Pocztówki z Blogosfery: LOOKarna

26.11.2012
Gdybym projektowała wystawę Lookarny...


Ahoj Przyjaciele!
W Galerii pod Chmurką Lookarny jest jak w księdze bajek. Nie wiesz, co się kryje na następnej stronie. Może pocieszysz płaczącego wilka, odwiedzisz miasto na grzbiecie wieloryba, albo obudzisz śpiącego rycerza. Lookarna to mój lek na horror vacui. Po cichu marzę (zazdroszcząc Krakusom), że pewnego dnia przyjadę na Kazimierz, kupię jabłka ze wsi, dwie kawy w papierowych kubkach i między straganami odnajdę stragan z obrazkami. Że się spotkamy. Pogadamy. Może tak:

Lookarna to nietypowe imię. Skąd się wzięło, co oznacza?
Kiedyś to olejami malowałam. Małe olejne szkice. Miasta, martwe natury z wazami greckimi w tle. Farby olejne piękny zapach mają! Moja mama, co nadal na podłódzkiej wsi mieszka, zawsze mi powtarzała, że dla niej to te farby lasem, żywicą pachną. Na podłódzkiej wsi babcia dom miała, w którym się wychowywałam do czasu pójścia do szkoły. Tam strych był. Taki idealny, na dwie części podzielony: lewą i prawą. Porządek. Stare buty. Słoiki na przetwory z łososiową gumką i fikuśną sprężyną. I ciemnia wujka. I stare numery „Filmu” przeglądane w półmroku. Roman Wilhelmi puszczał do mnie oko. Mogłabym przysiąc… Było też okienko, przy którym siadywałam. Zgięta w pół mogłam bezkarnie przyglądać się kurzowi osiadającemu na łydkach koleżanek grających w „gumę”. To tam stałam się tym, kim jestem, a potem, w dorosłym życiu nazwałam się Lookarną (lukarna, to takie małe okienko w połaci dachowej).

Mówisz oleje, ale twoje pracy to głównie rysunki.
Kiedy syn miał przyjść świat, zarzuciłam wazy greckie i oniryczne mieściny. Dla zdrowotności, żeby dziecko zapachu lasu nie wdychało. Kawę też przestałam pijać. I w ogóle, zapomniałam na chwilę, że kreatywna bywam. I nagle, jak kamieniem w łeb. Kupiłam szkicownik. Mały. 15x15. Łatwiej dokończyć projekt na małej przestrzeni. Łatwiej od nowa uczyć się rysować i ćwiczyć cierpliwość. Ołówki przywiozłam z rodzinnego domu. Pamiętają czasy liceum. Pachną jak wtedy. Pamiętam, mama zabrała mnie do sklepu dla plastyków w mieście Łodzi, na ulicy Zielonej. I pamiętam jak rozbolała mnie głowa z przejęcia!

Wtedy, na kolanie, z wyselekcjonowanych bazgrołów synka, powstała pasiasta świnia, która chciała być taka, jak wszystkie. „Zwierzęta odsunęły się od niej. Mówiły, po co nam w stadzie taki dziwoląg. Nie wierzyła, że jest inna. Pobiegła nad pobliskie bajoro i przyjrzawszy się swojemu buremu odbiciu uznała ze spokojem, że jest taka sama jak inne.” Ta świnia to ja ;)

A co było dalej?
Ołówek i mały format. Idealna sprawa dla młodej mamy. Powstały kolejne ilustracje. Cała sterta ilustracji do autorskich opowiastek i znanych bajek. Między kartkami książki, którą dostałam w ‘94 ubiegłego stulecia, zamieszkały ptaki na trzech nogach, króliki suszące pranie podczas burzowych podmuchów wiatru, śpiący rycerze, z których jeden sprawdza, czy stópki należycie kołderką okryte, wilki pozwalające oswoić strach, ryby przenoszące na swych grzbietach miasteczka i pola… pola… pola łubinu i białej jak śnieg gryki. No i co? No i powstał blog. Papier, ołówek, kredka, stara gazeta, płótno tkane ręką prababki w połączeniu z fantazją, przypadkiem, umiejętnością słuchania, przypadkiem, wspomnieniami z dzieciństwa na wsi, wierzeniami w ludowe stwory… pozwoliły stworzyć całą galerię postaci, którą zamykam wiernie w formacie 15x15. Potem odważny krok...

Czyli narodziny Galerii pod Chmurką?
Tak, za namową rzecz jasna, bo czasem tak trudno uwierzyć w siebie. Oprawiłam ilustracje, zapakowałam w wiklinowy kosz piknikowy i pojechałam na Targi sztuki Art Expo w podkrakowskich Tomaszowicach. Potem wystawa „Mama rysuje” w jednej z krakowskich księgarń i wreszcie pomysł na „Galerię Pod Chmurką”, pomysł na bycie punktem na mapie Krakowa. Punktem, do którego można przyjść po uśmiech, porozmawiać o inspiracjach, usłyszeć opowiastkę, wypić wspólnie kawę zakupioną w pobliskiej knajpce. Mała galeryjka z autorskimi pracami, w sercu krakowskiego Kazimierza. Pokazuje się w sobotnie poranki na pchlim targu i cudnie wpisuje w artystyczny klimat dzielnicy. Kawa w Kolorach, pomidory drożeją, porcelana, amber, gold, silver, bunc od górala, winyl, ja! Czujesz to? Ludzki gwar i ciepło. Wydziergana chmurka radośnie dynda na wietrze. Krakowskie sobotnie niebo odbija się w szybach oprawionych schludnie ilustracji. 

A teraz, gdzie tworzysz i jak? Bo chyba nie na kolanie?
Kuchenny stół. Na lata miał być. Tak powiedział stolarz. Taki jakiś ciemny. Dziś wolałabym biały. Zaledwie trzy lata, a ja już ciemnego stołu nie chcę. I taki stół niby nic, a jak po nim zmiany w mentalności ludzkiej widać. Zasiadam przy nim co rano. Jak tylko drzwi za chłopakami się zatrzasną (duży M i mały M). Potem nastaje cisza, a potem skrobanie ołówkiem po kartce. Radio się właśnie zepsuło. Wytrzymało trzy lata pstrykania małym paluszkiem. Jak mi czasem głosu ludzkiego zabraknie, to włączam sobie film widziany pięć tysięcy razy. No, jaki, jaki, a np.: „Vicky, Cristina, Barcelona” (Jak mi się podoba Cristina, a potem Vicky, a potem znów Cristina!) albo „Elizabeth” (Jak ona idzie przez pustą katedrę w tej kobaltowej sukni, wściekła taka!) albo „Frida” (Jak pije wódkę, a potem się całuje z dziewczyną.) albo „Ukryte pragnienia”(Lubię kiedy cykady grają w popołudniowym słońcu) albo „2 dni w Paryżu”(oooo! Jak Jack biegnie w przedmieścia paryskie). Nie muszę wtedy oka zawieszać na ekranie, oko śledzi paluch umoczony w białej farbie kreślący horyzont. Do tego kawa i czuję, że mogę wszystko!

A co najbardziej lubisz?
Lubię kwadrat, szarlotkę z lodami, słońce w oczy, kiedy mam okulary, wiatr w plecy, ciepłe rączki synka na moich policzkach. Lubię tanie wino z Maryjką i "Sto lat samotności", kolorowe czapki na jesienną słotę. Lubię, kiedy ludzie ładnie się z sobą witają i ładnie żegnają. Lubię noc. Jest bardziej twórcza. Nocą miewam najlepsze pomysły. Lubię nas pakować przed podróżą, a potem tę podróż wspominać. Lubię pietruszkę. Pietruszki mogę dużo. Nadaje się do wszystkiego! I na jajo na twardo, do mineralnej dwa listki też chętnie dorzucę. Jak nie piłaś, to spróbuj! Lubię po zmroku zaglądać ludziom w okna. Dlatego najchętniej zaglądam na blogi wnętrzarskie. Wskakuję w jeden, potem w następny i następny i potem już sama nie wiem gdzie byłam, choć bardzo chcę wrócić.
Wracam za to tu:
http://pstrobazar.blogspot.com/ - Na wsi, była biblioteka. Wszystkie książki oprawione w szary papier pakowy. Zaraz po przyjściu do domu sprawdzałam, jaką książka ma okładkę. … ehhh jak ja lubię wspominać;)
http://sixtyonea.blogspot.com/- pachnie tu morzem, wiatrem i drewnem.
http://tekturowo.blogspot.com/ - kreatywność nie zna granic!
http://rafa-kids.blogspot.com/ - piękne rzeczy dla dzieci w jednym miejscu


A teraz idziemy piec szarlotkę! I oglądać Chmurkowe cudowności: http://lookarna.blogspot.com/
Ukochy!
Bebe
11 komentarzy on "Pocztówki z Blogosfery: LOOKarna"
  1. Bebe kochana - uwielbiam tą serię...i Bel cichutko marzy, że może kiedyś sama tu zagości - ale to chyba trzeba być wyjątkowym...

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham Renię za jej niestandardowe spojrzenie, za cudne kierowanie małym M. który rozwija się w wielkiego artystę, za popychanie mnie do przodu i mówienie, że dam radę i żeby spełniać marzenia. coś wspaniałego.

    OdpowiedzUsuń
  3. postać to skrojona jakby poza miarą swoich czasów...
    Lubię te Wasze Bebeluchowe rozmowy, ach lubię :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie, pięknie :)
    I ta szarlotka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowniście jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy17:10

    Jakże ja Cię,LOOKkarno, czytać uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Bel: Żeby zagościć, to Bebe musi najpierw wytrwać i nadal cykl prowadzić ;)

    @Kura D.: i za te pola gryki! i nostalgię.

    @Maryś: Rzeczywiście, jakby z innej baki. Choć dziwnie znajomej.

    @Petroff: Choć dołożę ci jeszcze. Bitej śmietany?

    @Evitaa: :)Fajni ludzie żyją na naszej planecie, prawda?

    @Anuszka: i oglądać!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana dziękuję z całego serca!
    Uściski wielkie;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy opowiada Renia to obrazy widzę przed oczami :). Wyjątkowa pulchna od pomysłów Kobietka! A jej pracę posiadałam przez chwilkę, zanim podarowałam :), to dzieła wyjątkowe :). Tak, fajni żyją sobie obok nas :). Uściski zasyłam :))

    OdpowiedzUsuń
  10. znam, znam! miejsce i ilustracje :)
    ale ten potok słów tu? delicje! bardzo się czyta, BARDZO :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudownie było przeczytać te wszystkie słowa :) Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature