Pięć dni temu Grudka zadebiutowała karierę w Bawarskich Elemelkach*.
Pięć dni z rzędu płakała. Gdy wychodziłyśmy.
Dnia czwartego i piątego płakała też na mój widok**.
Od pięciu dni okupuję miniaturowe ławeczki miniaturowej szatni miniaturowej wiejskiej ochronki. W ręku trzymam gazetę. To dla niepoznaki. Chowam głowę w puchówkach z waty cukrowej i nieba. Zamiast czytać, nasłuchuję. Czy aby moje nie płacze.
Od pięciu dni tkwię w stuporze.
Że to już. Ona tam, ja za chwilę też zupełnie gdzie indziej.
Że pobudki przed wschodem słońca, odprowadzanie, logistyka codzienności, dojazdy do (epi)Centrum Dużego Miasta, kredki na kolanie, etat, gra w ganianego z pociągami, żeby tylko zdążyć odebrać, popołudnia na rodzinną wyłączność, wieczory w szpagacie między odpoczynkiem, obowiązkiem a przyjemnością.
Smuteczek.
Choć i radość, że mi ten jeden rok był dany.
Sadzam ją sobie na kolanach.
Ukradkiem próbuję wykuć w marmurze pamięci ten zapach i ciepło.
I gdy miniaturą dłoni głaszcze moje policzki, by wetknąć palec w czeluść nosa.
*Sztuk 10 do 12 - jeszcze nie ustalono. Obecnych zawsze (i na szczęście?) siedem. W tym oprócz, oprócz Grudki, pięciu chłopaków. Pięciu na pięciu ubranych na niebiesko. Czterech na pięciu w swojskiej kreacji: rajstopki + koszulka.
**Bo dlaczego? Dlaczego Pani Krysiu po godzinie stwierdzasz, że przeładowały mi się neurony?! Nie chcę do domuuuuuuuu!
(...)
W kuluarach z NaszymiPaniami:
- Proszę przynieść smoczek dla Grudki.
- Nie używa.
- Nie używa? Do zasypiania też nie?
- Nie.
- A może butelkę? Butelkę z mlekiem?
- Nie.
- A przytulankę ma?
- Ma wiele, ale do zasypiania nie zażywa***.
- Hmmm.... Proszę przynieść łóżeczko turystyczne, żeby zasypiała tutaj w podobnych okolicznościach jak w domu.
- Grudka nie ma łóżeczka.
- Nie ma?
- Na materacu śpi.
- Ach. Acha. Hmm. Dobrze. To może spać z innymi dziećmi na materacu. Ale śpiworek! Śpiworek koniecznie.
- Skoro koniecznie...
- ??
- Nie przepada. Najlepiej jej niczym nie przykrywać, gdy zasypia.
[Tu łuna godna Rzymu]
***W tej materii nastąpiła zmiana nastroju. Radykalna. O czym będzie być może, w którymś z następnych odcinków. Tymczasem:
[Kurtyna]
Pięć dni z rzędu płakała. Gdy wychodziłyśmy.
Dnia czwartego i piątego płakała też na mój widok**.
Od pięciu dni okupuję miniaturowe ławeczki miniaturowej szatni miniaturowej wiejskiej ochronki. W ręku trzymam gazetę. To dla niepoznaki. Chowam głowę w puchówkach z waty cukrowej i nieba. Zamiast czytać, nasłuchuję. Czy aby moje nie płacze.
Od pięciu dni tkwię w stuporze.
Że to już. Ona tam, ja za chwilę też zupełnie gdzie indziej.
Że pobudki przed wschodem słońca, odprowadzanie, logistyka codzienności, dojazdy do (epi)Centrum Dużego Miasta, kredki na kolanie, etat, gra w ganianego z pociągami, żeby tylko zdążyć odebrać, popołudnia na rodzinną wyłączność, wieczory w szpagacie między odpoczynkiem, obowiązkiem a przyjemnością.
Smuteczek.
Choć i radość, że mi ten jeden rok był dany.
Sadzam ją sobie na kolanach.
Ukradkiem próbuję wykuć w marmurze pamięci ten zapach i ciepło.
I gdy miniaturą dłoni głaszcze moje policzki, by wetknąć palec w czeluść nosa.
*Sztuk 10 do 12 - jeszcze nie ustalono. Obecnych zawsze (i na szczęście?) siedem. W tym oprócz, oprócz Grudki, pięciu chłopaków. Pięciu na pięciu ubranych na niebiesko. Czterech na pięciu w swojskiej kreacji: rajstopki + koszulka.
**Bo dlaczego? Dlaczego Pani Krysiu po godzinie stwierdzasz, że przeładowały mi się neurony?! Nie chcę do domuuuuuuuu!
(...)
W kuluarach z NaszymiPaniami:
- Proszę przynieść smoczek dla Grudki.
- Nie używa.
- Nie używa? Do zasypiania też nie?
- Nie.
- A może butelkę? Butelkę z mlekiem?
- Nie.
- A przytulankę ma?
- Ma wiele, ale do zasypiania nie zażywa***.
- Hmmm.... Proszę przynieść łóżeczko turystyczne, żeby zasypiała tutaj w podobnych okolicznościach jak w domu.
- Grudka nie ma łóżeczka.
- Nie ma?
- Na materacu śpi.
- Ach. Acha. Hmm. Dobrze. To może spać z innymi dziećmi na materacu. Ale śpiworek! Śpiworek koniecznie.
- Skoro koniecznie...
- ??
- Nie przepada. Najlepiej jej niczym nie przykrywać, gdy zasypia.
[Tu łuna godna Rzymu]
***W tej materii nastąpiła zmiana nastroju. Radykalna. O czym będzie być może, w którymś z następnych odcinków. Tymczasem:
[Kurtyna]
Ale się porobiło! Trzymajcie się, dziewczyny, dacie radę! (W mojej kadencji bejbikowej przedszkolanki jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś nie dał rady:-)) PS. Grudka to dzielna babka - bez smoczka, bez butli, bez miśków, bez... łóżeczka! W ochronce pewnie jeszcze nie mogą wyjść z szoku;-)
OdpowiedzUsuńOchronka siedziałaby w kąciku i hiperwentylowała się w torebkę, ale Grudka nie daje im posiedzieć. Wszak musi jak inni - mobilni dwunożnie - ogarniać wszystkie kąty.
UsuńCudny rysunek! :*
OdpowiedzUsuń:*
UsuńOdnajdujesz się Kaczko?
Z tym zasypianie to z moją najmłodszą było podobnie. I zawsze moja satysfakcja ze zdziwienia, że ja matka wredna dziecku smoczka nie daję ;)
OdpowiedzUsuńTutaj raczej zawalił się światopogląd, bo aż gruchnęło. Przecież wszystkie dzieci używają smoczków.
UsuńRozmowa z przedszkolanką genialna :D
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że nie pierwsza z tej serii.... :)
UsuńOchronki źródłem inspiracji.
Oj Bebe, przypominasz jak to było... Ach mi to chyba łatwiej było, bo J z babciami przez 8 miesięcy, ze mną ledwo kulawe pierwsze 3. I czeka nas powtórka z rozrywki, za ponad rok.. a tu potomek jeszcze w otchłani brzucha, a matka już duma, że po roku to będzie trudne, trudniejsze...
OdpowiedzUsuńNie wiem. Myśląc na wstecznym, po pierwszych 3 miesiącach byłoby to szalenie trudne. Dla mnie!
UsuńNie bój się! Będę ci masować moralne plecki. Wszak Grudka podbija ochronkę i została już hersztem grupy!
Genialna historia ;) Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńOby z happy endem :)
Usuń