tysiąc(e) kalorii bebeluszkowej żeglugi

14.12.2010
po babeczkach był pożegnalny kurczak na złoto w soku jabłkowym i czosnku....i sos czosnkowo-tymiankowy.....ta marry to umie jednak gotować...
potem bebe popłynęła.....rzekami yam-yamowego fervexu....na diecie resztkowej w malignie....

pierwszą przystań znalazła w paproszkolandii...marczewka z groszkiem, pluszersy, grzaniec z pomarańczkami i dziury w ścierce....w uroczym towarzystwie nieprzyzwoicie szczupłej reni(bebe do 50tki jeszcze tak daleko! przybywaj śledziowa liczbo!) bebe popłynęła wartkim strumieniem grzańca galicyjskiego i wedlowskiej czekolady...cieśninę wyrzutów sumienia ominęły wielkim łukiem....

na wyspie buły młodszej bebe uraczono dukanowymi plackami ze szpinakiem, ubraniowym szaleństwem i nowymi czerwonymi czółenkami (!!!!)....za co bebe odwdzięczyła się radosną twórczością w masie bardzo solnej...słone bombki-pociągi, które na pewno wygrają prezent-niespodziankę w przedszkolu, były niezjadliwe, mimo najszczerszych chęci siostrzeńca bebeluszkowego, bułeczkowego syna....

kolejnym etapem bebeluszkowej żeglugi były morza nalewkowe....bebe upodobała sobie szczególnie zatokę aroniową, wyspy kartaczowo-koptykowe oraz góry ogórków kiszonych...nie wiadomo jednak do końca czy to urok tych krajobrazów...czy zdolności bebeluszkowej rodzicielki, która dwuletnią rozłąkę skracała sobie drogą przez bebeluszkowy żołądek...

gwoździem programu, a raczej stolycy okazały się jednak były torty penisowe i inne piersi w pensjonacie semilli na oceanie winno-czerwonym....w pensjonacie zacumowało wielu mulionerów....było bosko! bebe chce więcej!

kolejne morze wina przegadała bebe wieczorno-nocnie w siostrzanym towarzystwie bułki starszej. a przygrywało im kocie murmurando i bardzo czillowa zetka. na morzach podobnych acz łódzko odległych bebe spotkała też panią balerową. bardzo bebeluszkowa ta baleronowa....bardzo...aż żal było odjeżdżać! ale łez rozlewać nie ma co. bo panny b. są zdolniachy i na laurach nie spoczną!

a teraz bebe szykuje się na spotkania z eksami...balsamami i innymi adoratorami. dzień z siostrami-bułkami....oraz inne przedwyjazdowe atrakcje. bo o ile śnieg i narniowy mróz bebeluszka nie powstrzymają....to piątkowy wieczór będzie już wiewiórowy! bardzo!

dietę zgubiono wraz z bagażem. a może w ogóle jej nikt nie zapakował?
5 komentarzy on "tysiąc(e) kalorii bebeluszkowej żeglugi"
  1. Bebe kochana bosko się ciebie czyta :)) szkoda że nie mogłam spotkać się z Wami, no i zaskoczenie że Baleronowa to łódzka istota, czyli krajanka ;) Liczę że następny zlot będzie niebawem i wówczas i ja będę mogła się w tak wspaniałym gronie znaleźć. No i na koniec Bebe mój dobry duszku - obroniłam pracę :))) a to że ją w ogóle skończyłam zawdzięczam także twoim słowom, które trzymały mnie na duchu :)) Przesyłam za to gorące uściski i buziaka

    OdpowiedzUsuń
  2. kopytkom zdecydowanie mówimy - TAK:) ale koniecznie z grzybowym sosem! no fajnie było:)))Bebe Kolumb, bebe "globtrotuator" i Makłowicz w jednej osobie;))) Ale niech już wraca do wiewióra! Do domu...???

    OdpowiedzUsuń
  3. Didek jest zły na siebie, bo zjadł za dużo. Mniej niż w zeszłym roku, ale nadal za dużo. Ma czas do Sylwestra żeby wrócić do poprzedniej wagi, a do końca stycznia żeby zejść do 53 kg. Na tapecie Sia. Niby smutno, ale warto się rozamrzyć od czasu do czasu. Jakoś mi nijako i to bez większego powodu. Normalnie miałabym nadzieję, że może hormony, ale powoli tracę nadzieję. Ble :-((((

    OdpowiedzUsuń
  4. @DeeDee Pixie

    didek! nigdy nie jest za dużo! bebe do sylwestra odpoczywa. wagi brak i dobrze bebeluszkowi z tym. jakos za sobą nie tęsknimy. za to bebe zaprzyjaźnia się z wewnętrznym spokojem i psychicznym luzem. fajne z nich kumple :)Didek, a nadziei to ja mam w nadmiarze, wyslę ci, tylko podaj adres :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @malwek107

    łubu dubu łubu dubu niech nam zyje kolejny członek magisterskiego klubu! niech żyje nam!

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature