Wiewiór i Bebe - cz.IV: Fotoplastikon wspomnień

20.11.2011
Czasem wspomnienia są jak seanse w fotoplastikonie. Scena, cięcie, scena, cięcie. Pojedyncze obrazki  łączą się w logiczną całość, ale brak jej ciągłości. Z Kopenhagi Bebe pamięta właśnie takie obrazki. Ciepłe, radosne chwile zamrożone na krótką wieczność. Życie smakowało wtedy młodością.

Gdzieś nad morzem w drodze do Kopenhagi. Sierpień, piąta rano.

Piątka szaleńców przed samochodem na granicy krzyczy do kamery "cheese". Mewy serfujące między burtą promu a szarymi bałwanami. Słońce wschodzące z morskiej kipieli. Włosy Bebe wirujące na wietrze. Juliusz na skale rozkłada ramiona, patrząc w otwarte morze. Bose stopy Wiewióra na mokrym piasku. Chleb z serem i wino na śniadanie na plaży. Kręte uliczki Kopenhagi i zanieczyszczone kanały. Najdroższe piwo świata. 8 euro. Młody mężczyzna w białej koszuli na ławce, w ręce dzierży pędzel, a nad nim stojak z tysiącem wieszaków - pół białych, pół jeszcze niepomalowanych. Wronka trzy czwarte zatrzymana wpół słowa z palcem wskazującym do góry. Kudłaty na antycznym krześle, a przed nim Wiewiór na klęczkach sprowadzający konstrukcję drewnianego mebla. Wesołe miasteczko. Korek na ścieżce dla rowerzystów. Biały most do złudzenia przypominający San Francisco.Wronka ze śmiechem wychyla głowę za szybę samochodu. Pięć kebabów na obiadokolację. Bebe z półprzymkniętymi oczyma łapie ostatnie promienie słońca. Przystanek nad rzeką. Wronka uśmiecha się do obiektywu, a w tle długie włosy Wiewióra odwróconego do niej plecami. Wronka z Kudłatym na kredowych klifach. Dłonie Wiewióra splecione na bebeluszkowej nodze i jego głowa kołysząca się we śnie na oparciu tylnego siedzenia samochodu.

Do Stumilowego Lasu dojechali o północy. Kudłaty, lewo żywy ze zmęczenia, odwiózł Wiewióra do akademików. Niespodzianka - przywitał ich Tomasz siląc się na uśmiech - Jestem tu od wczoraj. Jutro muszę wracać. Gdzieście wszyscy byli??? Serca grupowo stanęły z wrażenia. Tomasz wpakował zdumionego Juliusza do swojego samochodu i tyle ich widzieli.

Bebe zawahała się przez chwile, czy może pójść z Wiewiórem, ale z braku reakcji ze strony rzeczonego, pozwoliła się zawieźć do hipisowskiego pałacu. A tam w ogrodzie Komputerowi Ludzie raczyli się winem w dużych ilościach i sałatką z tofu. Żeby zagłuszyć rozczarowanie, Bebe przyłączyła się do opowieści o Star Treku, polskiej kiełbasie i programowaniu małych ludzików w internecie. Pytania o tym, co po Obcym zbyła zdawkowym wzruszeniem ramion.

Wiewiór został na parkingu sam i do dziś nie wie, jak to się właściwie stało.


2 komentarze on "Wiewiór i Bebe - cz.IV: Fotoplastikon wspomnień"
  1. Hehe :) Bebe nikt nie ocenia - to moja chora wyobraznia sama sobie ubzdurala, ze powinno byc tyle i tyle i uparcie do tego dazy...chociaz na widok ulubionej czekolady zostaje zagluszona :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bebe: pewnie ze czas zaczac rewolucje :) a razem mysle ze w duecie Bebe + Bella duzo osiagniemy :) ja staram sie nie mierzyc i nie oceniac innych - nauczylam sie tego w czasie pobytu w Londynie - gdzie na innosc patrzy sie przychylnym okiem a nie tak jak u nas...przykre ale prawdziwe...ludzie maja piekno w sobie a nie na zewnatrz...niestety nadal malo kto o tym pamieta :( dlatego nie przejmuje sie tym co mowia inni i w piatkowy imprezowy wieczor wyszlam w mini - i o dziwo chyba zauwazylam kilka meskich spojrzen - nie wazne czy z zachwytu czy z litosci - ale byly :) A Ten Jedyny i tak kocha mnie z 2-3 kg nadbagazem (oczywiscie pewnie urojonym)...cmokasy i zmykam do lozka czytac "Okno"...

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature