Nowy Bebefetysz |
Przeżyłyśmy pięć dni sam na sam. Grudka litościwa urządziła tylko jedno piżama-party, gdzie od 2 do 5 rano dane mi było robić za bufetową. Tym samym zamiatam grzywką podłogę przed wszystkimi samotnie wychowującymi rodzicami. Logistyka logistyką, ale psychikę trzeba mieć ze stali albo socjalny spadochron z drelichu.
W piątek, pod czujnym okiem Perpetuy Paschaliny, dokonałam ablucji Grudki. W pożyczonej od Perpetuy składanej w origami wannie. W sam raz dla człowieków-walizek. Grudka podeszła do zajścia nieufnie, zaalarmowana woniami paczuli naszej przewodniczki w tajnikach higieny noworodków. Dała się jednak przekupić nieograniczonym dostępem do przekąsek. A na sam koniec, jak na rasowego ssaka przystało, upstrzyła nowiuśki ręcznik i rodzicielskie barchany najpiękniejszą ochrą świata. Bądź spokojna Grudko, historię tę będziemy opowiadać twym amantom przy każdej okazji. Tym doniosłym zajściem Perpetua zakończyła część oficjalną opieki w połogu i z trybu regularnych odwiedzin przeszła na "dzwoń na alarm lub przy niskim stanie kulek" *. Alleluja!
(...)
Tymczasem:
Ojciec rodziny do domu był powrócił. Pijany. Znak, że pogrzeb - świecką irlandzką tradycją - udał się wyśmienicie. Przytaszczył ze sobą dodatkowy bagaż. Garderoba Grudki - uważaj, grozi różową jaskrą. W rzeczy samej, możemy Potomkę ubierać w róż do osiemnastki. Zwłaszcza w te futra z poliestru dla sześciomiesięcznych bobasów.
- Czy oni nie wiedzą, że tu w lecie jest gorąco?
- No wiesz, Bawaria, Syberia - jeden pies.
Czas bukować bilety!
Powitał go w progu zastęp ciastek maskujący brak zdolności w kierunku perfekcyjnej pani domu: cały batalion misiów. Tych samych, które miałam piec w pierwszej fazie porodu. Co jak wiadomo nie wyszło, gdyż przeoczyła byłam niemal całe zajście.
Bebe-Romantico, wszak dzień po Walnetynkach też należy święcić |
*Dostaję teraz w przypadkowych porach dnia i nocy zaniepokojone smsy: "Bebe, wszystko w porządku? Dawno nie słyszałam co u was."
apetyczne ciacha, ale Bebefetysz jeszcze slodszy :)
OdpowiedzUsuńNatomiast jakos nie calkiem chyba ogarniam o co chodzi z tymi kulkami, mimo opisów lekcji u Perpetuy...
Służę korepetycjami Buraczkowa moja
UsuńPerpetua oprócz położnictwa ima się też homeopatią. Na każdą dolegliwość ciała i duszy ma zatem jedną odpowiedź "Dam ci kuleczki!". W przeciwieństwie do leków konwencjonalnych, kulki Perpetuy nazw nie posiadają. "Kulki" są dobre na wszystko. Smakują jak cukier.....i w rzeczy samej są samym cukrem ze śladowym wspomnieniem różnych substancji, które to wspomnienia mają za zadanie leczyć. Potrzeba do tego dużej wiary. Dwie Trzecie Teutonii wierzy - my nie.
aaaha! ja sobie je jakos tak w wiekszym rozmiarze zwizualizowalam, te kulki. i to chyba dlatego nie umialam ich odpowiednio sklasyfikowac :)
UsuńZeczywiscie, do tego potrzeba DUZEJ wiary. Moja tez jest za mala.
całe szczęście, że te kulki w miniaturze, bo Teutonia cukrzycą by stała!
UsuńCudownie się czyta o takich pierwszych dniach. O emocjach, szczegółach! Ciesz się każdą minutą - bo czas przy maluszkach leci zdecydowanie za szybko!
OdpowiedzUsuńMija jak najfajniejszy film świata. Dzisiaj już trzy tygodnie, choć dzień zero wydaje mi się wieki temu.
UsuńCiacha, fetysze - różowo! :))
OdpowiedzUsuńskąpane w lukrze i owite watą cukrową.
UsuńBebe, ja dopiero z gratulacjami biegne!! Przeczytalam wszystko jednym tchem, historia Waszej Grudki jakby z gwiazd wzieta, gratuluje, sciskam I ciesze sie Waszym rozowym szczesciem!:-)
OdpowiedzUsuńŻółwico, ty żyjesz!!! <3 Jak się cieszę, że Grudka wywołuje "starą gwardię" zza kulis. Ukochujemy!
UsuńZyje, zyje, a jakze! Czytam wiernie, tylko wlasnie zza tych kulis jakos:-) Sciskam Was!!!
UsuńGratuluję Grudki, stópki również uwielbiam, nasza córcia jutro kończy 8 miesięcy, kiedy to zleciało?
OdpowiedzUsuńJa również nie wierzę w kulki.
Ściskam ciepło i wielu fajnych chwil w macierzyństwie i tacierzyństwie Wam życze.
marlena
Teoria głosi, że Potomki mają zdolność zakrzywiania czasu. Tworzą mikro-czarne dziury, w których czas płynie znacznie szybciej. Trzymajcie się barierek!
UsuńOh bufetowa, byłam 2 razy po 2,5 roku, a teraz najstarsza użytkowniczka baru już 9 lat ma, kiedy to minęło? Pozdrawiam bufetowo!
OdpowiedzUsuńAnno, przodowniczko bufetowych! Za każdym razem 2,5 roku?! Czapka z główki!
Usuń