tęsknoty

2.11.2010
bebe tęskni.

zwykle i niezmiennie....
za wiewiórem w dalekim stumilowym lesie, gdzie właśnie najpiękniejszy festiwal folkowy raduje serca i nogi.
za herbata i pogaduchami. w ciepłym i znajomym gronie, któremu można powiedzieć wszystko albo nic.
za rogalami z ojczystej mazurskiej piekarni....haanyz to twoja wina.

od momentu wzmożonych prac naukowych, które wzmagają się z każdym dniem i chwilą, bebe tęskni tymczasowo.....
za wstawaniem o budziku i o porach ludzkich. a nie sama z siebie o porach bardzo nieludzkich, tudzież niebebeluszkowych czyli silnie wyprzedzających wschód słońca.
za przychylnymi mrugnięciami panny szklane oczko....odwróciła się plecami. rozsiadła wygodnie i nie zdradza oznak znudzenia tym stanem.
za spokojnym zasypianiem. bez tłustej otoczki drżących o przyszłość i powodzenie myśli....


ale chwilowo i najbardziej w świecie bebe tęskni za bieganiem.
tym systematycznym. tym konsekwentnym. długim. po lesie wstającym właśnie z mgielnego łóżka. tym z mokrym podkoszulkiem i szerlokiem holmsem. z codziennym "good morning" w niebieskich oczach staruszka z opasłym czarnym labradorem. bebe tęskni za bieganiem. tym co jest wyczynem. głębokim oddechem. codziennym wyzwaniem.

a jeszcze dokładnie rok temu, ta sama bebe powiedziałaby: bieganie?! to nie dla mnie! ja nienawidzę biegać!
Post Comment
Prześlij komentarz

Auto Post Signature

Auto Post  Signature