Bieg na 100 metrów z udziałem beznożnych cyraneczek za młodu. Nasza Kaczka nie wystartowała. Co za szkoda - zważywszy aktualną passę w konkursach. |
Pojechałam do kaczki z trzech powodów
(nie nie był to bieg kaczek po wodzie, na który natknęłyśmy się przypadkiem).
(nie nie był to bieg kaczek po wodzie, na który natknęłyśmy się przypadkiem).
Po pierwsze, by meksykańską falą procentów przypieczętować sukcesy kaczki-celebrytki, o których możecie przeczytać tutaj.
Po drugie, by zatankować procentów i wykroić plan na życie, przynajmniej to najbliższe. Wszak artysta programowo gubi się w wizjach samego siebie i potrzebuje czasem Ariadny, by mu czerwoną grubą krechą wyrysowała drogę do światła.
Drugie. Kaczka, wykuta w ogniach korporacji, jako Ariadna wykazuje się tendencją do linii prostych, zwłaszcza do celu. Ułożyła mi wszystkie projekty w szufladkach mózgu opatrzonych etykietkami “teraz“, “zaraz”, “później“, “nigdy”. Wyprasowała morale, wyczesała pióra w skrzydłach, włączyła wiatrak. Potem wypolerowała bacik, umyła pęczek marchewki i zażądała pierwszej rozkładówki pierwszego picturebooka na cito.
Na pohybel! Korpo-matka mi nie daruje. Jesteście tutaj zbiorowym świadkiem.
Po trzecie, by dokonać operacji na kaczkowym blogu.
Odmalować ściany hateemelem, wytapetować Photoshopem, wypolerować czcionki.
"Ale co to jest favikona?!" - pytała w stuporze tkwiąca kaczka.
Litr Martini Zen później przejrzała na oczy i się zakochała.
Odmalować ściany hateemelem, wytapetować Photoshopem, wypolerować czcionki.
"Ale co to jest favikona?!" - pytała w stuporze tkwiąca kaczka.
Litr Martini Zen później przejrzała na oczy i się zakochała.
Na koniec kaczka stwierdziła, że był to pobyt kiepski. Nie wysłałam do siebie żadnej paczki, co oznacza jedno: za mało szopingu. Tak, mieszkając w stolicy Bawarii, gdzie otworzyli największy TK Maxx w Tutonii - nadal jeżdżę do kameralnej Wurstenbergii, by spełniać swe najdziksze marzenia zakupoholiczki z ograniczonym budżetem.
Grudka wróciła wyposażona w mulion par butów po Biskiwcie i Dyni.
Dominują cekiny, technikolor i brokat. Oraz drugi mulion.
Woluminów żywota Świnki Pepy. Cekiny, technikolor, brokat.
Grudka wróciła wyposażona w mulion par butów po Biskiwcie i Dyni.
Dominują cekiny, technikolor i brokat. Oraz drugi mulion.
Woluminów żywota Świnki Pepy. Cekiny, technikolor, brokat.
Blondyny i wędliny, czyli "Mamo! Bez mortadeli nie wychodzę!" |
O Sancta Bella Mortadella!
OdpowiedzUsuńNi ewiem komu bardziej zazdrościć- Tobie, że byłaś u kaczki, czy kaczce, żeś do niej przyjechała.
Bebe, po pierwsze gratulacje za "retrofit" BlogaKaczki. po drugie szapoba za odczytanie i zrealizowanie wytycznych. mortadela, się rozmarzam ....
OdpowiedzUsuńi pozdrawiam
b.
Te blondyny tak rosną, że teraz ja tkwię w stuporze.
OdpowiedzUsuńA chciałam rzec, że mnie się remont u Kaczki podoba bardzo, bardzo! I na efekty szufladkowania Twojego mózgu (artystycznej części) również czekam z niecierpliwością :-).
Tak patrze na to zdjecie (to zaraz pod kaczkami) i patrze, i patrze, i... widze otwarta, metalowa puszke bialej farby. Norweski dostarczyl wam do polewania farbe???
OdpowiedzUsuńYyyy... no właśnie, a co to jest ta favikona?
OdpowiedzUsuńPiknie żeś odremontowała chatę Kaczce. Zakładaj własną działalność! Chyba że, pardą!, już remontujesz na zlecenie?
I pomyśleć, że ja w ich wieku gapiłam się tak na słodycze... Co tempora, o mortadelas!
O! O! (Nie kłamałam. Łacina mi nie szła w szkole.)
UsuńCo za para doskonała! ♥ Buziaki, Bebe!
OdpowiedzUsuńTwoje zdrowie Skorpione!
UsuńOdzyskałam moją przeglądarkę RSS! Czytam zaległości <3
OdpowiedzUsuńJest co nadrabiać :)
Usuń