O tym, że każdy Odyseusz z motyką wypatruje swojego słońca |
Miałam się odrodzić jak feniks z popiołów. Jak pacjent po operacji wyrostka. Jak pleśń na bio-odpadkach w środku lata. Popłynąć słowotwórczym potokiem. Co najmniej zasypać Was kredkowymi bazgrołami od metra. Marzenia ściętej głowy! Daleko mi do renesansu a tym bardziej feniksa, chociaż potoki oglądam regularnie na górskich szlakach (w terapeutycznym planie górskiego nomada jutro: Mount Doom).
Nie, nie jest źle. Wręcz dobrze jest, powiedziałabym.
Zamiast popiołów jest kokon. Przepoczwarzam się.
Co się skończyło, coś się rodzi. Zwyczajna kolej rzeczy, z którą czasem tak bardzo niewygodnie. Żegnam się z dziesięcioletnim kieratem uniwersyteckim. Płynę do swojej Itaki motyką sprawdzając nowe lądy*. Uszczęśliwiona listą poprawek, w oparach motywacji szlifuję naukowy diament według angielskich schematów publikacji. Byle do końca września! Czasu potrzebuję. Oddechu. Miejsca. Nie tylko dynia sąsiadki bez przestrzeni kiełkuje pokręcona i mikra.
Zatem: przerwa, spacja, antrakt, obraz kontrolny, cisza w eterze.
Wrócę.
Jutro, za tydzień, za miesiąc lub pięć.Na razie wystawiam sobie L4 z bloga na czas nieokreślony (Choć obowiązkowa prymuska tupie nóżką!). O cierpliwość nie śmiem prosić.
Udanych wakacji!
Wyłączcie czasem komputery i wyjdźcie ze współlokatorami na spacer.
*Szykujcie się do oblężenia kiosków w połowie września. Nowy "Świerszczyk" będzie!
p.s. Nie idźcie proszę moją ścieżką. Co będę wtedy czytać i komentować?
p.s. Hasło na lato: Adventure is out there! Odwagi na wiadra!
Kochana, po takim L4 wrócisz peeełna sił, ja także wypisałam swojemu blogowi pobyt w sanatorium :) Jest zadowolony i rośnie w siłę :* Odpoczywaj, motylem już jesteś, więc nie wiem, jakim piękniejszym tworem staniesz się później!
OdpowiedzUsuńKozicą górską zapewne :) Stalowość pośladków wzrasta z każdą wyprawą!
Usuńczasami człowiek musi, inaczej się udusi... :) miłego L4 i nie bójta się - nie podkabluję do ZUS, jak złapię Cię w blogosferze ;) łap oddech i wracaj, no! :)
OdpowiedzUsuńCzekać na Ciebie będę. Wracaj odrodzona, odmłodzona i pogodzona z nową sytuacją.
OdpowiedzUsuńPaczuszko, idę chyba Twoją ścieżką :)
UsuńNowe sytuacje mają to do siebie, że trzeba je oswajać powoli i cierpliwie. Zwłaszcza jeśli w perspektywie jest hacjenda na skraju Małej Wsi pod Wielką Wsią w krainach jeszcze nie eksplorowanych. Wdech wydech! Do zobaczenia!
Mnie ten jeden rysunek wystarczy zamiast kopy. Ale będę tęsknić! :)
OdpowiedzUsuńJeden? Jedyny? Tu się otwiera nowa formuła bloga...tylko czy będzie Wam pasował do biblioteczek?
UsuńŁap Kochana wiatr we włosy i ruszaj po pozytywne doładowanie - zmiany są ważne - jak mawia mój P. ... o tak u mnie też już czas na zmiany ... ale sobie czasem zajrzę, a nuż wpadniesz i słówko zostawisz czy dwa :)
OdpowiedzUsuńZmiany? Zmiany? Czyli nie jestem w tym chaosie sama?
UsuńNaj-naj-naj-cudowniejszego wypoczynku i wesołego machania stopami. Niechże to będzie prawdziwe 4 L, leniuchowanie, labiarstwo, lato-łapanka i luźno-myśl:) Serdeczności!
OdpowiedzUsuńCzekam na to. Byle do września! Pożegnanie z doktoratem nastąpi i na ramionkach będzie jednak lżej. :) Dzięki!
UsuńJuż wróciłaś?
OdpowiedzUsuńNo to wróć jak się wyspacerujesz - ja na spacery to biegam na pocztę - tam miłe Panie są - przemiłe i śmieją się do moich paczek ostemplowanych motylkami. A potem dosiadam dwukołowego rumaka skrzypiacego wiekiem z blaszanym koszykiem i jade po nowe kwiaty, bo lato jest tylko raz w roku (a szkoda), a potem spaceruję od tabletu do maszyny i tak się zaspaceruję, zę padam spacerami zmęczona, no i jeszcze po czereśnie i truskawki i mięso na obiad, bo panowie to tylko mięso, na zielone spodełba łypią i mówią, że wodę to piją zwierzęta nalewając sobie zero-coli na duży łyk męski do szklanki ;)
WIęc spacerologię uprawiam nieustannie, a wrażeń rozdam w tysiacach - co Tobie uścisków
Wróciłaś? Wróć :)
Wróciłam na chwilę zaklęta Marysiowym komentarzem. Takie czary :) i ten obraz pań w okienku pocztowym....z uśmiechem??! Czary! Trzeba mieć moc by wyczarować na tych obliczach uśmiech!
UsuńSpacerów chwilowo na lekarstwo. Doktorat zaklina mnie w paragraf na krześle. Ale uprawiam regularne wieczorne skoki na trampolinie, łóżku i przez bicze wodne, co nadzoruje dwuletni generał. I chyba mi dobrze wychodzi, bo mi wczoraj proponował pieluchę i smoczek ;)
Tablet?
Tutejsi Panowie piją "po męsku" bawarkę i weinschorle, zagryzając kartoflem z gziką z dużą ilością czosnku.
Uścisków na wiadra! Mua!
ta doktoratowa droga ma jedną niewątpliwą zaletę - kiedyś się skończy, choć na to nie wygląda. Wiem, byłam... cierpliwości życzę wobec tego i dłuuugich wakacji :D
Usuń