Jeśli strach będzie miał duże oczy, to zostaje jeszcze Świąteczny Jarmark w Stumilowym Lesie. |
W Wysokich Obcasach z paczki od Buły Starszej piszą, że pracujące matki to zołzy. Zołzy piszą na blogach, że macierzyństwu brak lukru z gazet dla rodziców. Mama znajomego zachwala, że poród to szczyt spełnienia życiowego. Znajoma przez nieliczne maile płacze, że jako pełnoetatowa krowa mleczna życiowo się nie spełnia, zwłaszcza przy chronicznej deprawacji snu.
Bebe siadła na krzesełku u pani doktor tubylczej, która okazała się nie tą panią doktor tubylczą, z którą Bebe miała umówioną wizytę. Nie był to jednak czekoladowy konował, więc Bebe postanowiła nie dbać o szczegóły, ale przejść do sedna sprawy. Projekt Potomek, pani doktor, czas zacząć. Proszę mnie oświecić, co to w związku z jajnikami w kropki oznacza i z czym się to będzie jadło. Pani Doktor Tubylcza Inna rutynowo kazała w odpowiednim czasie odstawić pigułki mocy, zacząć brać folię i czekać na dalszy rozwój babodniowych akcji. Jeśli Matka Natura okaże się nierychliwa, to będziemy ją wspomagać. O co to nie! Nam się nigdzie nie spieszy. Przynajmniej do trzydziestki piątki zen i om. Mam przynajmniej taką nadzieję. Tarczyca w porządku, cholesterol w porządku. Można stanąć w blokach startowych i zaczynać rzeźbienie wiekopomnego dzieła, tym razem nie aż tak naukowego.
Cholera by wzięła taką sprawiedliwość!!! - kolejna łza niepewnej przyszłości stanęła na progu bebelowego oka. Gdyby nawet Wiewiór bardzo chciał pomóc (czego szczerze robić nie chce), to i tak wszystko na jej głowie. Szlag by trafił (nie)zdolności rozrodcze! Wiewiór nie musi wybierać, bo po prostu nie może. Nie musi decydować, przed czy po trzydziestce? Czy tuż po doktoracie, czy może po znalezieniu pracy? Tylko czy pracę znajdzie i w którym kraju? Bo jak w dalekim od wiewiórowego to wirtualnie będą z potomka rzeczywiste nici. Jeśli poczekać dłużej, to czy w ogóle będzie to możliwe? W końcu jajniki z rzucikiem kapryśne są jak waga po imprezie. A jeśli nie jest gotowa na bycie matką? Od wywracania możliwych planów do góry nogami kręci się Bebeluszkowi w głowie.
Przyszła wiadomość od Damy Pik: Nie myl macierzyństwa z martyrologią. Kobiety rodziły, rodzą i będą rodzić dzieci. Nic w tym nadzwyczajnego. Idź Bebe i się nie przejmuj.
Amen.W niedzielę rano Wiewiór nad bawarką:
- Boisz się?
- Bardzo.
- To dobrze, bo ja też. Będziemy bać się razem.
P.s. Otwarcie potomkowych drzwiczek, tych zielonych w fioletowe groszki, przewidziano na (nie wcześniej!!! - dopisek głównej zaangażowanej) drugą połowę przyszłego roku. Chyba. Tymczasem można oddychać.
czy ja dobrze zrozumialam ze Bebe i Wiewior chce dzidzi? bo cos mi jakos to nie pasuje do caloksztaltu...a Wy zareczeni? zaobraczkowani i nikt nic nie wie?
OdpowiedzUsuń@Bella in funky world Droga Bello, Potomek jest w planach. Potwierdzam. Obrączki do stworzenia potomka nie potrzeba. Naukowo udowodniono. :)
OdpowiedzUsuńBebe, wrzuć na luz. Dziecko zawsze można zaadoptować, obędzie się bez 9 miesięcy męki, rozstępów i szwów.
OdpowiedzUsuńBebe masz rację! Obrączki są niepotrzebne. Wystarczy uczucie:) My = ja + też nie mąż;) również postanowiliśmy przypieczętować nasz związek dzidzią :) Fajnie gdyby się udało następne Boże Narodzenie spędzać już w trójkę:) Ale zobaczymy. A tym czasem powtarzaj sobie do oporu "JA nie dam rady? Jak nie JA, to kto?!" Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńbebe, jakby ludzie tyle rozkminiali, toby zawczasu wymarli. Ty za dużo nie myśl. Nie kontroluj, koryguj. Jedno posunięcie;-p, a potem niech się dzieje, co chce, i tak się ułoży. Tak poza wszystkim- straszne czasy nastały, ludziom się wydaje, że dziecko to wywrócenie świata na podszewkę. A myśmy je mieli i wychowali przy okazji (tak jak rodzice ciebie).
OdpowiedzUsuńAno Bella wie, ze obraczki nie potrzeba...ale u nas jakos tak wyszlo samo...jak od dawien dawna jest...ze najpierw szalenstwa...sluby...rodzinka :) moze i jestem staroswiecka ale dobrze mi z tym akurat pod tym wzgledem :) a ze kochamy sie miloscia nie do opisania to dlaczego skoro oboje mamy ta sama wiare nie nalozyc obraczki? to widze, ze mamy podobnie :) u nas tez sa plany ale szybsze o ile sie bedzie dalo - badania na dobrej drodze poczynione - z pozytywnymi wynikami na wszelakie rozyczki, zoltaczki i inne cudaki...takze tylko jeszcze przed nami podbijanie dziekiej Indonezji w marcu...i dzialania, dzialania :) co ma byc to bedzie...Zuzia, Zosia, Julka...albo i Kacper, Mateusz, Igor...
OdpowiedzUsuń@ megimoher: Amen!
OdpowiedzUsuń@ Nemain i Bella: uhuhu! To będą blogowe potomki! Jeszcze przedszkole założymy ;) Trzymam kciuki za Julki, Zosie i inne latorośle.
superowy blog, świetnie się czyta i ogląda :) !...
OdpowiedzUsuń@bycmuzykiem
OdpowiedzUsuńWiatj! Jak miło i zapraszam częściej!
Temat u mnie mocno na czasie :) A natura jest mądra. Wie co i jak, także mały Bebeluszeczek pojawi się w odpowiednim momencie..nie bój nic. Będzie dobrze. Całuję!
OdpowiedzUsuń