życie na gorąco

26.07.2011
Dziś w programie trzecim polskiego radia pogodynka ubolewała nad listopadową aurą w kraju. Podobno pada i jest chłodno. Zaledwie 21 stopni. Radio Yam-Yamowe ogłasiło dziś pełnię lata. Pierwszy słoneczny dzień od 2 tygodni. Fala upałów. 21 stopni. Na wszelki wypadek Bebe zapakowała sandały i deszczak.

Tymczasem Bebe utuczyła wiekopomne dzieło naukowe kolejnym rozdziałem. Spakowała się właśnie i jak zwykle po nocy żegna się przedwyjazdowo. Ostatni tydzień w Yam-Yamowie minął jak z bicza strzelił. W międzyczasie Bebe:
- czosnkiem i mlekiem opanowała napad gorączki, co przypałętał się bez sensu na całe cztery dni.
- zjadła własnoręcznie upieczony chleb (sprawdzony przepis dla leniwych: blog moje wypieki).
- odkryła, że szynka sopocka składa się nie tylko z mięsa, ale i z innych magicznych składników np. cukru.
- nauczyła Wiewióra, że amerykańskie masło orzechowe to jednak nie jest najlepszy wybór (orzechy plus cukier pod trzema nazwami!).
-  podczas zakupu nowych cichobiegów, dowiedziała się że jest doświadczonym biegaczem, skutkiem czego obrosła w piórka.
- odbyła udany dziewiczy 80 minutowy lot w profesjonalnym nabytku biegowym. bieganie jest fajnie!
- dowiedziała się, że jak posłuchać Bebe, to ta raczej woli jeść maliny z jogurtem i świeżym mango niż pączki z nadzieniem toffi.
- po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie dokończyła ciasta do kawy, bo już nie miała ochoty.

- dowiedziała się, że w Bangladeszu gotuje się i spożywa liście ogórka i dyni. Czy ktoś próbował?


A teraz dopija piętnastą melisę i cieszy się, że jutro o tej porze będzie popijać gruzińskie wino w jakuzzi u Hanyzki podgryzając 30 kg ogórków ukiszonych na jej cześć.

Do całuśnych kompulsów z Wiewiórem jeszcze 13 spań!
4 komentarze on "życie na gorąco"
  1. Liści cukinii i ogórka nie próbowałam, próbowałam za to gołąbków zawijanych w liście winogron.....

    OdpowiedzUsuń
  2. :D
    wypijcie i moje zdrowie! jak wpadnę do Bangladeszu, to skosztuję liści i dam znać czy warto :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Agata13:32

    No to czas na mój pierwszy komentarz, choć podglądam Cię regularnie od wieków - i tu, i na Vitalii. I też mam rzucik na jajeczkach i szaloną insulinę, więc tym raźniej robi mi się po lekturze Twoich wpisów. Niedawno skończyłam czytać książkę, która może i Tobie przypadnie do gustu (krótka i lekko napisana, więc nie powinna stanowić rywalizacji dla Twego dzieła). "Mud, sweat and tears", Moire O'sullivan. Jest o bieganiu i o górach i o wyspowej (irlandzkiej, po sąsiedzku) pogodzie, i o tym jak Moire zaczynała biegać (i jak kupiła sobie porządne buty) i dokąd dobiegła. Napisałam więcej na Vitalii (mój nick: mysz57), to już tu nie będę, bo się komentarz za długi robi. Coś mi się wydaje, że książka (dostépna na razie tylko w formie ebooka) może Ci się spodobać. Powodzenia w byciu w zgodzie ze sobą i nadal będę tu zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. to wino nie miało być gruzińskie chyba? bebeluszku, przyjmij ode mnie wyróżnienie (na miom blogu), a jak byś miała nie przyjąć, to przeczytaj uzasadnienie;-)

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature