Veni, vidi, vici!

14.06.2013
W drodze na szafot.

Uff! Pisze do was świeżo upieczony doktor!!!! Taki świeży, że jeszcze ciepły, z wypiekiem na twarzy i szaleństwem w oczach. Choć to już trochę ponad tydzień temu było. Sukienka w fraktalową tęczę, turkus łydek i czerwień trzewików.Z motylami we włosach i różowo-zielonym kotem w kieszeni.

Uff! Pokój był z metra cięty. Przy wprost proporcjonalnie skrojonym stoliczku siadłam ramię w ramię z profesorką prowadzącą, jako wsparciem moralnym i milczącym jak posąg notariuszem. Po drugiej stronie stoliczka, tuż za litrem wody i zasiekami z plastikowych kubków, dwójka nieznajomych ciał pedagogicznych z identycznymi kopiami (mojego!!!) wiekopomnego dzieła naukowego, upstrzonymi wykrzyknikami uwag i znakami pytań. Niezależny obserwator z wydziału farmaceutycznego zasnął tuż po nakreśleniu formalności.

Tuż przed. Ze stresu ust nitką i przybytkiem naukowym w tle.

Uff! Tyle było drżenia rąk, nocy prześnionych pod ostrzałem pytań, sinusoid uczuć, moralnych wątpliwości, długich nocy i nagłych olśnień „że jeszcze tego nie powtórzyłam”! Tyle tego, by w ekspresowym czasie (90min? Krótko, jak na wyspę!) przekartkować doktorat od deski do deski w ostrzale całkiem przyjemnych (nie wierzę, że to piszę!) pytań. Siedząc pod drzwiami w oczekiwaniu na werdykt, myślałam (nie wierzę, że to myślałam!): Pytajcie mnie jeszcze! Coś za szybko poszło.

Uff! A potem: wymiana uścisków i gratulacji. Listę poprawek doślą w najbliższym dwutygodniu – do realizacji z końcem wakacji. Proszę świętować, pani doktor! Albo iść z nami na kotleta do studenckiej stołówki!

Kotlet zjadłam. Ponad to zachorowałam tego samego wieczora na grypę i do dzisiaj kultywuję suchoty podlewane wywarem z czosnku i limonek. Oraz czekam. Na ciąg dalszy. Sącząc malibu z mlekiem na balkonie z widokiem na góry.

Cóż za piękny początek lata! Nie uważacie?
I po! Z szyldzikiem eleganckim i lajkami od muzealników - głównych bohaterów wiekopomnego.
p.s. Największe rozczarowanie doktoratu: Świat nie stanął w miejscu, nie było nawet balonów, czy choćby spontanicznych wiwatów ulicznych. Ba! Świat ruszył z kopyta nie oglądając się za siebie. Na Ziemi pojawiła się nowa mieszkanka (Helenko, do Ciebie mówię!), Wiewiór znalazł pracę i mieszkanie (Bawario przybywamy!), spór o skwerek w Turcji rozbuchał się do wojny domowej, Krzysztof Hołowczyc odhaczył półwieku a Edward Snowden obnażył dyktafony WielkiegoBrata zza wielkiej wody (tere fere, nie dajcie się nab(g)rać!). 

p.s.s. Najtrudniejsze pytanie na obronie?
- Proszę podać adres zamieszkania.
Z wrażenia pomyliłam kod pocztowy, ale kraj się przynajmniej zgadza. 
22 komentarze on "Veni, vidi, vici!"
  1. zaglądam , stukam pukam w okieneczko - gdzie ta Bebe?Gdzie Nasza Doktor? a tu jeeeeeest...Gratulacje z całego serca posyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, na paracetamolowycm haju z generalnym osłupieniem ciała, nie mogłam wcześniej. Ale teraz możemy w końcu wznieść kielichy. p.s. litonorce prześlę nowy adres, jak będzie. Ba! może nawet napiszę list, w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy09:49

    Raz jeszcze gratulacje Beb. Kawał dobrej roboty! :)
    A moją nową dyr. (nie mylić z dr) została Pani urodzona wtedy co Ty, czyli dzień przede mną. Życie potrafi zaskoczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Mam nadzieję, że nowa dyr potwierdzi regułę, że ludzie z tego dnia to fajne ludzie są ;) Powodzenia!

      Usuń
  4. Gdy czytałem ten wpis naprawdę stanął mi przed oczami obraz wielu pokoleń, które pracowały na ten sukces ;) Wsiąść na statek i wypłynąć na szerokie wody to jedno, ale bezpiecznie zacumować w docelowym porcie to drugie :)) Gratuluję raz jeszcze :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tatko jak zawsze w sedno! :* Pokolenia spłakały się na wieść. Urządzamy balangę w porcie, choć jaźniowo jestem jeszcze na szerokim morzu. Narząd głównodowodzący nie nadarza za rzeczywistością.

      Usuń
  5. doCtor ... pięknie, brawo, bravo, brawissssssimo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bebe! Nareszcie ten uśmiechnięty od ucha do ucha wpis! I wszystko tak się szybko dzieje :).
    Ogromniaste gratulacje, toż to kolejny piękny etap :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede mną, czy za mną? Czy poza doktoratem istnieje życie? Zbadam na tę okoliczność :)

      Usuń
  7. Anonimowy23:29

    No to nowy tor dla pani Doctor! ;) A nie zauważyłaś, że w związku z Twoim doktoratem roześmiała się pogoda? I mi paszcza też. :)
    Gratulacje!
    Renata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Dokładnie w dzień obrony zaczęło na moją część wyspy świecić jarzeniówką! p.s. przeczytałam: "nowy TORT" - czas coś zjeść ;)

      Usuń
  8. Doctoressa!
    A co na to wszystko Wiewior - milczacy bohater drugiego planu? Czy juz sobie rosci prawa do tytulu? :-)))
    No i suknia we fraktale przebilas moja pistacjowa garsonke.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że rości. Herr Doctor Bebe - mówi o sobie i wypina dumnie pierś.

      Chciałabym fotkę Kaczki w pistacjach....

      Usuń
  9. Gratulacje, Bebe!! Jesteś wielka!!:-] I wcale się nie dziwię, że po tych wszystkim organizm odmówił Ci posłuszeństwa. Po prostu padły mu baterie:-]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładuję, ładuję. Słońcem, truskawkami i malibu z mlekiem. :)

      Usuń
  10. Anonimowy18:48

    Gratulacje!
    agazpoznania

    OdpowiedzUsuń
  11. Brawo !!! Gratulacje pani Doktor !!

    OdpowiedzUsuń
  12. Pani dr!!! jakie ma Pani cudne bebeluszki na nogach - uniosły Panią w same chmury, niech porywają tak zawsze, niech się wszystkie trudne rozmowy tak dobrze potoczą!

    OdpowiedzUsuń
  13. Nigdy nie jest na nic za późno więc GRATULUJĘ! :)

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature