwierzęta odsunęły się od niej. Mówiły, po co nam w stadzie taki
dziwoląg. Nie wierzyła, że jest inna. Pobiegła nad pobliskie bajoro i
przyjrzawszy się swojemu buremu odbiciu uznała ze spokojem, że jest taka sama
jak inne.” Ta świnia to ja ;)
A co było dalej?
Ołówek i mały format. Idealna
sprawa dla młodej mamy. Powstały kolejne ilustracje. Cała sterta ilustracji do
autorskich opowiastek i znanych bajek. Między
kartkami książki, którą dostałam w ‘94 ubiegłego stulecia, zamieszkały ptaki na
trzech nogach, króliki suszące pranie podczas burzowych podmuchów wiatru,
śpiący rycerze, z których jeden sprawdza, czy stópki należycie kołderką okryte,
wilki pozwalające oswoić strach, ryby przenoszące na swych grzbietach miasteczka
i pola… pola… pola łubinu i białej jak śnieg gryki. No i co? No i powstał blog. Papier, ołówek, kredka, stara gazeta,
płótno tkane ręką prababki w połączeniu z fantazją, przypadkiem, umiejętnością
słuchania, przypadkiem, wspomnieniami z dzieciństwa na wsi,
wierzeniami w ludowe stwory… pozwoliły stworzyć całą galerię postaci, którą
zamykam wiernie w formacie 15x15. Potem odważny krok...
Czyli narodziny Galerii pod
Chmurką?
Tak, za namową
rzecz jasna, bo czasem tak trudno uwierzyć w siebie. Oprawiłam ilustracje,
zapakowałam w wiklinowy kosz piknikowy i pojechałam na Targi sztuki Art Expo w
podkrakowskich Tomaszowicach. Potem wystawa „Mama rysuje” w jednej z
krakowskich księgarń i wreszcie pomysł na „Galerię Pod Chmurką”, pomysł na
bycie punktem na mapie Krakowa. Punktem, do którego można przyjść po uśmiech,
porozmawiać o inspiracjach, usłyszeć opowiastkę, wypić wspólnie kawę zakupioną
w pobliskiej knajpce. Mała galeryjka z autorskimi pracami, w sercu krakowskiego
Kazimierza. Pokazuje się w sobotnie poranki na pchlim targu i cudnie wpisuje w
artystyczny klimat dzielnicy. Kawa w Kolorach, pomidory drożeją, porcelana,
amber, gold, silver, bunc od górala, winyl, ja! Czujesz to? Ludzki gwar i
ciepło. Wydziergana chmurka radośnie dynda na wietrze. Krakowskie sobotnie
niebo odbija się w szybach oprawionych schludnie ilustracji.
A teraz, gdzie tworzysz i jak? Bo chyba nie na kolanie?
Kuchenny stół. Na lata miał być.
Tak powiedział stolarz. Taki jakiś ciemny. Dziś wolałabym biały. Zaledwie trzy
lata, a ja już ciemnego stołu nie chcę. I taki stół niby nic, a jak po nim
zmiany w mentalności ludzkiej widać. Zasiadam przy nim co rano. Jak tylko drzwi
za chłopakami się zatrzasną (duży M i mały M). Potem nastaje cisza, a potem
skrobanie ołówkiem po kartce. Radio się właśnie zepsuło. Wytrzymało trzy lata
pstrykania małym paluszkiem. Jak mi czasem głosu ludzkiego zabraknie, to
włączam sobie film widziany pięć tysięcy razy. No, jaki, jaki, a np.: „Vicky,
Cristina, Barcelona” (Jak mi się podoba Cristina, a potem Vicky, a potem
znów Cristina!) albo „Elizabeth” (Jak ona idzie przez pustą katedrę w tej
kobaltowej sukni, wściekła taka!) albo „Frida” (Jak pije wódkę, a potem się
całuje z dziewczyną.) albo „Ukryte pragnienia”(Lubię kiedy cykady grają w popołudniowym słońcu) albo „2 dni w Paryżu”(oooo! Jak Jack biegnie w
przedmieścia paryskie). Nie muszę wtedy oka zawieszać na ekranie, oko śledzi
paluch umoczony w białej farbie kreślący horyzont. Do tego kawa i czuję, że
mogę wszystko!
A co najbardziej lubisz?
Lubię kwadrat, szarlotkę z
lodami, słońce w oczy, kiedy mam okulary, wiatr w plecy, ciepłe rączki synka na
moich policzkach. Lubię tanie wino z Maryjką i "Sto lat samotności", kolorowe
czapki na jesienną słotę. Lubię, kiedy ludzie ładnie się z sobą witają i ładnie
żegnają. Lubię noc. Jest bardziej twórcza. Nocą miewam najlepsze pomysły. Lubię
nas pakować przed podróżą, a potem tę podróż wspominać. Lubię pietruszkę.
Pietruszki mogę dużo. Nadaje się do wszystkiego! I na jajo na twardo, do
mineralnej dwa listki też chętnie dorzucę. Jak nie piłaś, to spróbuj! Lubię po
zmroku zaglądać ludziom w okna. Dlatego najchętniej zaglądam na blogi wnętrzarskie. Wskakuję w jeden, potem w następny i następny i potem już sama
nie wiem gdzie byłam, choć bardzo chcę wrócić.
Wracam za to tu:
http://pstrobazar.blogspot.com/ - Na
wsi, była biblioteka. Wszystkie książki oprawione w szary papier pakowy. Zaraz
po przyjściu do domu sprawdzałam, jaką książka ma okładkę. … ehhh jak ja lubię
wspominać;)
http://sixtyonea.blogspot.com/-
pachnie tu morzem, wiatrem i drewnem.
http://tekturowo.blogspot.com/ -
kreatywność nie zna granic!
http://rafa-kids.blogspot.com/ -
piękne rzeczy dla dzieci w jednym miejscu
A teraz idziemy piec szarlotkę! I oglądać Chmurkowe cudowności: http://lookarna.blogspot.com/
Ukochy!
Bebe
Bebe kochana - uwielbiam tą serię...i Bel cichutko marzy, że może kiedyś sama tu zagości - ale to chyba trzeba być wyjątkowym...
OdpowiedzUsuńkocham Renię za jej niestandardowe spojrzenie, za cudne kierowanie małym M. który rozwija się w wielkiego artystę, za popychanie mnie do przodu i mówienie, że dam radę i żeby spełniać marzenia. coś wspaniałego.
OdpowiedzUsuńpostać to skrojona jakby poza miarą swoich czasów...
OdpowiedzUsuńLubię te Wasze Bebeluchowe rozmowy, ach lubię :D
Pięknie, pięknie :)
OdpowiedzUsuńI ta szarlotka :)
Cudowniście jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńJakże ja Cię,LOOKkarno, czytać uwielbiam :)
OdpowiedzUsuń@Bel: Żeby zagościć, to Bebe musi najpierw wytrwać i nadal cykl prowadzić ;)
OdpowiedzUsuń@Kura D.: i za te pola gryki! i nostalgię.
@Maryś: Rzeczywiście, jakby z innej baki. Choć dziwnie znajomej.
@Petroff: Choć dołożę ci jeszcze. Bitej śmietany?
@Evitaa: :)Fajni ludzie żyją na naszej planecie, prawda?
@Anuszka: i oglądać!
Kochana dziękuję z całego serca!
OdpowiedzUsuńUściski wielkie;)
Kiedy opowiada Renia to obrazy widzę przed oczami :). Wyjątkowa pulchna od pomysłów Kobietka! A jej pracę posiadałam przez chwilkę, zanim podarowałam :), to dzieła wyjątkowe :). Tak, fajni żyją sobie obok nas :). Uściski zasyłam :))
OdpowiedzUsuńznam, znam! miejsce i ilustracje :)
OdpowiedzUsuńale ten potok słów tu? delicje! bardzo się czyta, BARDZO :)
Cudownie było przeczytać te wszystkie słowa :) Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń