°°°
Brzoza była głupia, czepiała się o każdy drobiazg. Jabłonka nie lubiła dzieci, zwłaszcza własnych. Karmiłam nimi przez dziuplę Grubą Wierzbę stróżującą na granicy z plantacjami truskawek. Trzech braci Klonów czytało ze mną Pana Samochodzika, a w krzakach Porzeczki mieszkał smok, z którego szpon w każdy piątek ratowałam rozkapryszone księżniczki. Gdy jest się najmłodszą w rodzinie, gdy siostry na studiach, miasto oddalone o pół godziny spaceru poboczem ruchliwej szosy, a jedyną koleżanką z podwórka jest emerytka spod trójki, drzewa nie są magiczne i wyjątkowe. To zwyczajni, najlepsi kumple z podwórka. Kiedy jednak zimą spali pod puchową pierzyną, pojawiało się drzewo inne od wszystkich: chude, plastikowe, zgarbione w lewo, pamiętające jeszcze czasy Gierka. Nasza rodzinna sztuczna choinka.
Wyrastała raz do roku w dzień Wigilii w kącie dużego pokoju. Patrzyłam z zachwytem na jej okraszony różowo-srebrnym stalagmitem czubek. Wydawała mi się najgęstszą, największą i zdecydowanie najpiękniejszą choinką na całym świecie. Z bączkiem w rękach kładłam się pod nią i godzinami oglądałam ręcznie malowane bombki wirujące w chocholim tańcu. Jestem, nie jestem, jestem, nie jestem. Paski lustrzane zmieniają się z brokatowymi. Raz czy dwa choinka spędziła smutne święta w piwnicy. Zdradziliśmy ją dla zapachu żywicy w świąteczny poranek. Zamiast wydłubywać mak z zębów, iskaliśmy igły ze skarpet. Choinkę rehabilitowano w trybie natychmiastowym.
Choinka obserwowała wszystko. Moje pierwsze klocki lego zapakowane w szary pakowy papier. Nowoczesne mrugające świeczki, których nikt nie włączał, bo przeszkadzały w oglądaniu telewizji. Kryształową cukiernicę rozsypującą się w drobny mak na dywanie tuż przed podzieleniem opłatka. Kolejnych narzeczonych starszych sióstr. Wykręcanie się od kręcenia maku i zwątpienie w istnienie w Świętego M. zasiane przez program Domowe Przedszkole. „Laponia to kraj zimny i daleki a Mikołaj nie ma dla wszystkich czasu. Wyręcz Mikołaja, zrób rodzicom prezent: włóczkowe figurki na długopis.”
Każde lato choinka spędzała w piwnicy. Mamo, patrzysz? – schodziłam powoli po czarnych od węgla schodach. Patrzę! - odkrzykiwała mama znad garnka gulaszu. Mamo patrzysz? - długim ciemnym korytarzu nie było słychać jej głosu. W kącie w papierowym kokonie stała choinka z resztkami anielskiego włosia na ramionach. Szybko! Ciemno idzie – zdawała się szeptać. Biegłam po betonowych schodach ze słoikiem marynowanych opieńków w dłoniach. Zanim mnie ciemność złapała za nogę, zdążyłam zamknąć drzwi na haczyk.
Choince ta piwnica najwidoczniej nie służyła. Z roku na rok mizerniała i malała. Igły stawały się, jakby bardziej plastikowe i rzadsze. Malowanie ręcznie bombki biły się jedna o drugą. Aż pojawił się on, choinkowy samiec alfa. Ś-wierk-sy-be-ry-jski-na-tu-ralny-150-cm-o-kró-tkie-ig-le-z-bia-łą-osz-ro-nio-ną-koń-ców-ką. W-kom-ple-cie-sta-bil-ny-sto-jak-pla-sti-ko-wy - sylabowałam napisy na kartonie. Choinka usunęła się po cichu w kąt zapomnienia.
Słuch o niej zaginął na lata, aż do przeprowadzki, gdy odnalazła się w rodzinie Przydasiów. Mietek w szkole specjalnej ozdabiał ją dzisiaj dumnie pierwszymi piernikami własnej produkcji.
°°°
Głosowanie na Blog Blogerów trwa do przyszłego wtorku.Wkulaliście Bebe na niespodziewane miejsce 5! Zaniemówiłam dziś rano z wrażenia. Jesteście niesamowici! Teraz już tylko nie pozwólcie jej spaść.Dacie radę?
Dziękuję też za wszystkie głosy, ale także za miłe słowa, komentarze, maile, przyjaźnie i projekty. Czuję Waszą moc, i cieszę się jak dziecko! Mua!
°°°
Głosowanie na Blog Blogerów trwa do przyszłego wtorku.Wkulaliście Bebe na niespodziewane miejsce 5! Zaniemówiłam dziś rano z wrażenia. Jesteście niesamowici! Teraz już tylko nie pozwólcie jej spaść.Dacie radę?
Dziękuję też za wszystkie głosy, ale także za miłe słowa, komentarze, maile, przyjaźnie i projekty. Czuję Waszą moc, i cieszę się jak dziecko! Mua!
Bebe mialam dzis te same mysli choinkowe :D
OdpowiedzUsuńNie wiedzialam tylko, ze wsrod drzewek iglastych tez sa samce alfa, a jednak :D :D :D
To ten śnieg nagły tak działa. Nierozłączny duet z choinką.
Usuńa jednak to fajnie być dzieciakiem, który za towarzystwo ma własną wyobraźnię, drzewa i mrówki... a potem książki. CBDU.
OdpowiedzUsuń:) też karmiłaś mrówki cukrem? A zbierałaś ślimaki na czas?
UsuńChoinka - droga przyjaciółka, najwspanialszy gość w domu. A na święta trzeba czekać jeszcze rok... Damy radę!
OdpowiedzUsuńGratuluję 5 miejsca - oczywiście, że damy radę!!! :* Wielki całus.
Jedynym powodem, by rozebrać choinkę po świętach, jest możliwość ubrania jej przed kolejnymi świętami. W przeciwnym razie, nie byłoby przyjemności ozdabiania. p.s. dziękuję!
UsuńMoje wspomnienie o choinkach to obskubywany przeze mnie, tracący igły chojak, który kiedyś zapłonął prawdziwym światłem. Patrzyłam jak urzeczona, paliły się gałązki, trzaskały bombki, topiły włosy anielskie, a firanka zrobiła się taka króciutka...A potem z krzykiem wpadła rodzina i choinka jako płonąca pochodnia poszybowała wprost na śnieg pod oknem. To była zapewne jakaś forma protestu biednego chojaka, a ja na całe życie zapamiętałam żeby nie zostawiać błyskającej choinki bez nadzoru:)Gratuluję:)
OdpowiedzUsuńCóż za desperacka forma wołania o pomoc! Twój opis przypomina mi początek książki M.Musierowicz "Szósta klepka", tylko że tam płonęły firmany. Dzięki!
Usuńa Ty wiesz, ze choinka plastikowa z domu moich rodzicow tez z roku na rok stawala sie mniejsza i mniejsza... i brzydsza.. i bardziej szara... a pamietam zachwyt, gdy ja ubieralam z tata gdy bylam mala dziewczynka!
OdpowiedzUsuńA zboże u Ciebie też rosło z roku na rok niższe??? A zimne lody smakowały coraz mniej niebiańsko?
Usuńco w tym pamietniku jest fajnego bo nei skumamlem
OdpowiedzUsuńDrogi Anonimowy, to nie jest pamiętnik. I nie wiem, co w nim jest fajnego. Wiem, że może Ci się podobać albo nie. Kwestia gustu i Twoja decyzja. Pozdrawiam.
Usuń