między młotem a konowałem

22.01.2011
już od sześciu lat wiadomo, że bebeluszkowe jajniki mają elegancki kropkowany rzucik. hormony natomiast w picassowskiej dysproporcji. a samo powąchanie słodyczy grozi wielorybim przytyciem. bebe bierze magiczne pigułki i funkcjonuje jak w miarę-człowiek.grudniowa wizyta u ojczystego doktora w. ujawniła bakteriozę i inne cuda na kiju. doktor w. popatrzył na pigułki wyspowe, zwalił na nie całą winę, nazwał je dinozaurowymi, i kazał zmienić na inne, jaśminowe. ładna nazwa. bebe się podoba. więc doktora w. słucha i robi co każe. nawet rozpoczęła nowy fakultet z francuskich dietetyków...pierro już przerobiony. na tapecie indeks glikemiczny i michel.

wyspowy magazyn pigułkowy świeci pustkami. bebe, ucząc się na błędach, umówiła się na wizytę u lekarza. bo w yam-yamowie "sprawami kobiecymi" zajmują się pielęgniarki. jak człowiek ma szczęście to doktora nie zazna w tej sferze. a jeśli już, to nie tam jakiegoś specjalistę (specjaliści są tylko w szpitalach od przypadków ciężkich). ale najzwyczajniejszego konowała od gardła, gorączki i świnki. mimo wszystko, jest to ktoś z dyplomem medycznym, myśli bebe i stawia wszystko na jedną kartę.

konował trafił się niski i korpulentny. w dobrze skrojonym garniturze. z kruczoczarnym włosem przylizanym na twardo i pod linijkę. bebe naprawdę się stara, ale wyspowa służba zdrowia ewidentnie nie chce dać się polubić. na widok prezentowanych pigułek obydwu rodzajów, konował podniósł się z pseudo-skórzanego fotela, oparł o szezlong i założył ręce na piersiach. po czym z wysokości swych metra pięćdziesięciu wygłosił wykład....o dla niego niezrozumiałej miłości wschodnioeuropejskich lekarzy do tabletek jaśminowych.....o niesprawiedliwym nazwaniu pigułek wyspowych - dinozaurowymi.....oraz o ich cudotwórczym działaniu na jajniki w kropeczki. z każdym jego słowem, bebe coraz bardziej wsiąkała w krzesło. na fakultet z medycyny nie starczy jej już chyba życia. a ktoś musi przecież podjąć decyzję....fakty mówią same za siebie.... doktor w. to stary przyjaciel, i specjalista od kropek. konowalski dyplom głosi złotą zgłoską w podrapanej ramce o ogólnej specjalizacji. bebe wytacza ostateczną artylerię minionej depresji letniej. konował kapituluje i przepisuje jaśminowe.

o odkryciu silnej bezsłodyczowości we krwi, bebe wspomniała tylko półsłówkiem. konował popatrzył w kartę. rok temu przecież wszystko było w normie! cukrzycy nie ma. ale jak już bebe musi, to za dwa tygodnie zmierzą jej słodycz krwistą i inne cholesterole.

bebe wyszła z tej całej tyrady silnie zniesmaczona i skonfundowana, za to z wielkim apetytem na najgorsze węglowodany. pochłonęła zatem pół talerza makaronu z sosem serowym. drugą połowa już nigdy nie zazna bebeluszkowego podniebienia, bo właścicielka oprzytomniała z widelcem w powietrzu. nie będzie jej tu jakiś konował zabierał wiary w siebie!!!! w ramach zadośćuczynienia, bebe przykleiła listy glikemiczne do kuchennych drzwi. wysprzątała kuchnie z produktów niesłużących harmonii cielesno-duchowej i zaśpiewała z grzesiem bardzo na głos:

....zwieść cię może ciągnący ulicami tłum.....wódka w parku wypita....albo zachód słońca......
lecz pamiętaj naprawdę nie dzieje się nic....i nie stanie się nic, aż do końca......

6 komentarzy on "między młotem a konowałem"
  1. Bebeluszku, z przyjemnościa wysłuchałam Grzegorza, tym większą, że z Danutą Szaflarska w tle, która jest mi bardzo bliska. Ja wychowałam się w bardzo podobnym domu, wlaśnie takim jak z filmu "Pora umierać".
    Czy próbowałaś po prostu odżywiać się zdrowo, lekko i przestrzegając zjadanych kalorii?
    Dla mnie to jest droga do celu.
    Konsekwencja i cierpliwość przychodzi z wiekiem. Ja już nie mam czasu na puste deklaracje, na naprawianie błędów banalnych, których można uniknąć, tylko trzeba choć trochę się postarać.
    Więc staram się tak jak umiem najlepiej.
    Twój elegancki, kropkowany rzucik na jajnikach jest w barwach wiosennych, czy innych?
    I lepiej go mieć, czy nie mieć?
    Bo mnie by się podobało mieć taki rzucik np. w barwach gorącego lata.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Bebeluszynko! U Didka nawet trochę się dzieje, ale taki wymęczony jest, że czasem chce mu się zapaść pod wszystkie kołdry i poduchy i już nigdy więcej nie wychodzić. G. założyłby pas transportowy żeby dostarczać mu jedzonko i już :-)

    Tymczasem Didek bawi się w głowę domu, asystentkę tłumaczeń, właścicielkę własnej pracowni, studenkę projektowania, pielęgniarkę schorowanych żółwi (dwóch z trzech, w tym na szczęście jeden tylko leciutko). Jak tu znaleźć siły żeby dziś wieczorem uwieźć G. i znowu spróbować zostać mamą małego Bąbelka? Jakoś ostatnio brak mi sił.

    Nie przejmuj się lekarzami, tak zawsze bywa. Do wszystkich rad dołącz swoją intuicję i słuchaj tego, któremu bardziej ufasz. Połączymy twoje kropeczki i zobaczymy gdzie nas zaprowadzą. Może do Bąbeluszkowa, a może aż do Azji i z powrotem. Z mapą trafimy tam, gdzie mamy być :-)

    Całuję, Didek

    OdpowiedzUsuń
  3. @DeeDee Pixie


    didek to ty sie juz nie baw! ty sie poloz nogami do gory! albo jeszcze lepiej w wannie! kolanami do gory! a potem zrob sie na bostwo i do dziela! w zyciu trzeba miec priorytety! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. @bebeluszek

    Hehe, chciałabym, ale cała lista ważnych rzeczy czeka i sama się nie zrobi. Spróbuję i tak, ale tylko "uwieść". "Uwieźć" może się sam, na to już naprawdę nie mam siły :-P

    Chociaż przy wyspiarskim temperamencie, nie trzeba wiele więcej niż położyć się z kolanami do góry, hihihihihi.

    DeeDee

    OdpowiedzUsuń
  5. ojej wspolczuje 5tych chorobowych dolegliwosci - ja tez sie borykam z takimi kobiecymi toteż łacze sie w bebeluszkowym bólu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kupie siła, damy radę. Pozdrawiam ciepło i czekam na pozytywne wieści!

      Usuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature