Ślub po irlandzku

16.01.2017
Idźcie po popcorn! Bo to notka numer 501 i najdłuższy post na tym blogu

[06.04.2013]
Dzień był szary, brzydki, deszczowy. 
Mój humor podobny.
Pralka właśnie włączyła wirowanie.

Siadłam na różowym prześcieradle łóżka.
Wiewiór przyklęknął przy mnie.
I z kieszeni wyciągnął pierścionek. 

Drewniany.
Hand-made. 
Jak na konserwatora przystało. 

Tyle z tego dnia pamiętam. 

[styczeń 2014]
Zróbmy ślub w lipcu.
Siódmego. W Stumilowym Lesie.
U hipisów.
Siedem lat po tym, jak przyjechałeś tu na zawsze. 

[kwiecień 2014]
Potomka ma jednak pierwszeństwo. Może jednak w przyszłe wakacje?

[czerwiec 2015]
Bardziej od wesela potrzebujemy spokoju. 
[październik 2015]
Zainspirowana Dynią zamawiam ślubną spódnicę. Z szarego tiulu. 
Z widokiem na... staje na wysokości zadania!
"Między warstwy możesz sobie, jak Dynia, nasypać filcowych kulek albo Haribo" - ucieszyła się kaczka.
[styczeń 2016]
To może w tym roku?

[kwiecień 2016]
Lista dokumentów wymaganych przez teutońskie władze jest dłuższa niż litania do wszystkich świętych.
Dla dwojga obcokrajowców razy dwa. Każde w tłumaczeniu z ojczystego na tubylczy.
To może w innym kraju? 

[maj 2016]
Albo Wiewiór nauczy się języka polskiego w trybie natychmiastowym albo w Polsce ślubu też nie będzie.
Nie stać nas na przysięgłego tłumacza symultanicznego na liście gości. 

[czerwiec 2016]
Wiewiór: Dodzwoniłem się do Irlandii! Potrzebujesz tylko paszportu i potwierdzenia wiarygodności aktu urodzenia. Gdy zapytałem, czy potrzebny jest tłumacz urzędniczka spytała: "A narzeczona potrafi powiedzieć I do?"

[sierpień 2016]
Irlandia południowo - wschodnia. 
Przychodnia lekarska. W recepcji dostajemy numerek.
Siadamy w poczekalni między wypluwającymi płuca a czekającymi na borowanie. 

Niska blondynka w wełnianym swetrze przychodzi po nas i prowadzi do schowka na szczotki pełnego papierów.
Oto proszę państwa urząd stanu cywilnego. Za ścianą komuś wygrywają zęby. 

Jednak potrzeby będzie jeszcze jeden dokument. Potwierdzający,  że mój międzynarodowy oficjalny akt urodzenia jest dokumentem iście oficjalnym. Ommmm.....

[wrzesień 2016]
Średniowieczny zamek wydaje nam się jedyną słuszną lokalizacją.
200 ojro za 2 godziny przyjemności. Wdech wydech.
Wszak ślub z Wiewiórem bierze się tylko raz.

Bebe: A gdyby tak nie czekać do przyszłego lata?
Wiewiór: Co masz na myśli? 
Bebe: W styczniu stuknie nam 10 lat. W prawdzie to wypada w piątek, ale może w Irlandii udzielają ślubów nie tylko w weekendy. Oraz pomyśl! Będziemy musieli pamiętać tylko tą jedną datę! 
Wiewiór: Rzeczywiście kuszące. 

(...)
Polskie dokumenty załatwione.
To oficjalne: w piątek 13 stycznia 2017 wychodzę za męża.

[październik 2016]
Prawda bywa jak surowa marchewka przy bólu gardła - trudna do przełknięcia. 
Chyba nie chcę tiulowej spódnicy. Chcę sukienkę.
Z Berlina. Bonnie & Buttermilk. W innych retro wzorach się nie widzę. 

Atak telefoniczno-mailowy na zamek celem rezerwacji miejsca nie przyniósł rezultatu. 
Cisza, jakby ich zalało. 

A skoro nie zamek to.... Ommmm ommmmm..... Witaj przychodnio!
W najśmielszych snach nie przypuszczałam, że wezmę ślub w medycznym schowku na szczotki.
Tak dziwne, że aż śmieszne. 

(...)
Bilet do Berlina kosztuje więcej niż sukienka. Kupuję przez internet. Na wszelki wypadek dwie.
Czas oczekiwania 6 tygodni. Chyba osiwieję.

[30.11]
Mamy! W końcu coś mamy.
Fotografa!
Który utrzymuje, że jest naszą rodziną, co świadczy o ułańskiej fantazji rzeczonego.
W prawdzie, zważywszy tuziny wujków i ciotek Wiewióra, takie wyznanie nie powinno dziwić, ale....

Jestem mężem siostry byłego partnera siostry Wiewióra.

W każdym razie mamy fotografa.
A fotograf ma aparat.

[04.12]
Umiarkowana panika na temat sukienki.
A dokładniej jej braku.

[05.12]
Wielka panika na temat sukienki.
A jak będą za małe? 

Szukam alternatywy. 
W sklepach tylko smoła i cekiny. 
Nie, nie, nie, nie.

Ommmmmmmm.....

[07.12]
Nie mam sukienki.
Mam buty.
Gumowce.
Żółte. 

No co?!
Przecież będzie zima.
W Irlandii.

[09.12]
Przyszła pierwsza sukienka.
Kremowa w niebiesko-żółte retro kwiaty.
Piękna.
Za duża?!?!?!?
Krój też nie ten.
Ommmmmmmmmmmmmm

[12.12]
Przyszła druga sukienka.
Czerwona. Piękna. 
Namiot!!!!!
Ommmmmmmmm...

Gdzie ja znajdę krawca, co mi to spruje i uszyje na nowo?!?!?

(...)
Nie będę panikować.
Ommmmm.....

(...)
Gorączkowo przeglądam strony internetowe w poszukiwaniu kreacji.
No żeż! Nic!

[18.12]
Ma strychu znajduję sukienki sprzed ciąży.
Wiewiór mówi, że najładniej mi w wełnianej spódnicy. 

Ommmmm.....

[19.12]
Bebe: Zamówiłam trzy nowe sukienki.
Wiewiór: I znów będziesz czekała 6 tygodni?!
Bebe: Nie! W innym sklepie. Te przyjdą jeszcze przed świętami (w myślach: oby....).

[22.12]
Cud! Cud w groszki. Czerwony.
W prawdzie z poliestru, ale jest szansa, że w środku irlandzkiej zimy się nie spocę.
Za jedną trzecią retro kiecek. Ekonomiczna panna młoda strikes back!

[25.12]
Grypa żołądkowa.
Przeziębienie.
Ból oczu.
Ból istnienia.
Zaklejam twarz plastrami na opryszczkę.
Błagam. Tylko nie to!

[O4.01]
Za dziewięć dni zawiązujemy węzeł mażeński, a Wiewiór jak na razie może wystąpić nomen omen tylko w butach. 

Nie wpadam w panikę, nie wpadam w panikę, nie wpadam..... Aaaaaaaa!

[05.01]
Pojechać do sąsiedniego powiatu po pasztety warzywne, wrócić z marynarką i koszulą. Spodni na człowieka-pająka brak. Sweter na pannę młodą jest. Z przeceny.

[06.01]
Największym wrogiem panny młodej są buty. Przymierzam cały zasób szafy. Kończy się tak jak zwykle. Przypadkiem. Czerwone szpilki kupione przypadkiem nomen omen w Dublinie i różowe półbuty od Clarksa kupione na sąsiedniej wyspie. 

Sukienka z internetów, szalik od Zosi, kurtka z Tkmaxxa (ta, co ją w ciąży kupiłam z Kaczką), rajtki z promocji, sweter z przeceny.
Dobrze, że Wiewiór wybrany świadomie.

[O7.01]
Dwadzieścia minut samochodem, (wyczute) muliony minut w korku na parking, trzy zgubione drogi w przybytku szopoholika, jedną pieluchę z ładunkiem broni biologicznej i osiem kanapek z szynką dalej.......czyli w szale sobotnich zakupów nabyliśmy ostatnie części ślubnych kreacji. Grudka zwiedziła przy tym wszystkie sąsiednie kabiny wzbudzając raczej ochy, achy i wie-süß-y niż oburzenie. Na wszelki wypadek udajemy, że to nie nasze dziecko.

[08.01]
Wiewiór w garniaku wygląda nader ponętnie.
Chyba za niego wyjdę. Jednak.

(...)
Bebe: Nawet nie wiem, o której mamy lot.
Wiewiór: Ja też nie.

(...)
Obudziłam się po północy z przeczuciem, że zapomnieliśmy o czymś ważnym. 
Rezerwacja obiadu!
Dzięki bogu za Facebook, różnicę czasu i nocnych marków branży gastronomicznej.
O pierwszej trzydzieści zasnęłam spokojnie. 

[09.01]
Jeszcze dwa dni w kieracie i wywieszam kartkę: "Wyszłam za mąż, zaraz wracam."

(...)
Wiadomość dnia! 
Odpowiedział nam mailowo zamek! Ten zamek. Buhahahaha!

Po miesiącu milczenia raczyli nas poinformować,  że cisza w eterze to wynik problemów z IT. Ale i tak mają zamknięte do 16 stycznia, więc nam pomóc nie mogą. No chyba, że zmienimy datę ceremonii. Buhahahaha! 

[10.01]
Czy panna młoda potrzebuje bukietu?

[11.01]
Dwa pociągi, dwa autobusy, dwie porcje ryby z frytkami, dwie kawy, dwa banany, jednego precla z masłem, jedno opakowanie dżemu zjedzonego łyżeczką, jeden samolot, dwanaście godzin i mulion odczytów tej samej stricte obrazkowej świnki Pepy później lądujemy w kolebce przodków Wiewióra. Jak to dobrze, że wielki dzień dopiero pojutrze.

[12.01]
- Dzień dobry, chcemy kupić bukiet. Ślubny bukiet.
- A na kiedy?
- Na jutro.
Kiedy ocuciliśmy i doprowadziliśmy do pionu lokalną florystkę okazało się, że była w zeszłym tygodniu na targach ślubnych, na które udzierała bukiety. Ten najprostszy, z samego przybrania sprzedała dziś nam. Za pół ceny. Zburzonego światopoglądu nie udało się ocucić.

Leje.
Na wszelki wypadek kupujemy parasol.
Czerwony. 

Może nie powinnam o tym mówić głośno, ale mam fajną teściową. Przygotowała się na ślub: "Mam trzy butelki szampana. Najlepszy, bo mocny! Oraz wino. Swoje wino. Mam też dla Was weselny tort*. Ha! Akurat przecenę mieli w markecie."

* 30 centymetrów biszkoptu przełożonego bitą śmietaną i posypanego cukrem pudrem.
[13.01.2017 piątek ]
Słońce! Słońce! Słońce! 
Z parasolem kupiliśmy pogodę!
To będzie dobry dzień. 

"Ale jestem podekscytowana!!!!" - mama Wiewióra świętuje już od rana - "Zamówiłam sześć skrzynek piwa, na wszelki wypadek. Bebe chodź no do kuchni. Czas na pierwszą butelkę szampana."

Grudka przesypia sesję foto.
Dzięki niebiosom!
Tym samym nikt mi nie ukradł show. 

Przychodnia lekarska wita nas plakatem:

To już wiadomo dlaczego Wiewiór musiał zostać Wiewiórem ;)

Ktoś ewidentnie sprzątał w schowku na szczotki. Dokumenty usypane w wieże, chylą się zsynchronizowane ku jednej stronie. Biurko przykryte białym prześcieradłem. Urzędniczka zamieniła wełniany sweter na marynarkę.

Młodsza część gości musiała zostać na zewnątrz. Taka karma.
Nie będzie z tego filmu na Snapchacie.

Przysięga na szczęście tylko po angielsku. Błędy w wymowie sklerozę* zrzucam na wzruszenie. Coś mi do oka wpada, gdy Wiewiór recytował swoje "I do". Strategiczne momenty ciszy Grudka wypełnia chrupaniem sucharka. Raz na moim, raz na Wiewióra ramieniu. 
*Z całej przysięgi pamiętam tylko "I do and I will". Musi starczyć.

"Teraz poproszę obrączki." 
"Obrączki? Bebe, kto ma obrączki." 
"O rany! Są w plecaku! Na zewnątrz!" 

W drodze do bufetów. My z Grudką przodem, za nami teściowa z resztą gości sztuk trzy. Nagle teściowa zaczyna biec w naszą stronę rączym kłusem trzymając torebkę ryżu w ręku. Wiewiór rzuca się przed siebie. Ja za nim. Teściowa w pozie dyskobola: "I forgot about rice!!!!!" Białe pociski, świsty, wybuchy, okopy, białe flagi. "Cieszcie się, że nie ma śniegu! Bo rzucałaby śnieżkami!" - siostra Wiewióra zatacza się ze śmiechu.
Kawiarnia pod Bawełnianym Drzewem. Grudka świetnie się bawi. Myje ręce siedemdziesiąt siedem razy w ciągu półtorej godziny. "Co jemy Potomko?" - "Napki*, ciastko, aach!**" - każdemu według potrzeb. Tosty z serem, fish pie, zapiekanki warzywne, frytki, pieczone ziemniaki, coleslaw, sałata, kurczaki w sosie, ciasto marchewkowe, tiramisu, kawa, nawet z soją, woda, dużo wody.
Na wisienkę zachód słońca na Octowym Wzgórzu. Wiatr, zimno. Pod murem wieży czekamy na dobre światło. Grudka obserwuje drżące towarzystwo i w końcu rozumie, o co w tym dniu chodzi: "Happy Birthday!"
W domu teściowej strzelają korki szampana.
Dj Teściowa puszcza najstarsze kawałki gatunku Irish country "No zobaczcie jaki on jest przystojny!"
Rodzina Wiewióra objawia się w szybszym tempie niż jestem w stanie odpowiadać na "How ar' ya hon?"
Wujek Ron snuje niekończącą się opowieść, z której jestem w stanie wyłapać tylko pojedyncze słowa "hemoroidy", "więzienie", "bezsenność" i "topnienie psa, który cudem przeżył".
Młodsza młodzież w osobie Grudki tańczy. Starsza młodzież dokumentuje i transmituje zajście w social mediach.
Chipsy, orzeszki, krakersy. Kuzynka Marianna pretenduje do miana najlepszego gościa wieczoru: przynosi polski sernik.

Po północy siostra Wiewióra znajduje napoczęty tort weselny.
Kto napoczął? Nie wiadomo.
Zjada połowę. Rękami. Podobno taki dobry był.

*Kanapki
**Woda
[14.01]
Okazuje się, że liczna rodzina zamieszkała w tym samym mieście ma swoje plusy dodatnie i ujemne. Państwo sami rozważą co jest co. Sobota upłynęła nam mniej więcej tak:
- Przynieśliśmy Wam prezent!
- O! Kryształowa rama na zdjęcie ślubne! Dziękujemy!
- Mamy dla Was prezent.
- Tak? Jak miło!
- To rama na ślubne zdjęcie. Lokalny kryształ!
- Mam dla Was coś w prezencie!
- Czyżby rama na ślubne zdjęcie?
- No co Wy! Przecież wiem, że lecicie samolotem. Album! Album na zdjęcia ślubne Wam kupiłam. Z kryształami na okładce.

[15.01]
Procedura podróży odbyta w odwrotnej kolejności. Aż trudno uwierzyć, że śniegi Bawarii to nie atrapa. 
Wchodząc do domu potykam się o paczkę. 
Z sukienką. 
TĄ sukienką. 

Będzie na poprawiny ;-)


[16.01]
W kieszeniach, butach i załomach wózka znajdujemy ryż.

(...)
- Rings of power!
- Bzzzzzzt!
58 komentarzy on "Ślub po irlandzku"
  1. Awwwwwwwwwww... powiedziala kaczka i poszla czytac nastepne pincet razy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwwwwwww....... Polewam bambusówki!
      Spódnica a'la Dynia będzie jeszcze miała swoje pięć minut.

      Usuń
  2. Cudni jesteście:) następnych dziesięcioleci razem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech żyją wszystkie żony świata.
      Przeszłe, obecne i przyszłe!

      Usuń
  3. Popcorn zatrzymał się w pół drogi między miską a rozdziawioną buzią. GRATULACJE!! :)
    Skoro TA sukienka doszła to czekam na równie emocjonujący wpis z poprawin :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę TĄ sukienkę jeszcze przymierzyć. Boję się trochę...
      Tymczasem proszę przełykać! Polewam Malibu pod ten popcorn :*

      Usuń
  4. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaale obłęd!!! :D
    Faaaaaaaaaaaajny taki, eeechhhhhh :)
    Tom se powzdychała :D
    Wszystkiego naj naj absolutnie najszczęśliwszego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obłęd, że za Wiewióra? też się czasem sobie dziwię :P

      Usuń
  5. Się trzymałam. Póki was na zdjęciu nie zobaczyłam....teraz się nie trzymam tylko płaczę i się śmieję jednocześnie. Wygladacie jak logo miłości ������

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to na końcu zdania to były serduszka, ale mi hateemel przerobil

      Usuń
    2. Podaję chusteczki twardzielko i nadrabiam niedociągnięcia hateemela:
      💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙

      Usuń
  6. Ale że tylko jedno foto to trochę mam serce złamane ;(
    Piękni Wy i piękna opowieść o odcinku Waszej wspólnej drogi :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, dobrze...... ja widzę, że bez kolejnego posta z bonusowymi powidokami się nie obejdzie. Proszę o cierpliwość.

      Usuń
  7. Zdjęcie na końcu podstępnie powoduje wzrusz!
    Polej irlandzkiego piwa i pokaz no mi te kryształowe ramy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę cię Jarecko rozczarować.
      Kryształowe ramy (o zgrozo!) nie zmieściły się nam do plecaka.
      A ja zapomniałam zrobić im zdjęcia.

      Nie ma tego złego, latem Teściowa przywiezie je na weselicho. Jak dobrze pójdzie to potraktujesz je - jeśli nie zabraknie ci odwagi - gołym okiem!

      Usuń
  8. No to za Waszą Rodzinkę jako podstawową komórkę itp kolejka malibu! Mąż już mi zaraz poda! Małżeństwo to fajna sprawa...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię męża Łosia! No już lubię bardzo!
      Widać, że Wie, co dobre!
      Polewam!

      Usuń
  9. Brawoooo! Jaki piękny koniec (a zarazem początek)opowieści:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniec to pułapka z nadzieją, że jeśli dotąd nie uroniłaś łzy, to może na finale ci się uda! Brawo!

      Usuń
  10. Najpiękniejszy opis przygotowań i ślubu na świecie!
    Oraz kocham Irlandię (A narzeczona potrafi powiedzieć I do?).
    Zdjęcie - cud, miód i orzeszki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu powinnismy wszycy wyjac zapalniczki i bujajac sie, zaintonowac Mlodej Parze: Kocham cie jak Irlandie! :*

      Usuń
    2. Wiewiór nawet z Wami zaśpiewa! :D
      Zuzanka - lowju!

      Usuń
  11. Gratulacje wielkie i wyrazy podziwu dla ogarnięcia logistyki całego wydarzenia :-)
    Also - groszki! Cudne groszki na sukience <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Groszki moja miłość! łubu dubu!
      A takie są, że założę je jeszcze nie raz. Jak fajowo!

      Logistyka, serio nie była zbyt skomplikowana.
      Ślub na całą rodzinę Wiewióra to byłoby wyzwanie!

      Usuń
  12. Nawet nie komentowałam wcześniej. Wasza data jest i moją datą. Skończyłam wtedy okrągłe lata, o których nie wspomnę :D
    Opowieść cudna, Bebe! Wy cudni, groszki śliczne i sweter też! A bukiet to od roku chyba mój ulubiony :D żyjcie jeszcze lepiej! Niech wszystkie zamki Teutonii będą dla Was zawsze otwarte! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak to?! Liczę i liczę i doliczyć się nie mogę.
      To chyba były 17 urodziny! no bo chyba nie, 88? choć te byłyby najokrąglejsze.
      Najlepszości w każdym scenariuszu! Polewam! Bo kto nam zabroni?

      Usuń
  13. Gratulacje!!!!!! Wielkie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ole ole ole ole!
      Kochamy się! Kochamy się!

      Usuń
  14. Graaa-tuuuuu-laaaaa-cjeeeeeeeee! :))))
    I jak pieknie! Bez zbednej pompy, bez zadecia, po ludzku i z sercem. Sukienka i bukiet - mistrz. I w ogóle fajni jestescie, teraz nastepne dziesieciolecia przed Wami :)

    p.s. Tak, "Wiewiór" rzeczywiscie znacznie ulatwia sprawe ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięęęęę-KUUUU-jeeee-mY!
      Bez pompy i bez planu. Mam nadzieję, że impreza weselna nastąpi w tym samym duchu. Buraczkowej sobie nagotujemy, a może bigosu.

      p.s. tak, a jaka oszczędność czasu w stukaniu w klawiaturę!

      Usuń
  15. Anonimowy11:55

    Gratulacje!! Ogromne!
    Pozdrawiam z Mazur,
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech Mazury pójdą w me ramiona, ale chyżo!
      Heimat!!!! Przy tym słowie wzruszam się jak nad miską kartaczy!
      Cmoki!

      Usuń
  16. Bebe, absolutnie Cię kocham. Się wzruszyłam no.
    Brawo Państwo młodzi! Wiwaaaat! <3 <3 <3
    Bukiet, sukienka i szalik bomba :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chusteczki podaję jedną ręką, szklanicę do wiwatów drugą!
      Kankana! Kankana! A szalik pożyczony na wieczne nieoddanie od znajomej Zosi, trzy dni przed wyjazdem. To się nazywa szczęście!

      Usuń
  17. Moje gratulacje, wszystkiego najwspanialszego na długi wspólne lata! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byle nam się nie dłużyły te długie wspólne lata.
      Czego sobie i tobie życzę! Po Maluchu Chuda!

      Usuń
  18. Anonimowy13:05

    serdeczne gratulacje, Bebe! :)
    /Anais

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Anais!
      ba! wykrawam ci nawet kawałek tortu weselnego z przeceny, a co!

      Usuń
  19. Aaaaaleeeee bomba! Znaczy cudnie! Ach! (Ale rzeczywiście - dobrze, że Wiewiór jest po prostu Wiewiórem ...;-) Szczęścia Wam życzę. I dużo malibu :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bombowo! Wręcz nawet wystrzałowo było gdy Mama Wiewióra wyciągała z kolejnych schowków butelki szampana. Mówiła, że ma tylko trzy. Ale przysięgam - rozmnażały się!

      Usuń
  20. GRATULACJE! Cudni jesteście a opis przewspaniały☺

    OdpowiedzUsuń
  21. Gratulacje i bawcie się dobrze! Opis cudny. Życzę, żeby schowek na miotły okazał się dla Was równie szczęśliwy jak zaplecze teatru Komedia, gdzie wychodziłam za męża w 95 roku ubiegłego wieku, dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaplecze teatru Komedia?! Uprasza się o szczegóły!

      Usuń
    2. Całkiem zwyczajnie, urząd stanu cywilnego Żoliborza mieścił się nie w urzędzie dzielnicowym tylko w budynku Teatru Komedia, a w zasadzie na jego tyłach. Ponieważ nikt z zapraszanych nie kojarzył lokalizacji urzędu umieściliśmy stosowną informację w zaproszeniach. Wszyscy trafili. Część gości przy okazji zaopatrzyła się w bilety, bo ślub był rano,właśnie otwarto kasy i nie było dużej kolejki a grali coś atrakcyjnego. Po ceremonii nikt nie zwracał na nas uwagi, bo do pracy przyjechał Jan Kobuszewski :-)

      Usuń
  22. No kocham i już .....się mnie przypomniały czasy stycznia sprzed 22 jesieni ...i to jest zabawa proszę państwa ... ale te kiecki mają (bonnieandbuttermilk) nosz mi się będą śnić ;))
    Buziaki dla Was i tego spojrzenia na całe życie :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weszłaś do Bonnie?! Ja ci mówię, teraz to już nawet nie to. Te stare kolekcje..... jak wygooglasz sobie i pooglądasz obrazki.... no plaster koloru pod powiekę. Mogłabym być ich "twarzą".

      Usuń
  23. Gratulacje!
    Masz nerwy ze stali; my ślub planujemy na sierpień, a ja już w pełnej panice ;) Tym bardziej, że my też międzynarodowo, więc będzie ciekawie...
    Nazwisko Twojego małżonka sprawiło, że moje przyszłe już wcale mi się skomplikowane nie wydaje... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do sierpnia jeszcze całe muliony! Polewam Malibu dla animuszu!
      A jakie kraje są w waszym koktajlu małżeńskim?

      Usuń
  24. No pięknie :) Gratulacje. A Teściowej zazdroszczę

    OdpowiedzUsuń
  25. Gratulacje! Ja tu po raz pierwszy. Przyszłam od Kaczki, bo zobaczyłam zajawkę o ślubie. Przeczytałam i ......... cofnęłam się do Twoich archiwów. ZOSTAJĘ!!!! Jesteście cudowni :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Anonimowy10:10

    Bebe,
    GRATULACJE PRZEOGROMNE!
    sukienka piękna....Wy piękni...super wszystko wyszło :-)
    pozdrawiam serdecznie
    cieszę się że moge tutaj ;-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Anonimowy10:14

    to byłam ja...
    ivonesca ;-)

    OdpowiedzUsuń
  28. Gratuluję :) i wspaniale, że u nas :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Bebe, ale czy? Ty? Nazwisko? Po mężu?... powiedz, ze tak!...
    przy pomocy tokaju i niech Wam ziemia lekką będzie, a życie serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
  30. Ps. Widzę, ze mi wycięło ikonkę z drinkiem, wiec dostawiam werbalnie na początku zdania nr 2.

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature