Próba generalna

7.02.2013
Londyńskie "ciasteczko" na dobry początek Tłustego Tygodnia (Kaczko patrz!!!).
To już! Ten sam pokój, w którym trzy i pół roku temu w rozmowie kwalifikacyjnej przyznano mi stypendium naukowe na doktorat. Biorę to za dobry omen. Trzecie piętro z widokiem na pomarańczowy stadion, jedyną dumę Krainy Yam Yam. Stopą w turkusowych rajtkach i wiśniowych trzewikach wystukuję nerwowo strach. Tęczowy wzór sukienki odbija się w brudnych szybach. Niby to tylko próba generalna przed właściwą obroną (hen, hen, pod wakacyjnym niebem, ale jakby już na horyzoncie). Niby to tylko próba. Siadam na krześle i odliczam niekończące się sekundy.

Komisja w postaci dwóch profesorek z dziedzin pokrewnych wykorzystuje akademicki kwadrans, po czym z uśmiechem, dla zachowania pozorów prawdziwości sytuacji, wyprasza mnie za drzwi. Krążę korytarzem wydziału ilustracji. W lewo i w prawo. Książki dla dzieci, okładki dla dorosłych, studia postaci kreskówek. W witrynie odnajduję polską wersję "Trzech świnek" (Nasi tu byli!). Z pokoju tortur wypływają salwy śmiechu. Czy to dobrze? W prawo i w lewo. Przytłumione odgłosy zagorzałej dyskusji. Planuję ucieczkę.

Tak jak trzy lata temu, burza loków (choć inna) wyłania się zza drzwi. Jeszcze nie uciekłaś? - czyta mi w myślach. Na stole trzy egzemplarze wiekopomnego dzieła. Moja wyłożona, jak grecka mozaika, karteczkami notek. Ich w hieroglifach lekarskiego pisma.

Nie staraj się im imponować - uspokajał Wiewiór trzy dni wcześniej - Opowiadaj. Snuję zatem nitkę odpowiedzi krótkich i rzeczowych. Zaczynamy od pytań ogólnych. Co, jak, dlaczego? Kiwają głowami w namyśle. Po co, na co, gdzie i kiedy? Pod nosami mruczą. Na koniec uwagi. Że język obcy nowożytny na poziomie natywnym. Że erudycja rozwinięta. Że ibidów się tu nie używa. Że przecinek w złym miejscu. Że w ostatnim rozdziale proszę dokonać symfonii argumentów. Za trzy tygodnie może Pani złożyć całość. Przytakuję, przełykając konfuzję. Czy to aby o mojej pracy?


Opadam jak przekłuty szpilką balon dopiero dobę później. Pociągu do Londynu, miasta którego nie ma.

Londyn, takie miasto w Anglii. Pojawia się i znika.
Kosmonautka na orbicie dostarcza nam nowych wrażeń, przemyśleń i wzruszeń. Jeszcze cię nie ma, córko Zeusa, a już mieszasz! Przyszła królewna na włościach spartańskich (Włóż kapcie, bo tną kafelki. Nie myj się, bo zimno. Na Dzień Dziecka skończymy.) wypięła się na świat pośladkiem i ucięła drzemkę w momencie, gdy przyszłe rodzicielstwo doczekało się wreszcie swej kolejki w NHS. Co i tak nie miało znaczenia w obliczu położnej uzbrojonej w średniowieczny peryskop i nikłą wiedzę prenatalną (We love NHS!). Stacja kosmiczna wygląda za to zjawiskowo, zwłaszcza w tych trzech sukienkach ode mnie pożyczonych*.

Niedziela to:
Metro.
Pożar.
Metro.
Bieg na oślep.
Pociąg.
Zwierciadło z Polish shop "Panadam".
Bagietka z kurczęciem.
Powolna odprawa.
Gorąca czekolada w Costa.
"Złodziejka książek" w oryginale.
Lot niemal prywatnym samolotem (nie licząc pozostałych 9 pasażerów).
Metro.
Sernik z herbatą.
Szalony fan piłki nożnej.
Gol
Anglik obserwujący mnie zamiast piłki.
Gol.
Pociąg.
Autobus.
Nie ma przyjemniejszego widoku po długiej podróży, jak zapalone światło w oknach mieszkania.

Odsypiam.

* "Jeśli nie mieścisz się już w garderobę, pożycz coś od pulchniejszej koleżanki." - cytat z teutońskiej pracy dla matek spod tęczy. Ciekawe od kogo pożyczę ja?
19 komentarzy on "Próba generalna"
  1. Po pierwsze: dumna jestem z Bebe bardzo! Po drugie: i tak nie uwierzę, że Bebe musi coś pożyczać, bo chudzinka i tylko tak gada (jak to baba!)...a po trzecie (i zarazem ostatnie, co by nie przynudzać) to Londyn kocham, uwielbiam i będę tam wracać ile razy się da...do tej pory odnotowano wizyt trzy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, lubię się przydać, choćby rozmiarem garderoby ;)
      Londek da się lubić, zwłaszcza za mango lassi i antykwariat!

      Usuń
  2. Kochana, cudownie sobie dajesz radę. Jesteś dzielna i zdolna. Ot co! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gorąca czekolada z Costa dodaje Ci skrzydeł, co? Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak! Aurora czekolady w tekście nie przegapi ;)

      Usuń
  4. Przyznam, że intryguje mnie ten szalony fan piłki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście, zwłaszcza moje, nie jest on zagorzałym miłośnikiem dwudziestu dwóch na trawie.

      Usuń
  5. Bebe kochana, ściskam mocno i cieszę się bardzo bardzo :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się ze mną cieszysz. Latem będziemy wychylać kielichy!

      Usuń
  6. Gratulacje i zazdroszczę wyprawy do miasta Londyn. Ja też tam powinnam, curuś wzywa:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedź na wiosnę Paczuszko. Opady atmosferyczne wtedy w niżach.

      Usuń
  7. Dedykuję Ci słowa i piosenkę (która mi zawsze, zawsze pomagała przed egzaminami wszelkimi - oswajała stracha) hahaha
    No i jak śpiewają "Nie bój się byle czego..." :)))
    Piosenka na STRACH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :* Ściągam na empetrójkę!!!!
      Puszczę egzaminatorom przed obroną ;)

      Usuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature