dziś było inaczej. bebe. modra. i wio. jak to można żyć w nieświadomości przez rok. nawet w najśmielszych snach, bebe nie przypuszczała, że za tym mostem, który wyznacza granice jej niedzielnych jeszcze 100-minutowych przebieżek...że za tym mostem kryje się taki raj! a właściwie wieś! najnormalniejsza w świecie yam-yamowa wieś. krowy. owce. konie. las. kawał łąki. pachnie swojsko i znajomo. mijani ludzie odwzajemniają się uśmiechem. a bebe zachłyśnięta tą prostotą zabiera aparatem obrazy jak okruchy chleba ze stołu. łapczywie i z namaszczeniem. i jedzie dalej. póki jej się zimno nie zrobi. póki nie zajdzie słońce. ostatnie metry były już przy księżycu...i donośnym nawoływaniu sowy przeplatanym doniesieniami o powrocie voldemorta. czasem warto jest zrobić krok w nieznane.
3 dni temu
Post Comment
Prześlij komentarz