Znaleźliśmy położną.
Gdyby był to blog niemieckojęzyczny dla rodziców z Bawarii, mogłabym ten post na tym skończyć. Ale, że nie jest, gwoli wyjaśnienia pociągnę wątek dalej.
- Musicie znaleźć położną - zaklinali Teutończycy na wieść o Potomku. - Położna jest bardzo ważna. Będzie strażnikiem między wami a medycyną. To człowiek zaufania. Wieża słoniowa, miecz obosieczny i arka przymierza. To ona odpowie na wszystkie wasze pytania w czasie ciąży oraz po.
(...)
- Czy masz jakieś pytania? - zerkając na zegarek zapytała położna na koniec zapoznawczego spotkania jeden do jednego.
- Nie, jak na razie żadnych - odpowiedziałam z nadzieją, że podczas obowiązkowej szkoły rodzenia choć raz zapyta jak, się czuję i nie urządzi kolejnego godzinnego wykładu na temat szkodliwości szczepionek. Krzesło było drewniane, obite tęczową plecionką z Nepalu. Na stole woda w karafce z utopionym kryształami. Na podłodze eko-wełna, wielowarstwowo. Na ścianach liczne wizerunki Buddy uśmiechające się pobłażliwe tuż obok Jezusa w cierpieniu. Pachniało paczuli. Na wizytówce w zielone mazaje obietnica (w wolnym tłumaczeniu z teutońskiego New Age):
(...)
Szkoła rodzenia jest obowiązkowa. Bez tajnych kompletów Perpetua Paschalina kategorycznie odmawia wykonania obowiązków poporodowych. Musimy się poznać. Intymnie. Amen. Zatem w poniedziałkowy wieczór wspięłam się na trzecie piętro bez windy. Usiadłam na wełnianym kocu wśród innych ciężarnych na wełnianych kocach. Między nami miseczki z eko-żelkami i eko-preclami z mąki żytniej z pełnego przemiału (i nie, one nie smakują jak "te z pszenicy a nawet lepiej".). I znowu woda w karafkach z omszałymi kryształami.
Przyczynek do konsternacji:
Przy rundzie zapoznawczej okazało się, że jestem jedną z dwóch nowicjuszek na drodze ku kosmicznej transformacji. Pozostałe obecne kiblują na tym kursie już drugi lub trzeci raz z rzędu. Dobrowolnie. Oczekuję, że niebawem zademonstrują jak lewitować centymetr nad ziemią.
Konsternacja stopnia I:
Zaczęło się od niewinnego pytania:
Czy zauważyłyście w swoim ciele jakieś zmiany od kiedy jesteście w ciąży?
....dotknęłam planety mojego brzucha....
Błąd! Trzeba się było publicznie zwierzyć, jak inne Planety, z wiecznych konstypacji, nadmiernej potliwości, spontanicznego nietrzymania moczu, świądu skóry lub chociaż bezsenności.
W tym towarzystwie jestem spalona.
Konsternacja II stopnia:
Homeopatia jest lekiem na całe zło.
Złem jest biała mąka i cukier.
Pizzę spożywać nie częściej niż raz w tygodniu.
Na zgagę oblizywać czubek noża smarowany musztardą.
Ciekawostka kulturowa: Teutonkom w ciąży wypadają włosy. Masowo.
Nad Wisłą wręcz odwrotnie.
Konsternacja III stopnia - ćwiczenia praktyczne:
Wyobraźcie to sobie:
Siedem dorosłych kobiet z zaawansowanych stanach błogosławieństwa chodzących w kółko na palcach z rękami podniesionymi do góry (cytuję: "żeby było trudniej") i wydychających głośno na literę "a". Przez minutę. Dziesięć razy.
Konsternacja IV stopnia, czyli apogeum:
Perpetua Paschalina zarządziła:
Połóżcie się wygodnie. Bebe czy aby jesteś pewna, że w tej pozycji jest ci wygodnie?! W domyśle: Na plecach ze zgiętymi kolanami nikomu nie może być wygodnie. Zamknijcie oczy. [Tu zaczyna płynąć muzyka gongów wszechświata]. Oddychaj przeponą. Z kolejnym wdechem wyobraź sobie, że wdychasz błękit bawarskiego nieba. Czy ona ma na myśli szarą masę wiszącą nad Bawarią od miesięcy? Wdychasz ten błękit powoli przez nos, płuca, przeponę, głowę twojego dziecka, jego brzuszek, twoje nogi, a wypuszczasz waginą. Powoli.
[Tu któraś z uczestniczek osiągnęła stan nirwany i zaczęła chrapać.]
Bądźcie ze mnie dumni! Udało mi się nie parsknąć śmiechem.
Czym, mam nadzieję, zbliżyłam się do transsubstancjacji.
Do kosmosu jeszcze tylko(?!!^%#@*) siedem razy po dwie godziny.
W tym dwa posiedzenia w obecności partnerów.....ciekawe którędy oni będą wydychać błękit.
p.s. Nadal nie wiem, o co zapytać położną.
Gdyby był to blog niemieckojęzyczny dla rodziców z Bawarii, mogłabym ten post na tym skończyć. Ale, że nie jest, gwoli wyjaśnienia pociągnę wątek dalej.
- Musicie znaleźć położną - zaklinali Teutończycy na wieść o Potomku. - Położna jest bardzo ważna. Będzie strażnikiem między wami a medycyną. To człowiek zaufania. Wieża słoniowa, miecz obosieczny i arka przymierza. To ona odpowie na wszystkie wasze pytania w czasie ciąży oraz po.
(...)
- Czy masz jakieś pytania? - zerkając na zegarek zapytała położna na koniec zapoznawczego spotkania jeden do jednego.
- Nie, jak na razie żadnych - odpowiedziałam z nadzieją, że podczas obowiązkowej szkoły rodzenia choć raz zapyta jak, się czuję i nie urządzi kolejnego godzinnego wykładu na temat szkodliwości szczepionek. Krzesło było drewniane, obite tęczową plecionką z Nepalu. Na stole woda w karafce z utopionym kryształami. Na podłodze eko-wełna, wielowarstwowo. Na ścianach liczne wizerunki Buddy uśmiechające się pobłażliwe tuż obok Jezusa w cierpieniu. Pachniało paczuli. Na wizytówce w zielone mazaje obietnica (w wolnym tłumaczeniu z teutońskiego New Age):
Perpetua Paschalina
Położna
Kosmiczne transformacje
Nowe przestrzenie leczenia ludzi, zwierząt,
mieszkań, środowiska, przemysłu i rolnictwa
(...)
Szkoła rodzenia jest obowiązkowa. Bez tajnych kompletów Perpetua Paschalina kategorycznie odmawia wykonania obowiązków poporodowych. Musimy się poznać. Intymnie. Amen. Zatem w poniedziałkowy wieczór wspięłam się na trzecie piętro bez windy. Usiadłam na wełnianym kocu wśród innych ciężarnych na wełnianych kocach. Między nami miseczki z eko-żelkami i eko-preclami z mąki żytniej z pełnego przemiału (i nie, one nie smakują jak "te z pszenicy a nawet lepiej".). I znowu woda w karafkach z omszałymi kryształami.
Przyczynek do konsternacji:
Przy rundzie zapoznawczej okazało się, że jestem jedną z dwóch nowicjuszek na drodze ku kosmicznej transformacji. Pozostałe obecne kiblują na tym kursie już drugi lub trzeci raz z rzędu. Dobrowolnie. Oczekuję, że niebawem zademonstrują jak lewitować centymetr nad ziemią.
Konsternacja stopnia I:
Zaczęło się od niewinnego pytania:
Czy zauważyłyście w swoim ciele jakieś zmiany od kiedy jesteście w ciąży?
....dotknęłam planety mojego brzucha....
Błąd! Trzeba się było publicznie zwierzyć, jak inne Planety, z wiecznych konstypacji, nadmiernej potliwości, spontanicznego nietrzymania moczu, świądu skóry lub chociaż bezsenności.
W tym towarzystwie jestem spalona.
Konsternacja II stopnia:
Homeopatia jest lekiem na całe zło.
Złem jest biała mąka i cukier.
Pizzę spożywać nie częściej niż raz w tygodniu.
Na zgagę oblizywać czubek noża smarowany musztardą.
Ciekawostka kulturowa: Teutonkom w ciąży wypadają włosy. Masowo.
Nad Wisłą wręcz odwrotnie.
Konsternacja III stopnia - ćwiczenia praktyczne:
Wyobraźcie to sobie:
Siedem dorosłych kobiet z zaawansowanych stanach błogosławieństwa chodzących w kółko na palcach z rękami podniesionymi do góry (cytuję: "żeby było trudniej") i wydychających głośno na literę "a". Przez minutę. Dziesięć razy.
Konsternacja IV stopnia, czyli apogeum:
Perpetua Paschalina zarządziła:
Połóżcie się wygodnie. Bebe czy aby jesteś pewna, że w tej pozycji jest ci wygodnie?! W domyśle: Na plecach ze zgiętymi kolanami nikomu nie może być wygodnie. Zamknijcie oczy. [Tu zaczyna płynąć muzyka gongów wszechświata]. Oddychaj przeponą. Z kolejnym wdechem wyobraź sobie, że wdychasz błękit bawarskiego nieba. Czy ona ma na myśli szarą masę wiszącą nad Bawarią od miesięcy? Wdychasz ten błękit powoli przez nos, płuca, przeponę, głowę twojego dziecka, jego brzuszek, twoje nogi, a wypuszczasz waginą. Powoli.
[Tu któraś z uczestniczek osiągnęła stan nirwany i zaczęła chrapać.]
Bądźcie ze mnie dumni! Udało mi się nie parsknąć śmiechem.
Czym, mam nadzieję, zbliżyłam się do transsubstancjacji.
Do kosmosu jeszcze tylko(?!!^%#@*) siedem razy po dwie godziny.
W tym dwa posiedzenia w obecności partnerów.....ciekawe którędy oni będą wydychać błękit.
p.s. Nadal nie wiem, o co zapytać położną.