sabotaż

31.01.2011
od trzech dni jest ten sam scenariusz. ranek zaczyna się planowo. potem praca. i inne obowiązki. a potem przychodzi wieczór i zamiast szczęśliwego końca, jest katastrofa. bebe będzie gruba. innego wyjścia nie ma. bo bebe się obżera wieczorowa pora lub nocnie i markowo. w zależności od stopnia występowania motywacji i silnej woli. wszytko zwala na biednego obcego. ale to tylko wymówka. obżera się. i już. i żeby choć czuła się z tym dobrze. nie. czuje się coraz gorzej. obżera się zatem, żeby poczuć się lepiej. w konsekwencji czego czuje się jeszcze gorzej. kółko zamknięte. to sabotaż pełną gębą. gębą pełną czekolady, pączków, pizzy, chipsów, i marchewki(!). bo bebe niby zachowuje pozory przyzwoitości. i w chwilach przytomnych stara się o zdrowe zapychacze. najwyraźniej za mało się stara. miała zrzucić przynajmniej 1kg na przyjazd wiewióra. a tu lepiej o wadze nie wspominać. bebe od siebie nie wymaga. robi tylko tak oby oby. albo robi z małych rzeczy dramat i jest księżniczką na ziarnku grochu. ale na zbadanie o duże rzeczy już jej nie stać. ok. jest sama. jak palec. ale to jeszcze nie powód, żeby pozwalać sobie na takie ekscesy! bo bebe nie tylko utyje. tycie to pikuś. bebe robi sobie krzywdę. wewnętrzną i zewnętrzną. konsekwencje do jej mięśni mózgowych jednak nie dochodzą. ona robi swoje. bułka starsza miała rację: bebe siebie nie kocha.

a ja już nie mam pomysłu jak jej pomóc.....
Post Comment
Prześlij komentarz

Auto Post Signature

Auto Post  Signature