
Co kraj to obyczaj. W Krainie Yam Yam biegaczy było jak na lekarstwo. Drużki wydeptywali Azjaci w spacerowych orszakach. Ciche żony owite chustami od stóp w adidasach po głowy w kolczykach otwierały pochody. A stateczni przedstawiciele patriarchatu matrymonialnego kroczyli tyłami wystukując rytm laską w postaci parasola. Zamiast pozdrowień, samotni wujkowie w turbanach sypali oświadczynami jak...