Irlandzką tradycją (i ku ostudzeniu zbiorowej histerii pogodowej): Gdy możesz nadepnąć na trzy stokrotki na raz: wiosna przyszła! Zdjęcie z piątku. |
Tempo publikacji postów zastrasza nawet mnie samą. Wybaczcie. Chciałabym obiecać, że będzie lepiej, ale tendencja każdy widzi jest zdecydowanie nienachalna. Nie nadążam. Nie z nadmiaru wrażeń i obowiązków, bo w tym zakresie szczytem dnia jest wytropiony przecinek recydywista i pizza italiane origninale od sąsiada Aldiego. Czuję, że ciągnę na oparach oparów. Ba! Nawet nie czuję. Nic.Wiosna za oknem (Czarny Las rozpieszcza), doktorat na ukończeniu (we wtorek odpalamy drukarkę!), podania o pracę w języku teutońskim nie tylko wykaligrafowane, ale i wysłane przed czasem, bilety do Stumilowego Lasu zakupione, Wiewiór zdrowy i nadal kocha. Normalny człowiek cieszyłby się, prawda? To na cholerę serce nadaje mi morsem palpitacji?!
Kładę się na łóżku i przez okno wigwamu patrzę na błękitne niebo.
Bocian! Patrz! Bocian! Jak on żyje, to znaczy, że my też możemy!
---
W rocznicę mych narodzin, oprócz sernika, kawy, fajowych prezentów, tony bardzo obrazkowych książek (pochwalę się Wam na bank!), dywanów krokusów, świat serwował takie obrazy:
Nasz pałac w Czarnym Lesie. Zawsze chciałam mieć wieżę, zwłaszcza po przeczytaniu "Szóstej Klepki" M.Musierowicz. Jak i podpalić choć raz firanki... |