Zebrało mi się pod powieką kilka powidoków.
Niektóre wciąż mi się odbijają.
--- Polska. Stolica.---
[#1]
Spotkałam się z Jarecką na mieście.
[Jarecka bezdzietna! Zjawisko nie tej ziemi. Fakt ten odbiega zupełnie od tematu poniższego wywodu, ale sami rozumiecie. TO nie zdarza się codziennie.]
W drodze powrotnej zagradzają nam drogę po raz pierwszy:
Czerwone płaszcze, kaptury, białe krzyże.
Skandowali różańcem przez megafon.
Nie, nie tylko emeryci. Przekrój przez całe społeczeństwo szedł w mżawce i domagał się Polski rojalistycznej. W Trójcy Jedynej. Amen.
Kilkaset metrów dalej druga tama:
Czarne płaszcze, czerwono-białe flagi, jakieś orły, kominiarki, glany.
Mijają nas panowie spędzający dużo czasu na siłowni i przy golonce:
- Ej, patrzcie! Jaki Misiu!
- O rany, jaki słodki!
Grudka rozmiękcza nawet najczarniejsze scenariusze.
Jak dobrze, że nie wiedzieli, że to tylko pół-Polka, a do tego z niemieckim paszportem.
[#2]
Parking sklepu na dzielni podmiejskiej.
Idę z kolegą o modnym wyglądzie miejskiego drwala.
Ze sklepu wychodzi sześciu silnych, łysawych.
Na widok kolegi i krzyczą:
"Wystarczy już nam w tym kraju Talibów!"
[#3]
Znajomi stąd i zowąd, widziani przed chwilą oraz dawno temu, jedno pytanie mają ze sobą wspólne:
- A tam u Ciebie w stolicy Bawarii jak jest? Słyszeliśmy, że straszny Armagedon.
[#4]
Jest takie słowo w niemieckim Fremdschämen.
Czytam polski Facebook, polskie wiadomości, polskie komentarze.
I żyję tym słowem.
Zawartość dziegciu w dziegciu przekracza normy.
Wszelkie normy.
[#5]
Wiewiór z bawarskiej hacjendy donosi:
Spokój. Pociągi jeżdżą jak zwykle. Oktoberfest, lederhosen, precle.
Do domu naprzeciwko wprowadzili się uchodźcy.
Dotąd doliczył się ośmiorga dzieci.
W niedzielę nasza ulica już nie zapada w śpiączkę.
Nareszcie.
[#6]
Strach Polaków jest wyczuwalny wręcz fizycznie.
Przełykam go z rozczarowaniem.
[#7]
GOŚĆ-INNOŚĆ
Jak światełko w tunelu.
--- Wieś Mała. Bawaria. ---
[#8]
Sobota, ale jakby niedziela.
Dzień Zjednoczenia Niemiec.
Święto Państwowe. Zobowiązuje.
Piekę babeczki z malinami.
Sztuk trzydzieści kilka.
Powinno wystarczyć dla wszystkich.
Przekraczamy rzekę ulicy, wspinamy się po schodach na balkon.
Chwilę na twarzach wszystkich dzieci okruchy.
Grudka jest w osobistym raju. Tylu tu małych człowieków.
Piętnaścioro.
Zapraszają nas do środka.
W pustym pokoju rozstawiają krzesła.
Ktoś przynosi wodę w kubkach.
Jeden z chłopców tłumaczy dorosłym z angielskiego na inne.
Dorośli dorosłym dalej.
Afganistan, Syria, Pakistan,Erytrea, Irak.
Głuchy telefon na Wieża Babel.
[#9]
Czytam w lokalnej gazecie:
Wieś Mała przyjęła 57 uchodźców. Ktoś przerobił biuro na mieszkanie. Ktoś udostępnił pokoje w swoim gospodarstwie. Ktoś przysposobił kilka pomieszczeń w ratuszu. Ktoś pomaga z biurokracją. Ktoś przynosi koce. Ktoś jabłka. Ktoś udziela lekcji niemieckiego. Ktoś pokazuje jak używać komunikacji podmiejskiej. Ktoś podarował używane rowery, a ktoś inny je naprawił.
Wolontariat na każdą kieszeń.
[#10]
Pukanie do drzwi.
Otwieram. Na oko ma lat 11.
Pokazuje mi pełen talerz.
Kurczak i ryż zawinięty w liście winogron.
"Syrian food. Good. You probably never eat such a thing before. Good."
Najadamy się z Wiewiórem do syta, dwa dni z rzędu.
Rozmazujemy się w konturach ze wzruszenia - znacznie dłużej.
[#11]
Widzę przez okno, jak grywają na parkingu w krykieta.
Oswajają nowe.
Chodzą z telefonami szukając zasięgu do starego świata.
Patrzą w dal. Ocierają twarze. Uśmiechają się do dzieci.
Tęsknią.
[#12]
Co rano, gdy wychodzę na balkon, pozdrawia mnie ktoś z balkonu z drugiej strony ulicy.
Are you good? Grudka good?
Yes! And you? Good?
Good.
Niektóre wciąż mi się odbijają.
--- Polska. Stolica.---
[#1]
Spotkałam się z Jarecką na mieście.
[Jarecka bezdzietna! Zjawisko nie tej ziemi. Fakt ten odbiega zupełnie od tematu poniższego wywodu, ale sami rozumiecie. TO nie zdarza się codziennie.]
W drodze powrotnej zagradzają nam drogę po raz pierwszy:
Czerwone płaszcze, kaptury, białe krzyże.
Skandowali różańcem przez megafon.
Nie, nie tylko emeryci. Przekrój przez całe społeczeństwo szedł w mżawce i domagał się Polski rojalistycznej. W Trójcy Jedynej. Amen.
Kilkaset metrów dalej druga tama:
Czarne płaszcze, czerwono-białe flagi, jakieś orły, kominiarki, glany.
Mijają nas panowie spędzający dużo czasu na siłowni i przy golonce:
- Ej, patrzcie! Jaki Misiu!
- O rany, jaki słodki!
Grudka rozmiękcza nawet najczarniejsze scenariusze.
Jak dobrze, że nie wiedzieli, że to tylko pół-Polka, a do tego z niemieckim paszportem.
[#2]
Parking sklepu na dzielni podmiejskiej.
Idę z kolegą o modnym wyglądzie miejskiego drwala.
Ze sklepu wychodzi sześciu silnych, łysawych.
Na widok kolegi i krzyczą:
"Wystarczy już nam w tym kraju Talibów!"
[#3]
Znajomi stąd i zowąd, widziani przed chwilą oraz dawno temu, jedno pytanie mają ze sobą wspólne:
- A tam u Ciebie w stolicy Bawarii jak jest? Słyszeliśmy, że straszny Armagedon.
[#4]
Jest takie słowo w niemieckim Fremdschämen.
Czytam polski Facebook, polskie wiadomości, polskie komentarze.
I żyję tym słowem.
Zawartość dziegciu w dziegciu przekracza normy.
Wszelkie normy.
[#5]
Wiewiór z bawarskiej hacjendy donosi:
Spokój. Pociągi jeżdżą jak zwykle. Oktoberfest, lederhosen, precle.
Do domu naprzeciwko wprowadzili się uchodźcy.
Dotąd doliczył się ośmiorga dzieci.
W niedzielę nasza ulica już nie zapada w śpiączkę.
Nareszcie.
[#6]
Strach Polaków jest wyczuwalny wręcz fizycznie.
Przełykam go z rozczarowaniem.
[#7]
GOŚĆ-INNOŚĆ
Jak światełko w tunelu.
--- Wieś Mała. Bawaria. ---
[#8]
Każdy dzieli się tym, co ma. |
Sobota, ale jakby niedziela.
Dzień Zjednoczenia Niemiec.
Święto Państwowe. Zobowiązuje.
Piekę babeczki z malinami.
Sztuk trzydzieści kilka.
Powinno wystarczyć dla wszystkich.
Przekraczamy rzekę ulicy, wspinamy się po schodach na balkon.
Chwilę na twarzach wszystkich dzieci okruchy.
Grudka jest w osobistym raju. Tylu tu małych człowieków.
Piętnaścioro.
Zapraszają nas do środka.
W pustym pokoju rozstawiają krzesła.
Ktoś przynosi wodę w kubkach.
Jeden z chłopców tłumaczy dorosłym z angielskiego na inne.
Dorośli dorosłym dalej.
Afganistan, Syria, Pakistan,Erytrea, Irak.
Głuchy telefon na Wieża Babel.
[#9]
Czytam w lokalnej gazecie:
Wieś Mała przyjęła 57 uchodźców. Ktoś przerobił biuro na mieszkanie. Ktoś udostępnił pokoje w swoim gospodarstwie. Ktoś przysposobił kilka pomieszczeń w ratuszu. Ktoś pomaga z biurokracją. Ktoś przynosi koce. Ktoś jabłka. Ktoś udziela lekcji niemieckiego. Ktoś pokazuje jak używać komunikacji podmiejskiej. Ktoś podarował używane rowery, a ktoś inny je naprawił.
Wolontariat na każdą kieszeń.
[#10]
Pukanie do drzwi.
Otwieram. Na oko ma lat 11.
Pokazuje mi pełen talerz.
Kurczak i ryż zawinięty w liście winogron.
"Syrian food. Good. You probably never eat such a thing before. Good."
Najadamy się z Wiewiórem do syta, dwa dni z rzędu.
Rozmazujemy się w konturach ze wzruszenia - znacznie dłużej.
[#11]
Widzę przez okno, jak grywają na parkingu w krykieta.
Oswajają nowe.
Chodzą z telefonami szukając zasięgu do starego świata.
Patrzą w dal. Ocierają twarze. Uśmiechają się do dzieci.
Tęsknią.
[#12]
Co rano, gdy wychodzę na balkon, pozdrawia mnie ktoś z balkonu z drugiej strony ulicy.
Are you good? Grudka good?
Yes! And you? Good?
Good.
I u mnie, od tego, co napisalas 'Good'. A nawet 'very good'.
OdpowiedzUsuńVery good, że mogą to powiedzieć.
UsuńCzasem się zastanawiam, jak oni potrafią się jeszcze uśmiechać.
UsuńTen tekst jest very good. Very.
OdpowiedzUsuńNapiekłabym z Tobą tych babeczek...
OdpowiedzUsuńPrzybywaj Joanno-Czarodziejko!
UsuńZwłaszcza, że miksera nie posiadam i trzeba się trochę nakręcić.
Babeczek się nie kręci mikserem!
UsuńMiesza się łychą :-)
UsuńChyba trzeba tej Bebe mikser kupic to nakreci babeczek na cala dzielnice :-)
UsuńOj tam oj tam, łychą.
UsuńAle do kremów do babeczek to już niezłe muskuły trzeba posiadać.
ach, ta czkawka odbija mi się już 1,5 roku, więc rozumiem bardzo
OdpowiedzUsuń#JakŻyć?
UsuńStrach przed nieznanym:-) Przecież żyliśmy jak w zamknięciu przez prawie pół wieku. W zamknięciu, pod obserwacją, ktoś nam mówił jak żyć, kogo kochać, o czym śnić. 50 lat to dwa pokolenia...musi jeszcze upłynąć dużo wody w naszych coraz czystszych rzekach, żeby zmiany w naszych głowach naprawdę zaistniały.
OdpowiedzUsuńDla Grudki misiaczek:-)
Najczarniejsze komentarze pochodziły od ludzi młodszych ode mnie, tych jeszcze pod kreską trzydziestki. Im nikt nic przecież nie dyktował.
UsuńAle Ci przed trzydziestką mieli od kogo się uczyć:-) Poglądy często wynosi się z domu, czasem bardzo trudno od tego uciec. A czasem powtarza się głupoty jak mantrę, bo samemu myśleć to już nadmierny wysiłek.
UsuńNiech Ci te babeczki wracają bumerangiem:*
OdpowiedzUsuńWróciły! Kurzym udkiem i ryżem :D
UsuńOraz piętnaściorgiem potencjalnych kolegów i koleżanek dla Grudki.
Wzruszyłam się. Zbyt dobrze człowiek wie, jak to jest nie być u siebie.
OdpowiedzUsuń(My też jesteśmy rozczarowani. Nie wiem, czy to dla nas lepiej, czy gorzej, że ten strach obserwujemy z daleka.)
Najbardziej w tym wszystkim boję się o nas właśnie.
UsuńŻe ten kulturowy amalgamat, który tworzymy we Trójkę z Wiewiórem i Grudką, mógłby stanąć komuś solą w oku, gdyby się czara dziegciu kiedyś przelała. Że granice i obrazek na okładce paszportu mogą nas rozdzielić.
Tym bardziej dziwi mnie też ta postawa właśnie w Polsce, w kraju w którym niemal każdy ma w rodzinie lub kręgu znajomych kogoś żyjącego poza granicami kraju.
Genialne , pozwoliłam sobie udostępnić na Facebooku . Ze smutkiem , bo nie sadze ze dużo moich kolegów czy raczej znajomych , (bo po 10 latach emigracji relacje sie nieco rozluźniają ) to zrozumie .....
OdpowiedzUsuńKamina bierz śmiało!
UsuńŻeby zrozumieć trzeba chyba jednak przeżyć. Otworzyć drzwi, wyciągnąć rękę, poznać tę inność.
Dwa domy od nas wprowadzili się ukraińscy uchodźcy, z Mariupola. Sześcioro dzieci. Już okna wymienili, jeżdżą starymi rowerami w deszcz do szkoły. Dzisiaj jedli rybe od nas, a my w sobote biszkopt z jabłkami od nich. Jabłka są od sąsiadów. Rower od pana od techniki. Drzewo dała gmina. Dom pani Bożena. Pozdrawiam z kresowej Polski, u nas tez nie jest źle:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBebe, tylko to nie jest takie proste, ani biało czarne, ani zero jedynkowe.
OdpowiedzUsuńTylko od września do 15 października - zarejestrowano 400 tys. imigrantów, a nie wszystkich zarejestrowano. 80% to młodzi mężczyźni.
Chcesz wiedzieć - jak wygląda tutejszy Armagedon? zgłoś się jako woluntariusz. Freilassing czy Salzburg - bardzo potrzebują.
http://www.salzburg24.at/fluechtlinge-salzburg-braucht-mehr-freiwillige/4488678
Pomiędzy Monachium i Salzburgiem/Wiedniem nie kursują żadne pociągi. Od września - do odwołania. Do niedawna - zamknięta była autostrada, w tej chwili - chyba - otwarli, ale jest kontrola i korki.
To nie jest tak - ze Ty jesteś dobra bo obok ciebie zamieszkały dzieci imigrantów - a tamci w glanach chcą napaść na Ciebie, bo tata Grudki jest Irlandczykiem. Nie wiem, jaka to była demonstracja, ale niewykluczone ze ja lub wielu moich znajomych tez by się tam znalazło.
Jeżeli - to była demonstracja przeciwko 8% Kopacz - to na pewno.
Wierz mi, nie napadnę ani Ciebie, ani żadnej syryjskiej czy afgańskiej rodziny. Zarówno ja, jak i moi znajomi (a nie sa to osoby w glanach ;)) jak i - jestem pewna - zdecydowana większość owych demonstrantów pomogłaby udzodzcom. Tylko tu nie przyjeżdżają uchodźcy. Jeżeli - to jest to niewielki procent. W rzeczywistości - nie wiadomo kto tu przyjeżdża. Napisałam obszernie o tym u siebie, z bardzo licznymi linkami do artykułów z niemieckiej prasy, które - być może jeszcze uzupełnię.
Pozdrawiam serdecznie
Bebeluszku, czy mogę Cię uściskać?
OdpowiedzUsuń