W Windsorskim parku jak na Wichrowych wzgórzach. Pochmurno, mokro i fioletowo od dywanów wrzosowisk. Srebrne wiewiórki kradną żołędzie z osiemnastowiecznych dębów. Sarny pasą się na hektarach równiutko skoszonych łąk. A chmary much osaczyły głowę delegatki z Liverpoolu zwabione zapachem lakieru do włosów. Tylko Heathcliffa na koniu brakuje. Za to jest wysoki kucharz serwujący na kolacje pate z łososia na łóżku z rukoli i arbuza oraz krem brulee niemal idealny. Cieniutka warstwa cukrowej opalenizny przykrywa puszyste wnętrze z najprawdziwszą wanilią. Na dobranoc bardzo tradycyjny teatr jednego aktora. Bebe jest arystokratką. Przez chwilę.
6 dni temu
uwielbiam jak piszesz, ostanio też miałam podobny temat wpisu ;)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję. Też za to, że czytasz od początku czyli od końca. Bardzo. Mua!
Usuń