Spocznij.
Kciuki puść Drogi Czytelniku.
Bądź błogosławion za wsparcie moralne.
Przydało się, bowiem:
Żyjemy.
Od wtorku już w domu.
Cieszymy się, że już po.
Bardzo, tak bardzo.
Rekonwalescentka chyżo dochodzi do siebie, choć się w lustrze nie poznaje.
Mereżka przykryta jeszcze okładziną plastrów wzmaga niedoczekanie (zwłaszcza moje). W bonusie dostała nos greckich bogiń i radość z czynności niedocenianych. Wszak po tygodniu w szynach naramiennych, wenflonem w lewej stopie, czujnikiem monitorów w prawej, rurką do-żołądkową jednej dziurce nosa a szwami w drugiej, już od samego patrzenia człowiek rozpada się na milion bozonów. O jakości wydziergu doktora Wilka dowiemy się niebawem.
Bohaterzy drugoplanowi "Operacji Cień" snują się po kątach. Zwłaszcza matka, która przemierzyła 2345 razy każdy szpitalny korytarz, podwórko i ogródek. Wyhuśtała się więcej niż w dzieciństwie. Wyrobiła sobie bicepsy kołysząc Grudkę na morza spokoju. Przed kobietami, które permanentnie romansują z laktatorem: chyli zaś czoła. Logistyka takiego związku przerasta jej mięśnie mózgowe. Zwłaszcza gdy kochanka trzeba odwiedzać o 2:32 w nocy. Matka jest (trochę bardziej) przygłucha, miewa halunki i poczucie, że usiadła obok siebie i nie wie, kiedy wstanie. Tymczasem posiedzi sobie.
Wiewiór pobiegł do budowlanego po wiadro cementu.
Będziemy się jakoś sklejać.
Wniosek: Od strachu o dziecko gorsza jest bezsilność. Gdy chciałoby się, a nie może. Pomóc.
Wniosek dwa: Szpitalna rezurekcja: Jeśli nie zjesz szparagów na obiad, powrócą na kolację w postaci zupy.
Czuj czuwaj.
Jeszcze sobie posiedzę.
I wrócę.
Kciuki puść Drogi Czytelniku.
Bądź błogosławion za wsparcie moralne.
Przydało się, bowiem:
Żyjemy.
Od wtorku już w domu.
Cieszymy się, że już po.
Bardzo, tak bardzo.
Rekonwalescentka chyżo dochodzi do siebie, choć się w lustrze nie poznaje.
Mereżka przykryta jeszcze okładziną plastrów wzmaga niedoczekanie (zwłaszcza moje). W bonusie dostała nos greckich bogiń i radość z czynności niedocenianych. Wszak po tygodniu w szynach naramiennych, wenflonem w lewej stopie, czujnikiem monitorów w prawej, rurką do-żołądkową jednej dziurce nosa a szwami w drugiej, już od samego patrzenia człowiek rozpada się na milion bozonów. O jakości wydziergu doktora Wilka dowiemy się niebawem.
Bohaterzy drugoplanowi "Operacji Cień" snują się po kątach. Zwłaszcza matka, która przemierzyła 2345 razy każdy szpitalny korytarz, podwórko i ogródek. Wyhuśtała się więcej niż w dzieciństwie. Wyrobiła sobie bicepsy kołysząc Grudkę na morza spokoju. Przed kobietami, które permanentnie romansują z laktatorem: chyli zaś czoła. Logistyka takiego związku przerasta jej mięśnie mózgowe. Zwłaszcza gdy kochanka trzeba odwiedzać o 2:32 w nocy. Matka jest (trochę bardziej) przygłucha, miewa halunki i poczucie, że usiadła obok siebie i nie wie, kiedy wstanie. Tymczasem posiedzi sobie.
Wiewiór pobiegł do budowlanego po wiadro cementu.
Będziemy się jakoś sklejać.
Wniosek: Od strachu o dziecko gorsza jest bezsilność. Gdy chciałoby się, a nie może. Pomóc.
Wniosek dwa: Szpitalna rezurekcja: Jeśli nie zjesz szparagów na obiad, powrócą na kolację w postaci zupy.
Czuj czuwaj.
Jeszcze sobie posiedzę.
I wrócę.
nie mam pojęcia co się wydarzyło, ale hasło "szpital + dziecko" rodzi mi kamień w żołądku... wracajcie szybko do zdrowia!
OdpowiedzUsuńOgromne buziaki! :-*
OdpowiedzUsuńTeraz to Wy sobie poleżcie w spokoju, sił nabierzcie moc co by dzień za dniem cieszyć się i usteczka w cud uśmiech układać :)
OdpowiedzUsuńPrzytulam do serca i same dobre wibracje ślę, buziaki ❤
Jak dobrze, że po.... ufffff.... odpoczywajcie :)
OdpowiedzUsuńSkoro jestescie za tym zakrętem, to szczęścia na nowej drodze życia!
OdpowiedzUsuńTo teraz wdech, wydech i na lody :)
OdpowiedzUsuńAch! Jak dobrze, że już po! Jako że ostatnio sama zaliczyłam szpital z dzieckiem (właściwie to z dwójką, tylko nie na raz), to rozumiem, a przynajmniej wydaje mi się, że rozumiem. Odwagi! Wspieram! Chucham! Dmucham! Podnoszę na duchu! Wysyłam tony pozytywnych fluidów! Przytulam! Cokolwiek! Wiem, jak to jest się rozpadać i wiem, co oznacza czekanie i czekanie, i czekanie. Tonę ciepła ślę!
OdpowiedzUsuńzdrowia!!!
OdpowiedzUsuńtulaski
o rany, nie wiem co tam sie dzialo, ale ten opis kladzie sie kluchem w gardle....
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, ze juz dobrze! Ufff! Trzymajcie sie i jak cementu braknie - daj znac.
uf, szybkiego powrotu do zdrowia,
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że już po. Wracajcie do siebie spokojnie :).
OdpowiedzUsuńCement już macie, to tradycyjnie ślę kulkę energii :*.
Kochane :*
OdpowiedzUsuńTo prawda.
OdpowiedzUsuńNajgorsza jest bezsilność.
Dobrze, że dobrze! :)
Dobrze, że już dobrze! Potrzymam "kciuki" dalej, żeby mereeżka była dobra i dostarczyła na resztę życia: ) Laktator nie taki zły,zwłaszcza elektryczny,to nie trzeba pompować... W domu zawsze lepiej,odpoczywaj! Pozdrawiam z Mazur
OdpowiedzUsuńE-migrantka
Pffff, wypuściłam powietrze i puszczam jeden kciuk. Drugi zostawię jeszcze na chwilę żeby cementu starczyło i żeby wydzierg doktora był cudny!
OdpowiedzUsuń