[12]
A to Polska właśnie.
Przez telefon w autobusach, tramwajach, pociągach omawia się, obgaduje, dyskutuje, dywaguje, dedukuje, plotkuje, nawija, wymyśla, podkreśla się znacząco:
- Cześć! A nic się nie stało, tak dzwonię. Bo na przystanku stoję i czekam. I wybrałem sobie numerek porozmawiać, akurat do ciebie. Bo ja za darmo mam te minuty a nudno tak czekać. A słuchaj, słuchaj.....
Pali się też. Na ulicach. Równie dużo. I chętnie.
Coś wybuchło na Zachodnim w Warszawie. W tunelu łączącym dworce kolejowy z autobusowym pożar był. Tunel zabito deskami. "Przejścia nie ma" - kartka przyczepiona gwoździem nie oferuje alternatywnych połączeń. Pontonem? Kanałami? Kioskarz robi za informację: "Wyjdzie pani na zewnątrz, skręci w prawo, na przystanku autobusowym schodami w lewo, potem przy wucecie w lewo i dalej prosto". Wychodzę, skręcam w prawo, widzę przystanek, ale daleko po prawej za murem. Schodów brak.W sierpniu był ten wybuch.
Oraz niezmiennie:
- Słucham.
- Poproszę pierogi z mięsem.
- Nie ma.
- A placki ziemniaczane?
- Nie ma. Ale jest noga wieprzowa w tym samym sosie, smakuje też tak samo.
[13-14]
Jest sobotnie popołudnie. Dwie pary pomarańczowych i jedna słonecznych nóg biegną ulicą. Paproszkolandia przodem, Bebe za nią, a Babcia zwyczajowo obstawia tyły. Dolatujemy do atelier za pięć przed zamknięciem. Jest! Warstwami w kolorach wszystkich chińskich kredek układa się na biodrach bezgłowego manekina. Na żywo - na szczęście - ładniejsza. Rajski ptak wśród albinosów z koronek i jedwabiów. Pasuje nogom słonecznym do różowego stanika. Tylko jeszcze przeszyć gorset. Wzrusz!
Pod Stadionem Narodowym, w środku nocy:
Słoneczne: Ale myślisz, że wypada taką sukienkę na ślub?
Pomarańczowe: Kopnąć cię w dupę?
A tymczasem:
Ciąg dalszy na pewno nastąpi. Niech tylko skoczę na Wyspy Brr w sprawach aurlopowych. Ekhem. Do połowy listopada. Bezkomputerowa. Bez odbioru.
A to Polska właśnie.
Przez telefon w autobusach, tramwajach, pociągach omawia się, obgaduje, dyskutuje, dywaguje, dedukuje, plotkuje, nawija, wymyśla, podkreśla się znacząco:
- Cześć! A nic się nie stało, tak dzwonię. Bo na przystanku stoję i czekam. I wybrałem sobie numerek porozmawiać, akurat do ciebie. Bo ja za darmo mam te minuty a nudno tak czekać. A słuchaj, słuchaj.....
Pali się też. Na ulicach. Równie dużo. I chętnie.
Coś wybuchło na Zachodnim w Warszawie. W tunelu łączącym dworce kolejowy z autobusowym pożar był. Tunel zabito deskami. "Przejścia nie ma" - kartka przyczepiona gwoździem nie oferuje alternatywnych połączeń. Pontonem? Kanałami? Kioskarz robi za informację: "Wyjdzie pani na zewnątrz, skręci w prawo, na przystanku autobusowym schodami w lewo, potem przy wucecie w lewo i dalej prosto". Wychodzę, skręcam w prawo, widzę przystanek, ale daleko po prawej za murem. Schodów brak.W sierpniu był ten wybuch.
Oraz niezmiennie:
- Słucham.
- Poproszę pierogi z mięsem.
- Nie ma.
- A placki ziemniaczane?
- Nie ma. Ale jest noga wieprzowa w tym samym sosie, smakuje też tak samo.
[13-14]
Jest sobotnie popołudnie. Dwie pary pomarańczowych i jedna słonecznych nóg biegną ulicą. Paproszkolandia przodem, Bebe za nią, a Babcia zwyczajowo obstawia tyły. Dolatujemy do atelier za pięć przed zamknięciem. Jest! Warstwami w kolorach wszystkich chińskich kredek układa się na biodrach bezgłowego manekina. Na żywo - na szczęście - ładniejsza. Rajski ptak wśród albinosów z koronek i jedwabiów. Pasuje nogom słonecznym do różowego stanika. Tylko jeszcze przeszyć gorset. Wzrusz!
Pod Stadionem Narodowym, w środku nocy:
Słoneczne: Ale myślisz, że wypada taką sukienkę na ślub?
Pomarańczowe: Kopnąć cię w dupę?
A tymczasem:
Na Saskiej Kępie nawet w deszczu bywa kolorowo. |
Ciąg dalszy na pewno nastąpi. Niech tylko skoczę na Wyspy Brr w sprawach aurlopowych. Ekhem. Do połowy listopada. Bezkomputerowa. Bez odbioru.