nudystka z przymusu

13.07.2010
bebe pływa. głownie z rana. od kilu dni także z wieczora. a od kiedy zabiera ze sobą gogle, mógłby nawet częściej. bebeluszek czuje się jak mała syrenka. obserwuje z dołu pławiące się na powierzchni liliowe liście. promienie słoneczne rozpraszające się na milion świetlistych strzał. czasem jednak bebeluszek czuje się jak wieloryb. nieproporcjonalnie wielki ale jakże dumny w istocie swego ciała. pod nim zawiłe dżungle. rybie przedszkole mija go w popłochu słodko wymachując płetwami. a perkozy nurkują z pełnym szacunku respektem lecz w zasięgu oka. bebe czasem się jednak boi. na wypadek gdyby z tych jeziornych krzaczorów wychyną szczupak na diecie i w przypływie kompulsowym rzucił się na bebelowe stopy. bo bebe to jedyny u-bot w rodzinie. samouk ruchu żabiego. obserwowany przez przerażonego zatapialnego rodzina z bezpiecznych suchości jeziornych brzegów. u wiewióra nie pływać graniczyłoby z grzechem. jezioro przyzwoitych wielkości pluszcze w okolicach 5-minutowego chybotania na bebeluszkowym dziadku rowerowym. tylko korzystać i pławić się po dziurki w nosie lub nawet po czubek głowy. nad jeziorem są plaże wyczesane, piaskowe. z dostępem do błękitnych wód basenowych i budek z frytkami. bebeluszek jednak kategorycznie odmawia opłaty wstępu. porządek tych plaż ponadto przeraża bebeluszkową mazurską duszę. bebe jest dzikusem. i takową plażę też znalazł. prowadzą do niej tajemne przejścia przez nadjeziorne krzaczory. plaża jest mini. ze skrawkiem trawy. i z mini ławeczką z 3 kawałków drewna. ukryta pod rozłożystą wiśnią romantycznie maczającą swe gałęzie w tafli niemal przeźroczystej wody. w nieprzyzwoitych godzinach porannych,oprócz bebeluszka, upodobali sobie to miejsce nudyści. zwłaszcza ci emerytowani. tubylcy z kraju keczupu curry bowiem uwielbiają nagość wodną. bebe nawet usłyszał, że daje im to poczucie nieskrępowanej wolności od szarej keczupowej codzienności. tak więc co rano i w dziczy: tubylcy jak ich stwórca i ząb czasu wyrzeźbili a bebeluszek w profesjonalnym kostiumie kąpielowym i błękitnych goglach. strój nie lada z bryzą jackie kennedy. kupiony za ciężkie pieniądze w tłustszych czasach bebelowej kieszeni i ciała. nie jeden już kilometr przepływany w tymże przyodzieniu potwierdził wysoką jakość zakupu.dziś jednak, gdzieś w okolicach środka jeziora bebeluszek poczuł nieprzyjemne tarcie w okolicach pod-ramiennych. najpierw tylko lewych. ale zanim dotarł do brzegu także i prawych. czy to możliwe, żeby trzy nadprogramowe tosty z zakazanym serem żółtym i 3 oczkami ogórka spożyte godzinę przed zaplanowanym pławieniem uwidoczniły się w tychże okolicach boskiego bebelo-ciała? czy to jednak super kostium jakby się lekko rozciągną??? jakby nie było, dwie rany tarte świadczą o niedopasowaniu w tej sprawie. w takich warunkach nie można pracować! a bebeluszek się przecież nie da. może biegać nie może, ale od pływania już nic go nie powstrzyma. albo bebe zaklei jutro obie pachy centymetrem prestoplastu, albo dołączy do klubu roznegliżowanych keczupów. decyzję w tej sprawie pozostawiono do rozpatrzenia w ostrości umysłu w stanie porannego niewyspania.

będę wielorybem.....będę wielorybem.....będę nagim wielorybem....
1 komentarz on "nudystka z przymusu"
  1. jeszcze chwila i nie wytrzymam!!!
    przyjadę tam i będę pływać z tobą. choćby na golasa.

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature