Kaczka-lans

17.03.2014
W ramach urlopu przed debiutem w kieracie pojechałam na wakacje do Kaczki.
A u niej same lajfy i style. Pierwszych dostarczają potomki.

Baby-sister zaczyna wyglądać jak ktoś. Bezzębnym uśmiechem łagodzi od ręki konflikty zbrojne, a gestem kosmonauty w nieważkości zbiera pokojowe Noble z najbliższej dekady. Palce pianistki ma po matce, której wielkodusznie zasposnorowała quality time u dentysty zabierając ciotkę Bebe na tete-a-tete po dzielni. Póki ciotka posłusznie pchała karocę nie trzeba było na nią krzyczeć.

Dynia nauczyła ciotkę Bebe kaligrafować polski alfabet na znikopisie, wykorzystywać dramaturgię uczuć do ogrywania współlokatorów w loteryjkę, rozwiązywać labirynty na skróty, rozsmarowywać śmietanę w fale Dunaju na lokalnej odmianie pizzy oraz uświadomiła, że zęby ludziom wypadają, by zrobić miejsce dla kolejnych very big ones. Zaprosiła  nas uroczyście na obchody urodzin, po czym wyrwała inwitację z rąk na wieść, że nie zostaję w odwiedzinach na zawsze.

Potwierdzam: W kaczkowej części Teutonii oszukują, naciągają, kręcą, szachrują, wpuszczają w bambuko i maliny! Chwila nieuwagi, a już zapomną człowiekowi dosypać lansiarskich owocowych kulek do napojów herbacianych z fosforyzującą słomką. Na paragonie wybiją też inną cenę unikając tym samym reklamacji. Skandal w słoneczny dzień!

Lajfstajlowy lans na Hauptstrasse uwieczniłyśmy for you w fotoreli:

Lansujemy się z Biswkitem, rzecz jasna!
Limitowana seria "I ty możesz być Minotaurem" z dedykacją i na zamówienie Dyni powstała gdzieś między Ulm a Stuttgartem.

'Tylko sfotografuj tego precla, żeby wyglądał na większego niż w rzeczywistości" - Kaczka.

Biswkit rządzi.

Truskawki na balkonie.

Na straganie "tylko regionalne produkty" - czosnek z Argentyny.

Dynia przodowniczka stada.

Z obserwacji dziennych Kaczki wynika, że porusza się w internetach w licznych wcieleniach. Tu wyskoczy jako Faszjonelka, tam jako Kasia T. Kaczka w odwecie twierdzi, że jestem ekspresową blogerką kulinarną*, która rozpuści każdego męża i zawyży standardy życia rodziny. Tu gospodynie domowe spluwają przez ramię, tudzież wręczają mi niemowlęta częstujące hojnie serwatką. Nic nam z tych rozważań nowego nie wynikło. Apoteoza nihilnovizmu: Piszmy, rysujmy - róbmy swoje.

Oświadczam przy okazji, że pobytem u Kaczki zasłużyłam się na rzecz kultury i literackiej przyszłości języka ojczystego. Rzuciłam Kaczce temat, przyczynek do improwizacji. Kaczka rękawiczkę podniosła celem słowotwórczych aspiracji. Teraz należy już tylko podlewać, trzymać w słońcu, siedzieć w kucki i nie spuszczać z oczu. Amen-t! 

*ilustrowany przepis na szybką a efektowną zupę cytrynową niebawem.
17 komentarzy on "Kaczka-lans"
  1. Lecę z konewką pełną dobrych słów na zachętę! Gotowam do podlewania, choćby dwa razy dziennie.
    Niech kiełkuje, rośnie, niech nam zakwitnie na żyznym gruncie waszych talentów, słowem i obrazem:)
    Już nie mogę się doczekać!

    Chyba częściej musisz w ten pociąg wsiadać, skoro takie owocne spotkania się z tego rodzą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje życzenie jest dla mnie możliwością. Teutońska kolej udzieliła mi stałej zniżki na trasie Bebe-Kaczka. Prorokuję bogate plony z Kaczkowego słowotwórstwa!

      Usuń
  2. Kocham Bebe i Kaczkę
    jak ostatnią łajdaczkę (why-duckę).
    Dla Kaczki ta paczka wyborna.
    Przy paczce ta Kaczka pokorna.
    Trze paczkę o paczkę ta Kaczka.
    Czy była w tej paczce trzepaczka?

    Zanim pójdę spać z lekkim niedowładem umysłowym z radości po przeczytaniu wpisu Twojego i wpisu Kaczki, informuję, że kocham Was nad życie i jesteście wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I my cię kochamy miłością odwzajemnioną! Jak uroczo :) Nawet jeśli wiercisz nam dziury w mózgach ostatnim słowotwórstwem.
      Paczka od dwóch łajdaczek już na listonosza taczce. Wyglądaj!

      Usuń
    2. Jeszcze nie, jeszcze nie na taczce, ale lada moment :-)
      Trzepaczki nie bylo. Byly mandarynki. Od biedy mozna nimi ciskac w dywan w celu wytrzepania :-)

      Bebe, otworzylas mi oczy. Czyli takie zdjecia tylko TAKIM aparatem! Nic dziwnego, ze Vogue jeszcze do mnie nie dzwonil :-)))

      Usuń
    3. Kaczko, ty dopiero przejrzysz na oczy, jak ci wyślę potomstwa portrety. Mówiłam, że obiektyw! Obiektyw!

      Usuń
    4. Dobrze, ze podarowalas tysiac gwozdzi. Bede wieszac te portrety :) i nurzac sie w cieplym swietle!
      Mowilas, a ja nie wierzylam!
      Juz teraz we wszystko uwierze!

      Usuń
  3. O, rany-rany! Tak słodko się zrobiło, że cukier mi się we krwi podniósł. Ciastko z kremem normalnie! Proszę o trochę soli w celu wyrównania smaku:))) Jeden czosnek nie wystarczył:))) Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...i doprowadziłyśmy do wymiotów całe przedszkole?
      Paluszki były! Precelki też! Ale tak szybko pochłaniane, że nie zdążyłam uwiecznić. Za to Dynia oblała to wszystko rzewnymi łzami, całym potopem - myślę, że wyrównała tym samym smakowy rachunek.

      Usuń
  4. Takie wakacje ... no uwielbiam czytać, uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam - ty lepiej przyjedź!

      Usuń
  5. Cudnie! Co ja więcej mogę powiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudnie, nie ma co za dużo gadać :)

      Usuń
  6. Prze-pis! Prze-pis! Prze-pis! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. czy to jest precel z cukrem? cos á la paczek jakby tak? Bo pierwsze widze, w Hamburgerii takich nie daja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pączkowy precel z cukrem pudrem. Wielkości głowy, jak każdy precel w tej części Teutonii. W Hamburgerii Hamburgery i moje ulubione Schmalzkuchen na Bożonarodzeniowym Jarmarku. Zgłodniałam ;)

      Usuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature