Wiewiór i Bebe - cz.III: Lato jak ajerkoniak

23.10.2011


Dzień był upalny, sierpniowy. Kudłaty chciał pobiec po bułki, ale zgodnie stwierdzili, że południe to raczej czas na kebaba niż jajecznicę. Zaprzyjaźniony Turek zapakował to co zawsze i tak dotarli do pracowni ceramicznej z prowiantem i piwem.

To był jeden z tych leniwych dni, co sączy się powoli jak kieliszek ajerkoniaku...Wronka popatrzyła na Kudłatego: Obetniesz mi grzywkę? Na środku dziedzińca opustoszałego uniwersytetu Wronka usiadła na stołku, a Kudłaty klęcząc przed nią obcinał jej włosy. Powietrze drgało lekko, czy to z gorąca czy namacalnej bliskości tych dwojga. Bebe z Wiewiórem na ławce w cieniu jedli i pili, starając się bardzo by nie wypadło to nienaturalnie.

Nic się nie stało..nic się nie stało...jeden pocałunek wiosny nie czyni... Bebe wzięła głęboki oddech przeganiając poczucie winy. Jeszcze wczorajszego dnia należała do Obcego, a ostatniej nocy całowała się z innym. Obawy zaczęły układać się w brzydki obrazek. Jeszcze przed wyjazdem, Wronka na osobności opowiedziała jej o polskim korytarzu, z którym się Wiewiór zaprzyjaźnił. Powiedziała też o Acie, której się Wiewiór podobno bez powodzenia oświadczył. Czy jestem mu tylko balsamem?

Żeby przerwać ciszę, Bebe opowiedziała Wiewiórowi o Juliuszu, który po trzech latach studiów w Stumilowym Lesie miał za trzy tygodnie wrócić do ojczystego kraju na drugiej półkuli.Serce się wszystkim krajało, zwłaszcza że Juliusz w Stumilowym Lesie mógł być w końcu sobą. Rozkwitł i zakochał się szczęśliwie w Tomaszu. Życie pisze swój własny scenariusz, dając Tomaszowi wymarzoną pracę  w innej części Keczupowa. Nie widzieli się już dwa tygodnie i niewiele im już czasu zostało. Stypendium Wiewióra kończy się wraz z końcem wakacji... - przypomniała sobie Bebe ze ściśniętym gardłem.

- A może gdzieś pojedziemy ? - pół godziny później zapytał Kudłaty otwierając atlas samochodowy Europy na przypadkowej stronie - O tu na przykład. - Uśmiechnął się wskazując palcem na Kopenhagę. - Dzisiaj po mojej pracy, o 22. Ja prowadzę. Powiedzcie Juliuszowi, przyda mu się trochę rozrywki.

---

c.d.n. ale nie wiadomo czy jutro.....tymczasem Bebe piecze kurczaka, wkłada obcasy i jedzie odebrać Wiewióra z lotniska. Życie jest dzisiaj wyjątkowo piękne!
1 komentarz on "Wiewiór i Bebe - cz.III: Lato jak ajerkoniak"
  1. Ach Bebe...jestem za kazdym razem w innym - a jednak jakze bliskim - swiecie jak czytam Twoje literki...a milosc zwiariowana, szalencza, najmniej spodziewana i nie wyczekiwana jest na cale zycie - i tego sie osobiscie trzymam :)

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature