Schody, czyli wszystkoalboniczyzm

16.06.2011
Wspina się Bebe po długich, stromych schodach. Ich szczyt daleki, jakby zamglony. Ale Bebe jest ciekawa, co z tej wysokości będzie widać. Bebe chce też udowodnić sobie, że potrafi, że może, że ją na to stać - musi tylko chcieć. Krok za krokiem, stopnień za stopniem, wspina się do góry.

Początkowy entuzjazm, zaczyna ustępować falom gorąca. Krople potu toczą się po bebeluszkowym karku. Oddech coraz cięższy, a z nimi i kroki. Po jakimś czasie Bebe jest tak zmęczona, że zatrzymuje się w swojej wędrówce. Już naprawdę nie może. Oddycha ciężko. A nawet, schodzi o jeden stopnień w dół. I myśli: Przecież tak nigdy się nie dostanę na samą gorę! Wszystko zawaliłam! Równie dobrze mogę zapomnieć o tym wszystkim! Co za bzdurny pomysł!

Bebe może uwierzyć w to chwilowe szaleństwo myśli, ten jeden stopnień w dół przekreślający wszystko. Może zejść na dół i nigdy nie zobaczyć widoku rozciągającego się ze szczytu schodów.

Ale może też usiąść na schodku, na którym stoi. Złapać oddech. Spojrzeć w dół i zobaczyć ile już przeszła. Rozejrzeć się dookoła, nacieszyć się widokiem wierzchołków drzew. Skoro już tutaj jest tak cudnie, to co będzie na samym szczycie ? A potem, wziąć głęboki wdech i wspiąć się o jeden schodek wyżej...i wyżej...i wyżej.....

z podziękowaniem dla M.Tyrrell
2 komentarze on "Schody, czyli wszystkoalboniczyzm"
  1. Anonimowy09:36

    ładnie napisane :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będziemy się razem wspinać, a więc do dzieła (znamy się z innego portalu gdzie zwę się asiulka114:))

    OdpowiedzUsuń

Auto Post Signature

Auto Post  Signature