I spraw, Panie Boże, by te wszystkie kalorie poszły w piersi!

6.08.2010
zeszły piątek.
pofestiwalowo, przedweselnie, pokomulsowo bebeluszkowa waga pokazała nieprawdopodobne 65,7kg. bebe jakoś nie zauważyła zmiany. nadal mieściła się w szorty rozmiaru 36, miniówka leżała jak ulał a sukienka weselna jakże atrakcyjnie wypełniona.

wtorkowy poranek.
po 2 dniach przymusowej diety paluszkowej*, waga spadła do 64,5. bebe stoi przed lustrem. różnicy nadal nie widzi. przychodzi wiewiór. ogląda bebe. i oznajmia:
 - czy ci przypadkiem piersi nie urosły?! takie jakby większe...
bebe marszczy czoło. dotyka miękkich poduszeczek wypływających z nowego stanika. rzeczywiście. 3 tygodnie temu nic się z niego nie wylewało. bebe stoi oniemiała. wiewiór tymczasem odpłynął wraz z poduszeczkami:
- to schudniesz najpierw do 57, a potem najesz się na umór i wszystko pójdzie w piersi!

piątek czyli dziś.
na wadze 63,7. bebe wraca do pionu. balkon okruszkowy nadal w wersji powiększonej. dla odmiany boli drugie kolano.tym razem bebe się nie da. hołk.

* mimo wszystko nie zaleca się stosowania diety paluszkowej w celu trwałej utraty masy ciała. dieta ta grozi raczej utratą niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania jednostki cielesnej minerałów, witamin, tkanki mięśniowej, wody a ponad to zdrowych zmysłów. skutek uboczny: jadłowstręt paluszkowy, obsesyjno - kompulsywna mania ogórkowa.
Post Comment
Prześlij komentarz

Auto Post Signature

Auto Post  Signature