
Bebe jest pod takim wrażeniem Hanyzki i Matki, że aż trudno to ubrać w słowa.
Na brakosłów może wpływać również gruzińskie wino wypite w altanie pod aniołem i "kukumber low" u Sowy. Poza tym padało namiętnie, bo pogoda stwierdziła, że Bebe może dostać szoku termicznego bez wyspowych deszczy. Nie było zatem koni, bryczek, jacuzzi i jachtów. Sandały tkwią nadal w podróżnej torbie. Ale...