[O7.01]
Dwadzieścia
minut samochodem, (wyczute) muliony minut w korku na parking, trzy
zgubione drogi w przybytku szopoholika, jedną pieluchę z ładunkiem broni
biologicznej i osiem kanapek z szynką dalej.......czyli w szale
sobotnich zakupów nabyliśmy ostatnie części ślubnych kreacji. Grudka
zwiedziła przy tym wszystkie sąsiednie kabiny wzbudzając raczej ochy,
achy i wie-süß-y niż oburzenie. Na wszelki wypadek udajemy, że to nie
nasze dziecko.
[08.01]
Wiewiór w garniaku wygląda nader ponętnie.
Chyba za niego wyjdę. Jednak.
(...)
Bebe: Nawet nie wiem, o której mamy lot.
Wiewiór: Ja też nie.
(...)
Obudziłam się po północy z przeczuciem, że zapomnieliśmy o czymś ważnym.
Rezerwacja obiadu!
Dzięki bogu za Facebook, różnicę czasu i nocnych marków branży gastronomicznej.
O pierwszej trzydzieści zasnęłam spokojnie.
[09.01]
Jeszcze dwa dni w kieracie i wywieszam kartkę: "Wyszłam za mąż, zaraz wracam."
(...)
Wiadomość dnia!
Odpowiedział nam mailowo zamek! Ten zamek. Buhahahaha!
Po
miesiącu milczenia raczyli nas poinformować, że cisza w eterze to
wynik problemów z IT. Ale i tak mają zamknięte do 16 stycznia, więc nam
pomóc nie mogą. No chyba, że zmienimy datę ceremonii. Buhahahaha!
[10.01]
Czy panna młoda potrzebuje bukietu?
[11.01]
Dwa
pociągi, dwa autobusy, dwie porcje ryby z frytkami, dwie kawy, dwa
banany, jednego precla z masłem, jedno opakowanie dżemu zjedzonego
łyżeczką, jeden samolot, dwanaście godzin i mulion odczytów tej samej
stricte obrazkowej świnki Pepy później lądujemy w kolebce przodków
Wiewióra. Jak to dobrze, że wielki dzień dopiero pojutrze.
[12.01]
- Dzień dobry, chcemy kupić bukiet. Ślubny bukiet.
- A na kiedy?
- Na jutro.
Kiedy
ocuciliśmy i doprowadziliśmy do pionu lokalną florystkę okazało się, że
była w zeszłym tygodniu na targach ślubnych, na które udzierała
bukiety. Ten najprostszy, z samego przybrania sprzedała dziś nam. Za pół
ceny. Zburzonego światopoglądu nie udało się ocucić.
Leje.
Na wszelki wypadek kupujemy parasol.
Czerwony.
Może
nie powinnam o tym mówić głośno, ale mam fajną teściową. Przygotowała
się na ślub: "Mam trzy butelki szampana. Najlepszy, bo mocny! Oraz wino.
Swoje wino. Mam też dla Was weselny tort*. Ha! Akurat przecenę mieli w
markecie."
* 30 centymetrów biszkoptu przełożonego bitą śmietaną i posypanego cukrem pudrem.
[13.01.2017 piątek ]
Słońce! Słońce! Słońce!
Z parasolem kupiliśmy pogodę!
To będzie dobry dzień.
"Ale
jestem podekscytowana!!!!" - mama Wiewióra świętuje już od rana -
"Zamówiłam sześć skrzynek piwa, na wszelki wypadek. Bebe chodź no do
kuchni. Czas na pierwszą butelkę szampana."
Grudka przesypia sesję foto.
Dzięki niebiosom!
Tym samym nikt mi nie ukradł show.
Przychodnia lekarska wita nas plakatem:
|
To już wiadomo dlaczego Wiewiór musiał zostać Wiewiórem ;) |
Ktoś
ewidentnie sprzątał w schowku na szczotki. Dokumenty usypane w wieże,
chylą się zsynchronizowane ku jednej stronie. Biurko przykryte białym
prześcieradłem. Urzędniczka zamieniła wełniany sweter na marynarkę.
Młodsza część gości musiała zostać na zewnątrz. Taka karma.
Nie będzie z tego filmu na Snapchacie.
Przysięga
na szczęście tylko po angielsku. Błędy w wymowie sklerozę* zrzucam na wzruszenie.
Coś mi do oka wpada, gdy Wiewiór recytował swoje "I do". Strategiczne
momenty ciszy Grudka wypełnia chrupaniem sucharka. Raz na moim, raz na
Wiewióra ramieniu.
*Z całej przysięgi pamiętam tylko "I do and I will". Musi starczyć.
"Teraz poproszę obrączki."
"Obrączki? Bebe, kto ma obrączki."
"O rany! Są w plecaku! Na zewnątrz!"
W
drodze do bufetów. My z Grudką przodem, za nami teściowa z resztą gości
sztuk trzy. Nagle teściowa zaczyna biec w naszą stronę rączym kłusem
trzymając torebkę ryżu w ręku. Wiewiór rzuca się przed siebie. Ja za
nim. Teściowa w pozie dyskobola: "I forgot about rice!!!!!" Białe
pociski, świsty, wybuchy, okopy, białe flagi. "Cieszcie się, że nie ma
śniegu! Bo rzucałaby śnieżkami!" - siostra Wiewióra zatacza się ze
śmiechu.
Kawiarnia pod Bawełnianym Drzewem. Grudka
świetnie się bawi. Myje ręce siedemdziesiąt siedem razy w ciągu półtorej
godziny. "Co jemy Potomko?" - "Napki*, ciastko, aach!**" - każdemu
według potrzeb. Tosty z serem, fish pie, zapiekanki warzywne, frytki,
pieczone ziemniaki, coleslaw, sałata, kurczaki w sosie, ciasto
marchewkowe, tiramisu, kawa, nawet z soją, woda, dużo wody.
Na
wisienkę zachód słońca na Octowym Wzgórzu. Wiatr, zimno. Pod murem
wieży czekamy na dobre światło. Grudka obserwuje drżące towarzystwo i w
końcu rozumie, o co w tym dniu chodzi: "Happy Birthday!"
W domu teściowej strzelają korki szampana.
Dj Teściowa puszcza najstarsze kawałki gatunku Irish country "No zobaczcie jaki on jest przystojny!"
Rodzina Wiewióra objawia się w szybszym tempie niż jestem w stanie odpowiadać na "How ar' ya hon?"
Wujek Ron snuje niekończącą się opowieść, z której jestem w stanie wyłapać tylko pojedyncze słowa "hemoroidy", "więzienie", "bezsenność" i "topnienie psa, który cudem przeżył".
Młodsza młodzież w osobie Grudki tańczy. Starsza młodzież dokumentuje i transmituje zajście w social mediach.
Chipsy, orzeszki, krakersy. Kuzynka Marianna pretenduje do miana najlepszego gościa wieczoru: przynosi polski sernik.
Po północy siostra Wiewióra znajduje napoczęty tort weselny.
Kto napoczął? Nie wiadomo.
Zjada połowę. Rękami. Podobno taki dobry był.
*Kanapki
**Woda
[14.01]
Okazuje
się, że liczna rodzina zamieszkała w tym samym mieście ma swoje plusy
dodatnie i ujemne. Państwo sami rozważą co jest co. Sobota upłynęła nam
mniej więcej tak:
- Przynieśliśmy Wam prezent!
- O! Kryształowa rama na zdjęcie ślubne! Dziękujemy!
- Mamy dla Was prezent.
- Tak? Jak miło!
- To rama na ślubne zdjęcie. Lokalny kryształ!
- Mam dla Was coś w prezencie!
- Czyżby rama na ślubne zdjęcie?
- No co Wy! Przecież wiem, że lecicie samolotem. Album! Album na zdjęcia ślubne Wam kupiłam. Z kryształami na okładce.
[15.01]
Procedura podróży odbyta w odwrotnej kolejności. Aż trudno uwierzyć, że śniegi Bawarii to nie atrapa.
Wchodząc do domu potykam się o paczkę.
Z sukienką.
TĄ sukienką.
Będzie na poprawiny ;-)
[16.01]
W kieszeniach, butach i załomach wózka znajdujemy ryż.
(...)
- Rings of power!
- Bzzzzzzt!