Romantyczny fajrant

11.10.2014
Jak urządzić ekscytujący wieczór dla wybranki losu, która po nadgodzinach w kieracie wraca w noc przed otwarciem muzeum ostatnim pociągiem do domu?

Można na przykład postawić na klasykę. Zapalić świece, nakryć do stołu, przygotować cordon bleu czy inne cynaderki w sosie pieprzowym, zdekantować wino (bezalkoholowe, niestety), nalać wody do wanny i pozwolić Sade wypełnić ciszę. Można też, jak Wiewiór, zadzwonić i zarzęzić w telefon: Gdzie jesteś? Jeszcze 45 minut? Zadzwoń po karetkę, bo nie mogę się poruszać i mam problem z oddychaniem. 

Z zakamarków podświadomości wykopuję numer pogotowia, dodzwaniam się do straży pożarnej, która głosem człowieka w nirwanie przyjmuje jednak zamówienie.

Współpasażerowie pociągu przezornie milczą.

Noc za oknem coraz czarniejsza.
Wyrazy książki zlewają się w jeden ciąg.
W głowie mantra: Przetrzymaj - nie wiem do kogo bardziej, Wiewióra czy siebie.
We Wsi Dużej sprint do parkingu rowerowego.
Klucze wypadają mi z rąk.
Nie czuję zupełnie oporu najcięższej przerzutki.
Dwudziestominutowy odcinek pokonuję w dziesięć.
Przetrzymaj, przetrzymaj.

Potomek współdziała.
I współodczuwa.

Pod domem, ku uldze, karetka.
W domu wszystkie światła włączone.
Nikogo.
Schodzę do karetki.
Wiewiór biały jak Szkot po zimie, podłączony do aparatury.
Zdążyłam tylko usłyszeć, że to nie serce.
Pocałować w czoło i już go powieźli.
Zostałam na ulicy z numerem telefonu szpitala w dłoni.

Zasypiam z trudem w dziwnie wielkim łóżku.

O pierwszej w nocy budzi mnie dzwonek do drzwi.
Wiewiór.
Nadal kredowy.

Wykluczywszy najgorsze (to nie zawał, proszę Pana), wręczywszy mu zapas przeciwbólowych na następne trzy dni, nie nakarmiwszy nawet szpitalnym kisielem, wypuścili go do domu.
W środku nocy.
W samym T-shircie.
Samego.
Głupia ebola - mamrotała wściekła pielęgniarka wypisując Wiewiórowi przepustkę.

Diagnoza taksówkarza:
Panie, to był atak paniki! Teraz wszyscy cierpią na stres.

Diagnoza medyków:
Niech Pan tyle nie żongluje. 

Wiewiór, Przyszły Ojciec Mojego Dziecka, postanowił bowiem zaimponować Potomkowi i poszerzyć umiejętność żonglerki z trzech czymkolwiek na pięć. Jako człowiek czynu (i zapału równym Magnum Incendium Romae acz zalatującym słomą) przystąpił do działania z miejsca. Po dwóch godzinach przestał ukłuty pod żebrem. To zrobił sobie  przerwę pompek kilkadziesiąt. Wątła konstrukcja mięśniowa tylko na to czekała. Rypnęła z hukiem jak Cesarstwo rzymskie, że tylko kurz, łzy, pożoga i zgliszcza.

Wniosek: Nie od razu Rzym, Kraków i Tężyznę Wielką zbudowano.

Pozytyw:
Kaczka dokonała stratyfikacji plecaka celem odnalezienia telefonu, który objawił się jednak pod szafą w towarzystwie kotów i Biskwita. Otworzyła czerwoną linię z Bawarią i przegadała ze mną całą kartę. Na odpowiedź na siedemset esemesów od innych zainteresowanych bujnym życiem Kaczki kredytów już nie starczyło. Wybaczcie!

Na otwarcie muzeum nie pojechałam.
Śmietankę spiją inni.
Jestem pewna.
23 komentarze on "Romantyczny fajrant"
  1. O matusiu! Niech się Wiewiór trzyma mocno! I jeszcze ja w tym kociokwiku za swoją fanaberią!!!!!!!!!!!!!!!!!! Przepraszam!!!!!!!!!!!!!!!!! Możesz mnie zaszlachtować i zakopać pod schodami.
    Nabierajcie sił i tężyzny! Potomek Bebiański może ważyć te kilka kilo w docelowym momencie, a żonglerka wyczerpująca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fanaberie dobrze robią na mózg, bo nie dają za dużo i zbyt głupio myśleć. Zatem dziękuję!

      A Bebelątko może ważyć te kilka kilo.... na tych tanich kotletach i bananach hodowane :)

      Usuń
    2. Na cesarstwo i toalety cesarstwa. Wryło mnie w ziemię.
      Cieszę się, że daliście radę wszyscy wkoło.
      Uściskuję!!!!!

      Usuń
    3. Dziwnie w podobnych okolicznosciach przyrody czlowiek rade daje jakby z automatu. Myslenie wylaczone, dzialanie na pelnym gazie. Wdech, wydech - nawet jesli na bezdechu.

      Ufff.

      Usuń
  2. Domyślam się zatem, że Wiewiórowi żonglerki się już odechciało.
    Zdrowia dla Was całej trójki życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odechce mu sie nomen omen po trupie.
      Rubika, zonglerka, szachy, nonogramy - obaiam sie, ze to dziedziczne.

      Usuń
  3. Uważam, że powinnaś go zbić. Np. ręcznikiem, zwinietym w marchewę.
    A ja w tym czasie potrzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak podniesc reke na te oczeta Cocker spaniela?
      Marchewka moge jedynie karmic.

      Usuń
  4. A ja podejrzewam, ze Wiewior sie nadwyrezyl restaurujac mebel dla Dyni. I choc nie byla to szafa gdanska to gniota nas wyrzuty sumienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chce cie Kaczko pograzac, ale nie jest wykluczone, ze po tych zonglerkach i pompkach zasiadl byl rzeczony i papierem sciernym godzinami zdzieral historie z mebla.

      Wyrzutom sumienia mowimy jednak kategoryczne nie!
      Czlowiek czynu sam podjal byl decyzje.
      Odplacicie sie partyjka gry w "Roboty".

      Usuń
    2. O, Ciebie też Kaczko gniotą. Miło, że nie tylko mię!

      Usuń
  5. Co tam śmietanka, tylko by w biodra poszła ;) Zdrowia dla Przyszłego Ojca Potomka życzę. I tej kolacji przy świecach mimo wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolacji przy świecach nie przewiduję. Przyszły Ojciec krótkowzroczny przy świecach zapada na kurzą ślepotę i irytuje się brakiem doznań wizualnych.

      Usuń
  6. Ku pokrzepieniu, moja rozmowa telefoniczna z mamą:
    Mama: WIesz, twoja ciotka Mery (młodsza siostra mamay, lat 64) miała operację. Siatkówkajej się odkleiła.
    Ja: ojej! Ale co się stało? Dlaczego? Bo ja wiem tylko, że takie rzeczy to się zdarzają przy dużym wysiłku...
    Mama: kupiła sobie nowe hantle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuje się pokrzepiona (no dobra, parsknęłam sobie w monitor na koszt biednej ciotki) :*

      Sport bywa niebezpieczny. Zwłaszcza dla niewtajemniczonych, ale z zapałem.

      Usuń
  7. Ajajaj... poczułam to.
    Oby jak najmniej takich atrakcji.
    Ściskam mocno i dużo zdrowia dla całej trójki!

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja naiwna myślałam, że wyjazd do stolycy w towarzystwie nastoletnich córek, bez mapy i sprawnego lokalizatora( bez znajomości terenu) na spotkanie z Czarodziejką i po odebranie Kibica z narodowego to wyczyn jest ... Bebe wobec Twoich przeżyć weekendowych moje przygody to malutkie są jak ziarnko maku ... spokojniejszych tych weekendów i dni życzę Wam pozdrawiając ciepło :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z TĄ Czarodziejką się widziałaś? Ciemnowłosą z grzywką? :D

      A stolica dała przeżyć?

      Usuń
    2. Taaa z Tą oto właśnie :)) ech rekompensatą to było wielką - ten czas z roześmianą M !!! za te moje jazdą zszarpane nerwy ;)))

      Dała, dała, przeżuła, zgryzła i wypluła ;))

      Usuń
    3. Dla M warto sie szarpnac! :)
      Dane mi bylo pijac z nia herbate - plaster na dusze istny!

      Usuń
  9. ufff, odetchlam! bo po pierwszych akapitach mnie samej juz serce zaczynalo stawac. Duzo zdrowia, dla was wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oddychamy zatem wszyscy. Wiewiór tylko lewym płucem, ale głębiej ;)

      Usuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature