Muzeum Lasu

5.07.2014
 No już, już. Niech się Naród sp. z o.o. nerwowo nie poci*.
Wracam do żywych, chociaż jedną nogą.

Tydzień temu zadebiutowałam nowym bawarskim muzeum, które otworzyliśmy wespół z architektami na teutońsko-czeskiej granicy. Uff!

Otwarcie poprzedził miesiąc chaosu, kartek na sen, amnezji w żywieniu, przedawkowania komputerowego UV, spoconych od telefonatów uszu, cholerycznych wybuchów figur tragi-komicznych, stanów głębokiej medytacji w ciszach przed oraz burz i wyładowań atmosferycznych.

W noc przed tapetowałam ściany ostatnim tysiącem tabliczek z opisami unikalnych eksponatów, których w Bawarii na pęczki. Ostatni pociąg odjechał, wybiła północ, a szef zaczarowany w szofera o 2:30 w nocy zaparkował automatyczną karocę pod moim domem ("Bebe, na Boga, gdzie TY mieszkasz?!"). Następnego poranka, zamiast pierwszego autobusu do Wielkiego Miasta (rower nocował we Wsi Większej) złapałam macedońskiego murarza, który wyścielił był swą furmankę białym t-shirtem i zawiózł mnie pod samą stację kolejową z nadzieją kawy/wspólnych wakacji w Montenegro/rychłego małżeństwa**.


Czerwona wstęga, tępe nożyczki, przemowy bez końca (chrapałam po cichu), telewizja, radio, gazety, regionalna sława, wielki świat kuchenny blat. Zjechały się rady wiejsko-miejskie z dwóch krajów, święci, błogosławieni, prawie-olimpijczycy i niemal-minister (czytaj: wice-wice-wice zastępca zastępcy), czyli wszyscy, którzy w pocie czoła pracowali na TEN sukces.

Otworzyliśmy! Ave! Ave!

Zaszyłam się z kotletem i napojami w najdalszym kącie ogrodu i obserwowałam z wysokości ławki, jak prominenci w skórzanych portkach spijają śmietankę. Świeciło słońce, ptaki śpiewały, architekci w ekstra-białych koszulach kopcili szlugi. Wdech i wydech.

Wydech trwał kolejne cztery dni, które spędziłam w pozycji horyzontalnej w stanie raczej nieprzytomnym.
Wiewiór się nie dziwi***, wszak nadgodzin mam już tyle, że mogłabym wziąć wolne do jesieni.  
W po-projektową dziurę nie wpadnę, wszak Bawaria kulturą stoi.
Kolejne otwarcie już w październiku. 

A (w) Muzeum Lasu wygląda(m) mniej więcej tak
(oczywiście zapomniałam wziąć aparat, stąd oszczędność migawek):




* Przyznam, że mnie niecierpliwość narodu dogłębnie wzruszyła. Jednak :*
** Niepotrzebne skreślić, czyli nie skreślać nic.
*** I niech mu będzie zapisane: nie robi awantur i bez szemrania gotuje obiad o 22:30.


21 komentarzy on "Muzeum Lasu"
  1. Bebe jak się cieszę że jesteś ale za cholerę nic a nic nie rozumiem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D

      Beberebusy trzeba czytać do skutku. Albo po prostu cieszyć się wespół, że otworzyłam pierwsze w życiu muzeum, że przeżyłam ten proces i nie straciłam przy tym wszystkich władz umysłowych.

      Pozdrawiam cię Matko-Polko-Ziemio-Aparat(ko)!

      Usuń
  2. No i pięknie, w sławie i blasku fleszy! :) Gratuluję! Muzeum Lasu, ale że co? Lasy na przestrzeni dziejów? Jak Bellove nic nie rozumiem. Ale żyjesz i cieszy mnie to :) Wrocławskie buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAh czyli, że to nie ze mnie tylko latorośl wyssała z mlekiem płynącym całą inteligencję wrodzoną :D? Żart oczywiście! Bebe ależ ja się bardzo cieszę i gratuluję i podskakuję razem z Wami wszystkimi! a jakże!

      Usuń
    2. Muzeum Lasu Bawarskiego.
      Nazwa nader nieskomplikowana.
      Ale w tych lasach żyją też nieskomplikowani ludzie.
      W temacie :)

      Niech moc będzie z Wami Matki-Polki!

      Usuń
  3. Korytarz jakby usłany zapałkami - robi wrażenie :) Gratuluję !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Zapałki to lokalna specjalność!

      Usuń
  4. Ogromne gratulacje, wielkie brawa. Teraz tak ciekawa jestem tego muzeum, że mam wielką ochote tam do Was zawitać. Muzeum Lasu na granicu teutońsko- czeskiej znajdę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam, zapraszam!
      Ostrzegam tylko, że przy samym wejściu szczerzy zęby jeden taki brunatny. Mam też podejrzenie, że im dalej w ten las tym ciekawiej.

      Usuń
  5. Piknie, kochana! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. że co?że jak? to ja tam jednośladem pedałowałam i nie dałaś znaku, że coś takiego robisz i że mogę Twych rajtuz wypatrywać jak kania dżdżu? pomimo focha kłaniam CI się bebe w pas, nosem ocierając o ziemię (już berlińską) tak, że aż mi się sadełko spod paska wylewa. Boże!Ty otworzyłaś muzeum!Lasu!muszę to sobie na głos jeszcze kilka razy powtórzyć! no gratulacje!
    Ps. A gdzie dokładnie?
    ścisk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. że co? Że jak? pedałowałaś w pobliżu i nie nadałaś znakiem dymnym, że cię wypatrywać należy?! Sacreble! Proszę, żeby mi to było ostatni raz!

      p.s. dokładnie na granicy. O tu (ostrzegam, w stronie internetowej nie maczałam palców): http://www.waldmuseum-zwiesel.de/waldmuseum/waldmuseum.html

      Usuń
  7. Przepieknie to wszystko wyglada.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyjde na wiejskiego glupka, ale az mnie korci, aby na tych tam poleczkach z pierwszego zdjecia poustawiac przyprawy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogie byłyby to półki Kaczko. A i podejrzewam, że przepowiadasz przyszłość! kto wie, co w tych szparach zachomikują znudzone klasy szkolne.

      Usuń
  9. A ja sobie zwizualizowałam kordonkowe serwetki i cud bibeloty ze sklepu wszystko po 4 złote! Pewnie dlatego że dumam właśnie nad wyborem placówki agroturystycznej.
    Superowa jest też obecność Bebe choćby jedną żywą nogą. Nie masz relaksu nad czynne blogerstwo. że tak podpowiem chytrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E.W. czynne blogerstwo byłoby relaksem, gdyby go można było uprawiać w pociągach podmiejskich....oraz podczas snu. Liczę na spokojniejsze zawodowe wody, bo kredki zaczynają mi się śnić.....

      Usuń
  10. Niech się Naród nerwowo nie poci*. to fraza niczym
    Niech mnie Zośka o wiersze nie prosi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech Zośka prosi! Mam miękkie serce :)

      Usuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature